Partia jest najważniejsza. Podobnie lojalność wobec niej. Legitymacja warunkiem koniecznym. Tak można podsumować rządową rekonstrukcję, w której PiS postawił na sprawdzonych polityków, nie zamierzając ryzykować na ostatniej prostej przed wyborami parlamentarnymi. A takim ryzykiem byliby ministrowie niezależni, wynajęci eksperci, którzy mogą zrobić na jakimś etapie woltę i postawić partyjne plany pod znakiem zapytania albo chociaż wzbudzić nieufność wobec ich realności.
Charakter rekonstrukcji określiła minister finansów Teresa Czerwińska i jej – mówiąc delikatnie – dystans do piątki Kaczyńskiego. PiS zamiast grzać się medialnie w blasku pakietu obietnic, zmagał się z problemem, jakim miało być finansowanie wyborczego menu. Kryzys wywołała była już minister finansów, która mniej lub bardziej wprost wskazywała, że piątka jest zbyt kosztowna, że ciężko ją będzie zmieścić w planie wydatkowym i generalnie za bardzo socjalna, a mało inwestująca w rozwój.
Dlatego Jacek Sasin jako wicepremier, Elżbieta Witek szefująca resortowi spraw wewnętrznych, Michał Dworczyk awansujący na konstytucyjnego ministra czy Marian Banaś na czele całego Ministerstwa Finansów dają rękojmię wykonywania planu prezesa. Na kilka miesięcy przed najważniejszym politycznym starciem nie ma miejsca na eksperymenty i ryzyko, że przejdzie jakiś pomysł, który da paliwo opozycji i trzeba będzie go medialnie rozbrajać tygodniami.