ikona lupy />
Sri Lanka / ShutterStock

Kable internetowe prowadzone po dnie morza, finansowe wsparcie start-upów, współpraca z Microsoftem w dziedzinie tzw. chmur obliczeniowych – to tylko niektóre inicjatywy władz Sri Lanki, które nie szczędzą pieniędzy na inwestycje w rozwój sektora technologicznego. Rząd próbuje też zachęcić Google i Facebooka, do testowania na wyspie swoich najambitniejszych projektów – od autonomicznych aut po drony. Na pierwszy ogień idą jednak… balony.

Mowa o projekcie Google zwanym Project Loon. Gigant z Mountain View chce za pomocą specjalnych balonów unoszących się na dużych wysokościach dostarczać bezprzewodowy internet do najtrudniej dostępnych regionów na świecie, które wciąż nie mają dostępu do sieci. Swoją technologię Google testuje już od kilku lat, ale wszystkie próby nie były do tej pory przeprowadzane na szeroką skalę. Rząd Sri Lanki we współpracy z quasi-państwową spółką Rama, kontrolowaną przez biznesmena Chamatha Palihapitiya, chce to zmienić. Google już w lutym wysłał nad Sri Lankę swój pierwszy stratosferyczny balon. Dzięki porozumieniu władz z koncernem, nad krajem ma się niebawem pojawić kilkanaście kolejnych balonów z internetowymi nadajnikami.

>>> Polecamy: Futurystyczne projekty, nad którymi pracuje Google (ZDJĘCIA)

Reklama

Zdaniem Chamatha Palihapitiya, który wyemigrował ze Sri Lanki do Kanady w 1983 roku z powodu wojny domowej, balony Loon w ciągu roku uczynią ze Sri Lanki jedną wielką strefę Wi-Fi. Dzięki temu Google będzie mógł ocenić, czy cały projekt może być wdrożony na skalę komercyjną. „Projekt, który wspiera rząd, to naprawdę wielka rzecz. Jest przy tym bardzo motywujący” – mówi Palihapitiya, były pracownik Facebooka, dziś szef Social Capital, firmy venture capital z Doliny Krzemowej. „Jeśli zrobimy to na Sri Lance, będzie to sygnał dla reszty świata”.

W ramach porozumienia z Google, które wynegocjował Palihapitiya, amerykański koncern dostarczy do Sri Lanki balony i zapewni ich utrzymanie. Państwowa spółka Rama zatroszczy się z kolei o oprogramowanie, kontrolę dostępu do połączeń internetowych z balonów i wszelkie rozliczenia. Mieszkańcy Sri Lanki wciąż będą płacić rachunki dla lokalnych operatorów internetowych za przesył danych, a ci ostatni w ramach specjalnej opłaty dla Ramy, której wysokość nie została ujawniona, dorzucą się do kosztów utrzymania ruchu floty balonów.

Balony Loon mogą stać się tańszą alternatywą dla podwodnych kabli internetowych, które przechodzą przez regionalne „wąskie gardła” w regionie Singapuru i Hongkongu. Operatorzy w rozwijających się krajach azjatyckich i państwach Afryki Południowej muszą płacić 10 razy więcej za łącza niż operatorzy z Europy i USA – wynika z danych firmy TeleGeography. Dla przykładu, średnia cena hurtowa za dostęp do łączy o szybkości 10 gigabitów na sekundę w Los Angeles czy Frankfurcie to ok. 1 dol. Tymczasem w Bombaju – 15 dol. Tylko na Sri Lance, wolumen przesyłanych danych rośnie tempie 45 proc. rocznie i według prognoz ONZ, nie zmieni się to jeszcze przez kolejną dekadę.

Rozwój sieci internetowej na Sri Lance jest jednym z kluczowych elementów strategii prezydenta Maithripala Sirisena, który dzięki technologii chce wprowadzić kraj do klubu rozwiniętych państw. Szybkość łączy internetowych na Sri Lance to 5,1 megabitów na sekundę. To zdecydowanie lepszy wynik niż w Indiach (2,5 Mbps) czy w Chinach (3,7 Mbps). W porównaniu z USA (11,7 Mbps), Singapurem (12,5 Mbps) czy Hongkongiem (15,8 Mbps), Sri Lanka wypada jednak blado.

Jeśli projekt Loon na Sri Lance się powiedzie, spółka Rama będzie mogła też rozpocząć współpracę z Facebookiem. Koncern Zuckerberga chce rozwijać koncepcję internetu Wi-Fi dostarczanego przez drony lub satelity – uważa Palihapitiya. „Jeśli rozwiążemy ten problem na Sri Lance, będzie mogli go rozwiązać także na Filipinach czy w Wietnamie”.