„Banki centralne w erze COVID-19” – tak zatytułowano telekonferencję zorganizowaną 30 czerwca przez Instytut Finansów Międzynarodowych (IIF). Od Hong Kongu przez Mexico City, Frankfurt, Londyn, Nowy Jork i Bazyleę wszyscy powtarzali to samo – banki centralne sprawdziły się podczas kryzysu, zaskakująco szybko u ich boku stanęły też rządy z odpowiednią stymulacją fiskalną, ale nawet to połączenie nie wystarczy, aby gospodarka powróciła do stanu sprzed pandemii. A przynajmniej nie zrobi tego szybko odbiciem w kształcie litery „V”.

– Ludzie wracają do pracy, stopa bezrobocia zaczęła spadać. Chociaż ta poprawa jest pożądana, gospodarka wciąż jest daleka od zdrowia i jej pełna odbudowa może potrwać lata – mówił John Williams, prezes nowojorskiego oddziału Fed.

To właśnie w tym regionie, jednym z najbardziej dotkniętych przez epidemię w USA, obserwujemy powolny wzrost produkcji i ponownie rosnące przychody małych firm. Z drugiej strony Williams zauważył, że wskaźniki wyprzedzające pogarszają się w stanach, w których choroba przybiera na sile właśnie teraz.

– To cenne przypomnienie, że los gospodarki jest nierozerwalnie związany ze ścieżką wirusa (…) Silne ożywienie gospodarcze zależy od skutecznego i trwałego powstrzymania COVID-19 – podkreślał.

Reklama

Pytany o możliwość wprowadzania w USA ujemnych stóp procentowych Williams odrzekł, że nie może wykluczyć, że Fed nigdy nie użyje tego instrumentu, ale zdecydowanie preferuje inne narzędzia. Mowa o zakupach aktywów za ponad 2 bln dolarów oraz 11 programach pożyczkowych.

Po drugiej stronie Atlantyku podejście jest podobne. Jeszcze przed Williamsem głos zabrała Isabel Schnabel, członek zarządu Europejskiego Banku Centralnego. Mówiła o tym, że początkowy optymizm co do „V-kształtnego” odbicia szybko zweryfikowała rzeczywistość i obecne prognozy EBC przewidują, że gospodarka strefy euro nie wróci do poziomów sprzed kryzysu nawet w 2022 roku.

"Prognozy EBC przewidują, że gospodarka strefy euro nie wróci do poziomów sprzed kryzysu nawet w 2022 roku"

Co do odpowiedzi polityki monetarnej, podkreśliła, że EBC będzie elastycznie reagował na dane i nie cała pula z 1,35 bln euro na nadzwyczajny skup aktywów musi zostać wykorzystana.

– Najważniejsza jest odpowiedź po stronie fiskalnej. Wierzę, że istotne jest, aby te zasoby wykorzystać mądrze. To znaczy, aby wspierały nieuchronne zmiany strukturalne, aby te pieniądze były użyte do sprzyjania transformacji cyfrowej i dekarbonizacji gospodarki, aby były wydane na edukację, przekwalifikowanie ludzi i zmianę infrastruktury – wyjaśniała Isabel Schnabel.

Rynki wschodzące na telekonferencji IIF reprezentował zastępca gubernatora Banku Meksyku – Javier Eduardo Guzmán Calafell. Ciekawie opowiadał o prognozowaniu w warunkach dużej niepewności. Przyznał, że Bank Meksyku ma trzy scenariusze przebiegu recesji z wpływem na PKB od minus 4,6 do minus 8 proc. Tymczasem ostatnia rewizja prognoz MFW przynosi dla jego kraju prognozę ponad 10 proc. spadku PKB na koniec roku.

Podkreślał też, że kryzys uwypuklił różnicę stóp procentowych między krajami, która przedtem nie była aż tak ważna. Meksyk ma wciąż wyraźnie dodatnią główną stopę procentową na poziomie 5 proc. Wynika to z otwarcia gospodarki na przepływy kapitałowe oraz roli peso – jednej z najpłynniejszych walut rynków wschodzących. Jednocześnie przedstawiciel Banku Meksyku przyznał, że na samym początku epidemii obserwowano problem z płynnością i niedostateczną podażą dolara amerykańskiego.

Agustín Carstens, dyrektor generalny w Banku Rozrachunków Międzynarodowych (BIS) zauważył, że na rynki wschodzące wróciło już 60 proc. kapitału, który odpłynął z nich od początku marca, ale dodał, że to nie musi być dokładnie ten sam kapitał. Obawia się, że to inwestorzy bardziej krótkoterminowi szukający dodatnich stóp w świecie stóp zerowych.

Carstens wziął udział w telekonferencji IIF tuż po prezentacji rocznego raportu jego instytucji. I tak Bank Rozrachunków Międzynarodowych, zwany czasem bankiem centralnym banków centralnych, ostrzega, że na świecie uporano się z wyzwaniem płynności, ale szybko może ono zamienić się w wyzwanie wypłacalności.

BIS ostrzega, że wiele firm w trakcie zamknięcia gospodarki poniosło duże straty, które ciążą w ich bilansach i zagrażają nawet ich przetrwaniu. Gdyby doszło do fali bankructw nie pozostanie to zaś bez wpływu na kondycję banków, a co za tym idzie – na szybkość podnoszenia się całej gospodarki ze skutków pandemii.

Marek Pielach