22 października Trybunał Konstytucyjny zajmie się sprawą wniosku grupy posłów, dotyczącym konstytucyjności tzw. aborcji eugenicznej. Wniosek ten został złożony do TK w 2019 r. Sprawa znalazła się w Trybunale Konstytucyjnym po wniosku grupy posłów reprezentowanych przez Bartłomieja Wróblewskiego i Piotra Uścińskiego z PiS. Wniosek dotyczy tzw. aborcji eugenicznej, tj. w przypadku podejrzenia choroby dziecka lub jego upośledzenia.

W piątek Komisja Ustawodawcza zajęła się zaopiniowaniem stanowiska w tej sprawie dla TK. W głosowaniu był remis po 14 głosów za pozytywnym zaopiniowaniem i 14 było przeciwnego zdania. Wnioskodawców reprezentował jedynie poseł Wróblewski.

W ocenie Dziemianowicz-Bąk, "pomysł na wyrok na kobiety, pomysł na to, żeby Trybunał Konstytucyjny zakazał przesłanki embriopatologicznej, to de facto pomysł na wprowadzenie w Polsce całkowitego zakazu przerywania ciąży". "W tej chwili 98 proc. wykonywanych legalnie zabiegów aborcji, to są zabiegi z przesłanki embriopatologicznej, z powodu ciężkiego uszkodzenia płodu" - podkreśliła posłanka.

Jak dodała, "jeżeli TK w najbliższy czwartek orzeknie, że ta przesłanka jest niezgodna z konstytucją, to Polska dołączy do fanatycznie religijnych krajów, w których aborcja jest de facto całkowicie zakazana".

Reklama

Posłanka podkreśliła, że "Zjednoczona Prawica znalazła sobie chytry sposób na to jak zakazać całkowicie aborcji jednocześnie unikając protestów społecznych".

"Skorzystali z czasu epidemii, z czasu, kiedy wszyscy martwimy się o swoje zdrowie i życie, z czasu, kiedy pobijane są kolejne rekordy czy to zachorowań, czy zgonów. Korzystają z tylnej furtki, korzystają z Trybunału Konstytucyjnego, który tak naprawdę jest przedłużeniem ich władzy po to, żeby zmienić obowiązujące w Polsce prawo" - mówiła Dziemianowicz-Bąk. "To znaczy, że się nas boją. To znaczy, że po latach demonstracji i sprzeciwu kobiet Jarosław Kaczyński i jego świta boi się polskich kobiet, i to dobra informacja" - podkreśliła.

Posłanki Lewicy zaapelowały do kobiet o zaangażowanie w protest w internecie, informowania opinii publicznej oraz swojego otoczenia, a także, aby wywierano nacisk na posłów wnioskodawców, aby swój wniosek wycofali, oraz na TK, aby go w ogóle nie procedowano.

Joanna Scheuring-Wielgus podkreślała nieobecność na komisji posłów PiS, którzy podpisali się pod wnioskiem do TK. "119 tchórzy nie miało dzisiaj odwagi opowiedzieć dlaczego skierowali ten wniosek do Trybunału Konstytucyjnego" - mówiła na konferencji posłanka.

Poinformowała także, że Lewica nie uzna żadnego wyroku, który wyda obecny TK. "Dlatego, że nie mamy do czynienia z Trybunałem Konstytucyjnym, tylko mamy do czynienia z atrapą" - stwierdziła.

Scheuring-Wielgus przekazała, że zgodnie z rozporządzeniem ws. ostrożności w organizacji zgromadzeń, także w instytucjach publicznych, zgłosiła się w piątek do głównego inspektora sanitarnego Jarosława Pinkasa z pismem, aby zareagował i wydał rozporządzenie, żeby rozprawy, które mają się odbyć w Trybunale Konstytucyjnym, po prostu się nie odbyły. "Dlaczego? Dlatego, że od soboty Warszawa jest czerwoną strefą i wiemy jakie są obostrzenia" - powiedziała.

Obowiązująca od 1993 r. ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zezwala na dokonanie aborcji, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.

W dwóch pierwszych przypadkach przerwanie ciąży jest dopuszczalne do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki. W wypadku czynu zabronionego – jeśli od początku ciąży nie upłynęło więcej niż 12 tygodni.

Posłanki KO protestują przeciwko możliwemu zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego; mówią o "barbarzyństwie"

W ubiegłym roku do Trybunału Konstytucyjnego trafił wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją przepisu ustawy, który dopuszcza aborcję ze względu na ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu. Pod wnioskiem podpisała się grupa ponad stu posłów PiS i Konfederacji. Termin rozprawy w Trybunale wyznaczono na 22 października.

W piątek wnioskiem do TK zajęła się sejmowa komisja ustawodawcza. Miała przyjąć stanowisko Sejmu w tej sprawie, jednak w głosowaniu posłowie podzielili się 14:14. W tej sytuacji dokument nie został przegłosowany. Projekt stanowiska, które przygotowało Biuro Analiz Sejmowych, podzielał argumentację posłów PiS i Konfederacji, że przepis pozwalający na przerwanie ciąży ze względu na ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu, jest niezgodny m.in. z art. 38 konstytucji ("Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia").

Zadowolenie z piątkowego rozstrzygnięcia wyraziły po zakończeniu obrad komisji posłanki Koalicji Obywatelskiej. "Pod osłoną pandemii, pod nieobecność posłów PiS, pod tchórzliwe milczenie wnioskodawców w Sejmie udało nam się zablokować krzywdzącą Polki opinię, którą Sejm miał wydać jako element działań pseudotrybunału w sprawie zakazu aborcji" - powiedziała Barbara Nowacka.

Przestrzegała, że wniosek KO, podpisany - jak to określiła - przez "fanatyków" uderzy w prawa i wolności kobiet. "Pod osłoną pandemii, wtedy, kiedy ludzie martwią się o swoje życie i zdrowie oni będą jeszcze dokładać jeden kamyk do i tak ciężkiego życia Polek. Zakaz aborcji ze względu na trwałe i nieodwracalne uszkodzenia płodu, barbarzyńskie przepisy, które w całym cywilizowanym świecie będą uchodziły za tortury, które rządzący rękami upartyjnionego i nieprawomocnie wybranego TK będą obowiązywały w Polsce" - stwierdziła Nowacka.

Zdaniem Kamili Gasiuk-Pihowicz "trzeba nie mieć serca", żeby chcieć skazać rodziców na to, by patrzyli na cierpienie swych dzieci. "Ale trzeba nie mieć też rozumu, żeby takie wnioski kierować do upolitycznionego TK i w tak barbarzyński sposób kształtować porządek prawny" - dodała posłanka KO. Podkreśliła, że prawo do przerwania ciąży to indywidualna, prywatna sprawa każdej rodziny, od której państwo powinno trzymać się jak najdalej. "Artykuł 47 konstytucji gwarantuje prawo do ochrony życia prywatnego, rodzinnego i decydowania o życiu osobistym, i poglądy skrajnych konserwatystów nie mogą zastępować obowiązującego w tym zakresie prawa" - wskazała Gasiuk-Pihowicz.

Wymieniła też szereg innych przepisów ustawy zasadniczej, które - w jej ocenie - naruszałyby ewentualny zakaz terminacji ciąży ze względu na uszkodzenie płodu. "To artykuł 30. mówiący o godności kobiet, art. 32. mówiący o równości wobec prawa, art. 68. mówiący o ochronie zdrowia" - wyliczała posłanka Koalicji Obywatelskiej. Jej zdaniem zakaz stałby ponadto w sprzeczności z prawem międzynarodowym.

Monika Rosa przekonywała, że zaostrzenie tzw. ustawy antyaborcyjnej (ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży) nie spowoduje ograniczenia liczby wykonywanych zabiegów. "Te aborcje będą się odbywały, ale wzrosną nierówności społeczne, bo kobiety które stać na to, wyjadą za granicę, aby odbyć aborcję w bezpiecznych warunkach. Te, których nie stać, będą szukały dramatycznej drogi ucieczki ze swojej trudnej sytuacji życiowej" - powiedziała Rosa.

Przypomniała, że w czwartek wraz z Nowacką i Katarzyną Lubnauer złożyła w TK wnioski o wyłączenie z rozprawy dotyczącej tzw. ustawy antyaborcyjnej dziesięciorga sędziów Trybunału, w tym prezes Julii Przyłębskiej. Jak mówiła, chodzi o sędziów związanych z PiS (jak Stanisław Piotrowicz lub Krystyna Pawłowicz) lub jednoznacznie opowiadających się przeciwko prawu do przerywania ciąży.

Głos na piątkowej konferencji zabrały też posłanka KO Aleksandra Gajewska oraz Kamila Ferenc z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Obowiązująca od 1993 r. ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zezwala na dokonanie aborcji, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.