Czasy amerykańskiej prohibicji przeniknęły do kultury popularnej. Ja stawiam na serial „Zakazane imperium” ze Steve,em Buscemim w roli potężnego bossa Atlantic City Enocha „Nucky’ego” Thompsona. Ale nie obrażę się, jeśli państwo wolą „Nietykalnych” albo „Dawno temu w Ameryce”. Tak czy inaczej z tych filmów wynosimy przekonanie, że zakaz sprzedaży alkoholu obowiązujący w USA w latach 1920–1933 był przejawem bezsensownej, nieprzemyślanej oraz fatalnej w skutkach polityki publicznej. Nieco inny obraz wyłania się z pracy ekonomistów Davida Jacksa (Uniwersytet Yale), Krishny Pendakura i Hitoshiego Shigeoki (obaj z kanadyjskiego Uniwersytetu Simona Frasera).
Zwykło się uważać, że prohibicja (oficjalnie ustawa Volsteada, od nazwiska wnioskodawcy, republikańskiego kongresmana z Minnesoty) nie tylko nie ograniczyła skali społecznego problemu, jakim była nadmierna konsumpcja alkoholu, lecz przeciwnie – sprawiła, że piło się w Ameryce szalonych lat 20. dużo więcej.