Prywatyzacja sektora bankowego w Polsce była zbyt głęboka. Pokazał to kryzys finansowy - powiedział minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński na Welconomy Forum w Toruniu. Dodał, że konkurencja jest dobra, ale gospodarka zawsze potrzebuje pewnej równowagi.

Minister wziął udział w sesji "Rola instrumentów finansowych jako elementu rozwoju gospodarczego państwa".

"20 lat temu, jeszcze w tzw. okresie przedakcesyjnym, dotacje z Unii Europejskiej też były instrumentem finansowym. To nie był instrument zwrotny, bo jego nie trzeba było zwracać. Zyskujemy z tej organizacji (UE - PAP) duże wsparcie. Ono do tej pory płynęło głównie w formie dotacyjnej, ale to się zmienia. Rośnie udział instrumentów zwrotnych w ramach polityki spójności. W poprzedniej perspektywie finansowej było to ok. 1,5 proc., czyli ok. 1 mld euro. W obecnej perspektywie powinniśmy liczyć, że jest to ok. 5 procent, czyli ok. 4 mld euro. To rośnie" - mówił minister Kwieciński.

Dodawał, że Polska korzysta również z innych instrumentów zwrotnych, które nie są elementami polityki spójności. Wymienił wśród nich m.in. program COSME oraz Plan Junckera.

"Wcale nie są to skromne kwoty, wydatki inwestycyjne. Z Planu Junckera już mamy zatwierdzone decyzje na prawie 30 mld zł. Realne wsparcie z tego planu wynosi 10 mld zł. Widać, że rola instrumentów zwrotnych rośnie. Czekamy w tej chwili na ogłoszenie propozycji ze strony Komisji Europejskiej odnośnie nowego budżetu. Ta propozycja powinna być przez KE ogłoszona 2 maja. Jestem przekonany, że będzie się tam dużo więcej mówiło o instrumentach finansowych niż o poprzedniej perspektywie finansowej" - wskazał szef resortu inwestycji i rozwoju.

Reklama

Dodał, że wcześniej te instrumenty finansowe głównie "chodziły" z poziomu krajowego, a obecnie bardzo silnie "chodzą" na poziomie regionalnym w ramach RPO.

"Skala ich wykorzystania jest różna w zależności od regionu. W woj. wielkopolskim, dolnośląskim czy pomorskim oraz mazowieckim dobrze z tego korzystają. One mogą generować za te same środki przeznaczane przez sektor publiczny znacznie większy wolumen inwestycji. Za te same środki możemy zrobić znacznie więcej inwestycji. Po drugie, z tego kapitału, który tam jest przekazany, możemy parokrotnie korzystać, parę razy obrócić tymi pieniędzmi, a nie tylko raz. Po trzecie, my je dostajemy w postaci kapitału, czyli jak obrócimy, to nie musimy ich zwracać do UE, tylko one u nas zostają i mogą służyć przez lata. Możemy budować bazę kapitałową dla instrumentów finansowych zarówno na poziomie krajowym, jak i regionalnym" - mówił Kwieciński.

Wskazał, że to przygotowuje Polskę do momentu, w którym nie będzie w takim stopniu korzystała z dotacji unijnych. "Już kolejna perspektywa nie będzie tak hojna jak poprzednia, ale nasze potrzeby w zakresie inwestycji nie zmaleją" - ocenił.

Ocenił, że co prawda Polska jest na zaawansowanym etapie modernizacji sieci dróg, ale w tej mierze będzie nadal sporo do zrobienia. "Z kolejami dopiero ruszyliśmy, a np. żegluga śródlądowa jest jeszcze daleko w tyle. Tam potrzeby będą bardzo duże" - wspomniał Kwieciński.

Jego zdaniem polskie doświadczenie pokazało, że prywatyzacja sektora bankowego była zbyt głęboka, gdyż w szczycie blisko 80 procent tego rynku było w rękach kapitału zagranicznego.

"Kryzys, który się pojawił w 2009 roku od razu pokazał, że instytucje finansowe, które były kontrolowane przez kapitał zagraniczny zaczęły wycofywać swoje aktywa z Polski, gdyż gdzie indziej miały problemy. Nasza gospodarka, pomimo, że nie była tak dotknięta kryzysem, opierała się na polskich instytucjach finansowych. Całą sytuację ratowały bank PKO BP i Bank Gospodarstwa Krajowego. To były te instytucje, które wtedy zasilały polską gospodarkę kredytem. Zawsze konkurencja jest dobra, ale gospodarka zawsze potrzebuje pewnej równowagi" - mówił Kwieciński. (PAP)

Tomasz Więcławski

>>> Polecamy: Państwo doi banki, a one klientów. Wszyscy zapłacimy za frankowiczów