Od 20 marca do 9 kwietnia w całej Polsce zamknięte będą hotele (z wyjątkiem hoteli robotniczych i podróży służbowych), instytucje kultury, obiekty sportowe, w tym stoki narciarskie. Ograniczona będzie działalność galerii handlowych: czynne będą tam jedynie sklepy spożywcze, apteki, drogerie, salony prasowe, księgarnie, sklepy zoologiczne i z artykułami budowlanymi; działać będą mogły też usługi fryzjerskie, optyczne, bankowe, pralnie. W dalszym ciągu gastronomia może funkcjonować jedynie w opcji na wynos.

"Pamiętajmy, że jesteśmy rok po tym, kiedy zaczęliśmy mocno zamykać gospodarkę. Wtedy lockdown był długi i bardziej rygorystyczny, mam nadzieję, że teraz będzie wyraźnie krótszy" - skomentował wprowadzenie obostrzeń Soroczyński.

Jak stwierdził, nie ulega wątpliwości, że restrykcje będą dotkliwe dla gospodarki, kluczowe pozostaje pytanie, czy będą obowiązywać trzy tygodnie, czy dłużej. "Te obostrzenia znajdą odzwierciedlenie w sferze usług i handlu, a to są istotne składowe naszej gospodarki. Wydawało się, że jak wejdziemy w efekt niskiej bazy, to już zaczniemy odrabiać. Niestety to może nie być takie łatwe" – przyznał ekspert.

Reklama

Dodał, że przywrócenie obostrzeń ponownie wprowadza dużą niepewność. "Znowu wszystkie kalkulacje związane z prowadzeniem biznesu nabrały koloru ryzyka: czy warto prowadzić biznes, który prowadzić, a który zamknąć, w co i czy inwestować, czy pomoc dla firm dotkniętych obostrzeniami jest wystarczająca? Tu nie tylko chodzi o bieżące zmniejszenie utargu, wyników firm, ale też problem kosztów, którym trzeba sprostać, także związanych z zatrudnianiem pracowników" - powiedział ekonomista.

"Planowanie przyszłości gospodarczej nie wygląda tak dobrze, jak jeszcze się wydawało 2-3 tygodnie temu, kiedy mieliśmy nadzieję, że osiągniemy odpowiedni poziom zaszczepienia" - dodał.

Zauważył, że wprowadzane od soboty obostrzenia wywołają zawirowania w handlu i drastyczne pogorszenie w hotelarstwie. Dodał, że w dalszym ciągu w bardzo trudnej sytuacji pozostaje gastronomia.