Wkręgu intelektualistów, dla których katolicyzm stanowi podstawowy tożsamościowy punkt oparcia, Michał Łuczewski wydawał nam się zawsze postacią interesującą, zdolną do przekraczania ideologicznych i pojęciowych schematów. W obliczu postępującej toksyczności sporu politycznego w Polsce wyjście z okopów i szersza perspektywa są potrzebne jak nigdy. Tym większym zawodem okazał się wywiad z Łuczewskim, który ukazał się w Magazynie DGP (DGP nr 163/2020). Socjolog i były dyrektor programowy Centrum Myśli Jana Pawła II analizuje w nim ostatnie odsłony konfliktu między aktywistami ruchu LGBT+ a środowiskami konserwatywnymi, wpisując go w ramy inteligenckiej gry o pozycję w hierarchii. W charakterystycznym dla siebie stylu żongluje przy tym pojęciami i instrumentarium z najróżniejszych intelektualnych tradycji, także tych kojarzonych z lewicą: jest tu więc analiza klasowa, antropologia społeczna, jest i psychoanaliza.
„W sytuacji konfliktu i przemocy, z jaką mamy do czynienia, stale zwiększa się nasz niepokój i panicznie próbujemy zrozumieć to, co się dzieje. Podstawową, nieświadomą reakcją staje się wtedy wyłonienie z chaosu trzech grup: bohaterów, ofiar i sprawców, które razem tworzą trójkąt dramatyczny. Kiedy to zrobimy, niepokój na chwilę ustaje. To moment olśnienia, bo wiemy już, co jest grane i po której stronie stanąć” – mówi Łuczewski, zarzucając liberalnej inteligencji, że uczyniła sobie z ruchu LGBT poręczne narzędzie do ustawiania się w pozycji obrońców pokrzywdzonych. Jest to dość zdumiewająca konstrukcja myślowa jak na autora deklarującego przywiązanie do ideałów chrześcijańskich. Zamiast moralnej jednoznaczności – niegdyś tak drogiej prawicowym myślicielom – mamy teraz hołdować hermeneutyce podejrzeń, która w każdym geście ludzkiej solidarności będzie doszukiwać się moralnie wątpliwych racji. W tej perspektywie nie ma miejsca na to, aby ktoś chciał być sojusznikiem osób wyłamujących się z heteronormy dlatego, że dostrzeże ogrom niesprawiedliwości, która je spotyka. Nie – dla Łuczewskiego taki akt jest motywowany chęcią budowy środowiskowej pozycji.
Obrywa się też samym środowiskom LGBT: dowiadujemy się, że konsoliduje się wokół nich nowa świecka religia, zmierzająca do bezustannej transgresji i podważania fundamentów życia społecznego, a nawet „przekraczania granic natury”. Ruch LGBT, na spółkę z liberalną inteligencją, tabuizują też niewygodne dla siebie tematy, dokonując dekonstrukcji „liberalnej sfery publicznej, która przestaje być przestrzenią wolnej debaty” – głosi kolejny zarzut Łuczewskiego.
Tendencyjność też rozmówcy DGP poraża.
Reklama