Podczas wspólnej konferencji prasowej ZPP i WEI przedstawiciele tych instytucji stwierdzili, że jeśli chodzi o sektorowe zamykanie gospodarki w związku z pandemią koronawirusa, "trzeba patrzeć również na stronę kosztową, a nie tylko na stronę korzyści".

Prezes WEI Tomasz Wróblewski wskazał, że w otoczeniu "Świetlicy Wolności", na elewacji której zawisł licznik strat lockdownowych, znajdują się "same restauracje", obecnie zamknięte w związku z obostrzeniami. "To jest wszystko polski kapitał, którego zaraz nie będzie" - powiedział Wróblewski. "Grozi nam sytuacja, w której będziemy mieli tylko państwowe spółki skarbu państwa i będziemy mieli wielkie, zagraniczne koncerny. Małe i średnie firmy nie będą miały po prostu kapitału na dalsze funkcjonowanie" - ocenił.

W opinii Wróblewskiego największym problemem dla biznesu w związku z obostrzeniami pandemicznymi jest obecnie brak przewidywalności. "Wiemy, że otwierają się kasyna, ale nie otwierają się puby i restauracje i wiele innych instytucji, które z punktu widzenia są nie bardziej groźne (...). Brak przewidywalności powoduje, że ten problem pandemii tylko się akumuluje" - stwierdził prezes WEI.

Problemy związane z sektorowym zamykaniem gospodarki nie dotyczą jedynie właścicieli firm, ale również ich rodzin, dzieci, a także możliwości rozwoju i tworzenia nowego biznesu - powiedział na konferencji Wróblewski. "Uważamy że większość tych rzeczy była do przewidzenia i nie trzeba było tego lockdownu trzymać tak długo. Większość przedsiębiorców była świetnie przygotowana na pandemię, zachowaliśmy dystans, zainwestowaliśmy w środki konieczne do dezynfekcji, dotyczy to barów, restauracji, siłowni, całego sektora, którego straty idą w dziesiątki milionów, jak nie miliardy złotych" - wyliczał prezes WEI.

Reklama

"My oczywiście rozumiemy, że państwo stać na to, żeby drukować pieniądze i je rozdawać, pomijam, jakie to będzie miało skutki makroekonomiczne, ale nie jest to ani moralne, ani nie buduje społeczeństwa takiego, które będzie chciało ciężko inwestować w siebie i dalej uczestniczyć w pogoni za Zachodem i za rozwojem naszego kraju" - ocenił Wróblewski. Wskazał, że choć straty są w całej Europie, również w Niemczech i Francji, to "jeśli porównamy PKB na głowę tych państw i Polski, która wciąż jest na dorobku, to dla nas cofnięcie się 15-20 proc. w tył oznacza cofnięcie się do lat 90-tych, jeśli chodzi o jakość życia".

Przedstawiciele WEI i ZPP zaapelowali do rządu o "jak najszybsze podjęcie działań i otwarcie wszystkich podmiotów, które spełniają warunki bezpieczeństwa sanitarnego". Jak podkreślili, straty, które ukazuje stworzony przez obie organizacje licznik, "to są pieniądze, które już nie wrócą".

Licznik strat lockdownowych oparty jest o sektorowy model input-output. Dzięki temu, według twórców, oprócz bezpośrednich efektów zamrożenia poszczególnych sektorów i spadków w nich wartości dodanej można uchwycić efekty pośrednie w gospodarce. Chodzi o spadki produkcji w branżach nieobjętych bezpośrednio restrykcjami, takich jak transport, handel hurtowy czy energetyka.

Uruchomiony w czwartek licznik ZPP i WEI informuje o stratach dla branż: fitness, hotelarskiej, gastronomicznej, rozrywkowo-kulturalnej oraz stratach wynikających ze spadku PKB.

autorka: Małgorzata Fraser (PAP)