Stan Veuger z American Enterprise Institute przedstawił mini-serię analiz potencjalnych skutków zapowiadanej przez Donalda Trumpa regulacji granicy USA. Wskazuje, że plan opodatkowania importu i subsydia dla eksportu to mieszanka protekcjonizmu i merkantylizmu. Niektórym, zwłaszcza po stronie Republikanów, podoba się to, albowiem uważają, że deficyt handlowy jest zły. Nie podoba się zaś Demokratom (ideologicznie), ale również na przykład sprzedawcom detalicznym, którzy polegają silnie na imporcie.

25-procentowa aprecjacja dolara

Veuger przypomina, że konwencjonalna logika międzynarodowej ekonomiki sugeruje, iż skutki będą odwrotne od obaw. Tak utrzymują m.in. Alane Viard, Emmanuel Farhi, Gita Gopinatha i Oleg Itshoki. Zgodnie z ich prognozami zmiany zrównoważą natychmiast nominalne kursy wymiany walut. Dostosują się one do zwiększonego popytu na subsydiowany amerykański eksport i zmniejszony popyt na zagraniczne towary w USA, a 25-proc. wzmocnienie wartości dolara świetnie zrównoważy zmienione cła i pozwoli na utrzymanie dotychczasowych warunków wymiany handlowej. Dla sprzedaży detalicznej niższe koszty importu będą równoważyć wyższe podatki, co z kolei spowoduje, że nie zmieni się deficyt handlowy.

Zakładając, że odbyłoby się to w sposób idealnie zsynchronizowany, pisze Veuger, bez żadnych zniekształceń, aprecjacja dolara i tak podważy stan zagranicznych aktywów netto w USA. 85 proc. tych aktywów jest bowiem denominowanych w dolarach, a 70 proc. zagranicznych aktywów jakie posiada Ameryka jest denominowanych w zagranicznych walutach.

Reklama

Ponadto, jako że amerykańskie zagraniczne aktywa stanowią 140 proc. amerykańskiego PKB, a zadłużenie poza granicami 180 proc., 20-proc. aprecjacja dolara będzie skutkować utratą kapitału równą ok. 13 proc. PKB. Jak wyliczył Veuger to równowartość 2,5 bln dol. straconych dla amerykańskiego społeczeństwa, lub 8 tys. na jednego mieszkańca USA. Straty nie będą rozłożone równomiernie.

Negatywny wpływ na rynki wschodzące

Gdyby, pisze w kolejnej odsłonie Veuger, kursy walutowe dostosowały się natychmiast do zmian w podatkach i taryfach eksportowo-importowych tak, aby je zrównoważyć i gdyby nie było to oczekiwane, akcja byłaby skuteczna. Warunki handlu pozostałyby niezmienione. Jednakże drastyczna zmiana wartości zagranicznych aktywów i zadłużenia, jaką nowe taryfy i podatki spowodują będzie miała głęboko negatywny wpływ na wschodzące rynki.

To prosta logika: jeśli bierzesz kredyt w dolarach i wartość dolara wzrośnie, twoje zadłużenie wzrośnie także. I jeśli twoje dochody nie są w dolarach, obsługa tego zadłużenia będzie trudna. Jak zauważył Desmond Lachman nadejdzie to w chwili kiedy wschodzące rynki pobrały znaczne kredyty w dolarach. To już stanowi problem wobec polityki Federalnej Rezerwy, która zaczyna podnosić stopy procentowe aby przeciwdziałać rosnącej inflacji i utrzymać obecne, niemal całkowite zatrudnienie w USA.

Nagły 25-proc. wzrost wartości dolara ten problem gwałtownie pogorszy. Według Banku Rozrachunków Międzynarodowych około jednej trzeciej zadłużenia denominowanego w dolarach poza USA, czyli ponad 3 biliony dolarów jest zadłużeniem wschodzących rynków. 25 proc. z tej sumy to 750 mld dol. – o tyle wzrośnie zadłużenie tych rynków razem z rzeczoną aprecjacją dolara.

W Turcji na przykład, jak wskazuje bank centralny tego kraju, tureckie firmy zaciągnęły kredyty w dolarach wartości ponad połowy PKB kraju. Na aprecjacji dolara te firmy mogą utracić ponad 60 mld dol.

Rykoszet w edukację i turystykę

Według Veugera regulacja granicy przyniesie koszty również dla edukacji, rynku nieruchomości i przemysłu turystycznego.Jego zdaniem opinia większości ekonomistów, iż kursy walutowe zrównoważą zmiany dotyczy handlu bardzo wąsko pojętego – wymiany towarów i usług sprzedawanych do i kupowanych przez mieszkańców innych krajów, podczas gdy pozostają oni we własnych krajach.

Ale są też inne formy międzynarodowej wymiany handlowej, pisze Veuger. Wymianą taką można nazwać biznes z obcokrajowcami prowadzony przez amerykańskie przedsiębiorstwa, gdy obcokrajowcy są w USA – to edukacja wyższa, a także rynek nieruchomości, czy branża turystyczna. Każdy z tych sektorów straci jeśli wartość dolara skoczy o 25 procent.

W 2016 r. USA odwiedziło 70 milionów turystów, wydano ponad 600 tysięcy wiz studenckich, a według Krajowego Stowarzyszenia Agentów Nieruchomości obcokrajowcy wydali na amerykańskie nieruchomości w sumie ponad 100 mld dol.

Na wyższych taryfach i podatkach straci wielu importerów. Ale nie ci, którzy prowadzą nielegalny biznes, ponieważ tak czy inaczej podatków nie płacą. Na regulacji granicy zdaniem Veugera skorzysta osławiony El Chapo. Jeśli jesteś sławnym meksykańskim baronem narkotykowym, pisze Veuger, opłacasz koszty swojego produktu w meksykańskim peso lub innej obcej walucie. Ale wielu twoich klientów płaci ci za ten produkt w dolarach. Możliwe, że obniżysz nieco cenę, aby nieco dostosować się do siły nabywczej twoich klientów, nie mniej każdy zyskany dolar będzie o 25 procent więcej warty w twoim kraju. W taki sposób, konkluduje Veuger, El Chapo i jego koledzy będą się mieli znacznie lepiej.

Recepta na reformę

Veuger pyta na koniec, jak zatem Amerykanie powinni dostosować się do nowych zasad. Uważa, że scenariusz, za którym optuje większość ekonomistów, czyli zrównoważenia zmian przez dostosowanie kursów walutowych, jest nierealny. Rosnące prawdopodobieństwo regulacji granicy wzmaga prawdopodobieństwo gwałtownej aprecjacji dolara. W konsekwencji ludzie kupują dolary. Wobec czego rośnie prawdopodobieństwo, iż wartość dolara wzrośnie znacznie wcześniej niż zostanie wprowadzona regulacja granicy. Co odbije się na płynności handlu. Sprezentuje to importerom niższe ceny (liczone w dolarach), co pozwoli im na wyższe zyski. Eksporterzy natomiast będą zmuszeni do zbijania cen, aby wytrzymać konkurencję.

Taka sytuacja będzie się utrzymywać do czasu albo faktycznego wprowadzenia regulacji granicy albo wygaśnięcie oczekiwania na tę regulację, przy czym dynamika procesu może być dużo bardziej skomplikowana, zastrzega Veuger. Co można zrobić, uważa Veuger, to wprowadzać regulacje stopniowo.

Autor: Anna Wielopolska, Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.