Jeżeli Gazprom przestanie wykorzystywać polski odcinek "Jamału" do przesyłu gazu do Niemiec, możemy go używać sami, w planowanym w Polsce hubie gazowym - powiedział PAP dr Paweł Poprawa z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.

Do 17 maja przesył gazu „Jamałem” odbywa się na podstawie kontraktu zawartego między Gazprom Eksportem i Europol Gazem z 17 maja 1995 r. na przesył rosyjskiego gazu ziemnego przez terytorium Rzeczypospolitej Polskiej do krajów Europy Zachodniej. Europol Gaz - spółka PGNiG, Gazpromu i Gas-Tradingu jest właścicielem gazociągu jamalskiego. Jednak z mocy polskiego prawa z 2019 r. operatorem na nim jest operator systemu przesyłowego gazu Gaz-System, a warunki operowania określił Prezes URE. Upływający 17 maja kontrakt jest określany w polskim prawie jako „historyczny”, bez możliwości przedłużenia. W praktyce oznacza to m.in., że od 18 maja operator gazociągu stosuje zasady przewidziane w europejskich regulacjach.

Poprawa zauważył, że nawet gdyby Rosjanie przestali wykorzystywać gazociąg jamalski do tranzytu gazu do Niemiec, to Polska może go sama zagospodarować. "Możemy np. stosować fizyczny rewers, czyli kupować gaz na giełdach w Europie Zachodniej, gdzie on jest w tej chwili wyjątkowo tani, przesyłać do Polski. Mówiło się, że nasze interkonektory z Niemcami mają zbyt małą przepustowość - to może być element jej zwiększenia. Jeżeli Polska chce być gazowym hubem, to musi mieć wiele kierunków dostawy i przesyłu surowca. Gazociąg jamalski mógłby dojść do puli innych rozwiązań, które mamy, czyli gazoportu LNG, rurociągu Baltic Pipe z Norwegii, gazu wydobywanego w kraju, interkonektorów ze Słowacją, z Litwą i Niemcami oraz planowanych połączeń z Czechami i Ukrainą" - zaznaczył.

Mimo wszystko przesył gazu przez Ukrainę jest dla Rosji +tranzytem ostatniego wyboru+. Oczywiście, najważniejszy dla nich jest przesył rurociągiem Nord Stream, natomiast wydaje się, że nie ma żadnego istotnego powodu, żeby Gazprom miał zrezygnować z przesyłu tych ok. 30 mld m sześc. gazu rocznie które płyną do Niemiec przez Polskę" - ocenił ekspert.

Podpisany w 1996 r. kontrakt jamalski przewiduje dostawy ok. 10 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Zapisy kontraktu były renegocjowane w 2010 r. Zgodnie z umową, tranzyt gazu został przewidziany do 2019 r., a dostawy do 2022 r.

Reklama

W 2018 r. na wniosek Pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotra Naimskiego Najwyższa Izba Kontroli odtajniła swój raport z 2013 r. dotyczący umów gazowych z lat 2006 - 2011. Izba stwierdziła nieprawidłowości w działaniach ówczesnego wicepremiera, ministra gospodarki i wówczas szefa PSL Waldemara Pawlaka w zakresie uzgadniania porozumień gazowych z Gazpromem w latach 2009 – 2010.

"W wyniku tych umów - zysk Europolgazu z przesyłu 30 mld metrów sześć gazu przez Polskę na długości ponad 660 km, został ograniczony do śmiesznej kwoty 21 mln zł. To jedna setna tego, co pobierają za przesył przez swój system tranzytowy Ukraińcy. To oznaczało, że Rosjanie mają prawo do przesyłu gazu przez Polskę za darmo" - powiedział wtedy Naimski.

W rozmowie z PAP Poprawa zaznaczył, że na rynkach europejskich istnieją standardy tego, ile się pobiera za przesył gazu. "One w kolejnych kontraktach z Gazpromem w ogóle nie były stosowane. W ich następstwie pozbawiliśmy się finansowych korzyści z tranzytu gazu przez Polskę - miała to nam kompensować niska cena rosyjskiego gazu w stosunku do krajów Europy Zachodniej, ale okazało się to nieprawdą i płaciliśmy cenę bardzo często wyższą niż kraje zachodnie, a dodatkowo nieomal całkowicie pozbawiono nas korzyści z tranzytu gazu do Niemiec. Jeżeli udałoby się zawrzeć umowy na ten tranzyt na warunkach rynkowych, to Polska miałaby z tego korzyści na średnim poziomie ok. 3 do 4 dolarów za 1000 m sześc. na dystansie 100 km, co daje ok. 600 mln dolarów rocznie" - dodał.

"Możemy na gazociąg jamalski patrzeć przede wszystkim jako na rurociąg, którym można przesyłać gaz w drugą stronę, ale oczywiście jeżeli mielibyśmy korzystne warunki tranzytu do Niemiec, to dlaczego Polska nie miałaby na tym zarabiać? Mógłby on zaopatrywać w gaz nie tylko Niemcy, ale dowolnych klientów w Europie, jeżeli pobierane byłyby z tego tytułu opłaty tranzytowe na rynkowym poziomie. Taki gaz mogłyby kupować także polskie podmioty, tyle, że już nie w ramach kontraktów długoterminowych, tylko ekonomicznie korzystnych kontraktów krótkoterminowych" - dodał.

Zauważył, że na poprawę stanowiska negocjacyjnego Polski wpływa to, że Rosja silnie odczuwa spadek cen ropy naftowej, oraz powiązanego z nią gazu. "To dla niej bardzo duży problem, zwłaszcza, że Polska jest poważnym importerem ropy naftowej na poziomie ponad pół miliona baryłek dziennie" - przypomniał.

"Rosjanie uświadamiają sobie, że tu nie chodzi o +pobrzękiwanie szabelką+, ale, że realnie na ich oczach tracą jeden z najważniejszych dla siebie rynków. Dla nas to duża szansa, bo przesył ropy i gazu do Polski, to są te narzędzia, dzięki którym można zbudować dobre relacje z Rosją. W momencie, kiedy my mamy wybór, czy kupić od nich ropę, czy gaz, to stajemy się bardzo istotnym klientem, o którego trzeba dbać i o niego zabiegać" - zauważył dr Paweł Poprawa.

>>> Czytaj też: "The Guardian": Niszczenie środowiska naturalnego doprowadzi do kolejnych pandemii