Afera wokół kursu akcji firmy GameStop, największego sprzedawcy gier wideo na świecie, ma wiele odcieni. Przypomnijmy: wielkie fundusze zagrały na giełdzie na spadek cen akcji rzeczonej spółki, a mali inwestorzy zagrali przeciw wielkim funduszom. Gdy ci drudzy zaczęli wygrywać, przed pierwszymi stanęło widmo olbrzymich strat. Duzi postanowili uniemożliwić małym sianie zamętu. Nie może być tak, że plebs wykorzystuje reguły rynkowej gry przeciw swoim panom feudalnym, prawda?
Celowo używam takiego porównania. Oto, jak przekonuje filozof Grzegorz Lewicki, jesteśmy świadkami kolejnej odsłony przemiany cywilizacyjnej. Jego zdaniem zmierzamy ku nowemu średniowieczu, a elementem tego procesu jest m.in. powrót do stosunków feudalnych. Tę w dużej mierze trafną obserwację warto uzupełnić o istotny kontekst. Zajrzyjcie do portfela. Znajduje się tam coś, bez czego feudalizm nie mógłby się odrodzić, a także jedna z głównych przyczyn przerostu sektora finansowego, powiększających się nierówności i kryzysów finansowych.

Nie mamy pańskiego płaszcza…

Wiadomo, o co chodzi. O pieniądze. Papierowe pieniądze. Bo jeśli macie w portfelu gotówkę (co w dobie transakcji cyfrowych wcale nie jest takie oczywiste), to powinniście wiedzieć, że jej wartość nie bierze się z bezpośredniego powiązania z żadnym kruszcem czy towarem.
Reklama
Ten prolog był konieczny, by zrozumieć, dlaczego papierowy pieniądz jest źródłem niemal wszelkiego zła w gospodarce.
Czyją jest właściwie zasługą, że nie tylko my jako konsumenci, lecz także żadna instytucja nie może, ot tak, wymienić w skarbnicy banku centralnego 6860 zł na jedną uncję złotego kruszcu (kurs złota z 30 stycznia 2021 r.)? Proces odrywania walut od złota i srebra, napędzany potrzebą finansowania wydatków wojennych i zwalczania rozmaitych kryzysów, trwał oczywiście przez wiele dekad, a rozpoczął się już w drugiej połowie XIX w. Kropkę nad i postawił prezydent USA Richard Nixon w 1971 r. Po II wojnie światowej porządek monetarny, ustalony na konferencji w Bretton Woods, wyglądał mniej więcej tak: kluczową walutą był dolar powiązany ze złotem po sztywnym kursie 35 jednostek za uncję; na nim oparte miały być wszystkie pozostałe waluty, przy czym wymieniać dolary na kruszec u Amerykanów mogły wyłącznie banki centralne i rządy. Zwykli śmiertelnicy (już od dawna) – nie. Problemem tej wielopiętrowej konstrukcji było to, że każde państwo miało prawo do własnej polityki pieniężnej. Brakowało mechanizmu koordynacji. USA prowadziły politykę coraz bardziej inflacyjną, podczas gdy Europa zachowywała się dość konserwatywnie. Niedowartościowany początkowo dolar stawał się z czasem walutą przeszacowaną i przez to coraz mniej pożądaną przez inne państwa. Chociaż te zaczęły wymieniać dolary na złoto, USA nie rezygnowały z polityki inflacyjnej. Złote rezerwy Stanów gwałtownie stopniały. Taka sytuacja była nie do utrzymania. W 1971 r. Nixon ogłosił zniesienie wymienialności dolara. Jednostronnie, bez konsultacji z innymi rządami. Było to de facto ogłoszenie niewypłacalności.
A konsekwencje? „Nad horyzontem zawisło widmo wojen gospodarczych, załamania handlu i inwestycji oraz ogólnoświatowej depresji” – pisał libertarianin i ekonomista Murray N. Rothbard w książce „Złoto, banki, ludzie”. Ale USA były potęgą narzucającą reguły gry całemu światu. Podsunęły mu więc tzw. umowę waszyngtońską, którą próbowano ratować sytuację poprzez utrzymanie sztywnych kursów walutowych przy niewielkiej dewaluacji oficjalnego kursu dolara (do 38 dol. za uncję). Była to jednak wyjątkowo słabej jakości trytytka – pękła po niecałych dwóch latach. W 1973 r. realny kurs złota poszybował do poziomu ponad 200 dol. za uncję (choć zarówno keynesiści, jak i monetaryści wróżyli wcześniej, że po zniesieniu powiązania z dolarem spadnie do 10 dol.), a Europa straciła zdolność nabywania przeszacowanych dolarów. Kursy walut zostały uwolnione. Wyłonił się obecny system.
Treść całego artykułu można przeczytać w piątkowym wydaniu DGP i na eDGP.