O ile tuż przed reformą oświaty miała ona tylko 26 proc. przeciwników, o tyle dziś źle ocenia ją już ponad połowa Polaków. A jesienią niezadowolonych może jeszcze przybyć.

Czy likwidacja gimnazjów to dobry pomysł?

Z jednej strony 46 proc. uczniów w Warszawie zostało przyjętych do szkoły pierwszego wyboru. Z drugiej – ponad 3 tys. nie dostało się do żadnej placówki. – W tym 756 z czerwonymi paskami – podały wczoraj władze Warszawy. Łącznie do szkół średnich w stolicy aplikowało 47 tys. osób, z czego 17 tys. spoza miasta. – Kryteria przyjęć były znacznie wyższe niż rok temu, świadectwo z czerwonym paskiem nie gwarantowało sukcesu – przyznała na konferencji prasowej wiceprezydent miasta Renata Kaznowska.

W Poznaniu do żadnej z wybranych szkół nie dostało się 3,4 tys. dzieci. We Wrocławiu – 1,6 tys. Co z nimi będzie? MEN uspokaja. – Wyraźnie podkreślamy, że 1 września każdy uczeń znajdzie miejsce w szkole – zapewnia Anna Ostrowska, rzeczniczka resortu.

Nie zmienia to faktu, że chaos związany z reformą oświaty wpłynął na nastawienie Polaków. Jeszcze cztery lata temu w sondażu IBRiS niemal 70 proc. ankietowanych popierało likwidację gimnazjów. Najnowsze badanie tego instytutu przeprowadzone dla DGP i RMF FM dowodzi, że obecnie odsetek zwolenników reformy to już tylko 40 proc., a ponad połowa pytanych ocenia ją źle. Czy to może wróżyć przedwyborcze kłopoty PiS?

Reklama

– Jeżeli jesienią media będą chętnie pokazywać sytuację w szkołach, np. przepełnione klasy czy dwuzmianowość, to takie obrazki mogą przemówić niektórym do wyobraźni – przyznaje osoba z rządu.

– To zrozumiałe, że w początkowej fazie tego ogromnego przedsięwzięcia pojawiają się głosy nieprzychylne. Ale chwilowe trudności nie powinny przysłonić korzyści płynących z reformy edukacji – komentuje rzeczniczka MEN, Anna Ostrowska.

Czy szkolne kłopoty wpłyną na wybory?

Najsurowiej zmiany w szkolnictwie oceniają ci, którzy niedawno opuścili szkoły lub jeszcze się uczą, czyli osoby w wieku 18–29 lat. W opinii 71 proc. z nich reforma jest zdecydowanie nieudana. O sukcesie reformy najczęściej mówią osoby w wieku 60–69 lat (46 proc.). Mniej krytycznie nastawieni są także beneficjenci programu „Rodzina 500 plus”. Za sukces reformę uważa 54 proc. z nich, a przeciwnego zdania jest 44 proc. W przypadku osób nieotrzymujących świadczeń wychowawczych już tylko 36 proc. uważa, że reforma jest udana, a 56 proc. jest zdania, że nie. Pozytywne oceny zmian w szkole przeważają wśród mieszkańców wsi, ale także dużych miast.

Badani dosyć jednoznacznie wskazują, że płynne wprowadzenie podwójnego rocznika do szkół średnich to głównie odpowiedzialność rządu. Inaczej sądzi MEN. – Młodzież uczęszczająca do szkół ponadpodstawowych jest objęta obowiązkiem nauki. Samorząd musi zapewnić uczniom naukę w szkołach ponadpodstawowych/ponadgimnazjalnych – podkreśla rzeczniczka resortu Anna Ostrowska.

Dla samorządowców zmagających się z rekrutacją podwójnego rocznika najważniejszy wniosek z sondażu jest taki, że to nie oni są wskazywani jako podmiot w największym stopniu odpowiedzialny za przeprowadzane zmiany w szkołach. – Już trzy lata temu ostrzegaliśmy, czym to się skończy, ale minister Zalewska parła do przodu. Wskazywaliśmy, że w subwencji oświatowej brakuje pieniędzy, ale w praktyce postanowiono się wesprzeć dochodami własnymi władz lokalnych – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.

Odpowiedzi na trzecie pytanie pokazują, że mimo krytycznych ocen większość badanych nie spodziewa się, by perturbacje z reformą wpłynęły negatywnie na wynik PiS w jesiennych wyborach. Osłabienia partii rządzącej spodziewa się 27 proc. pytanych, czyli mniej niż stanowi potencjalny elektorat partii opozycyjnych. – Największe problemy z reformą nie wystąpią na terenach, gdzie PiS zbiera najwięcej głosów, bo kłopoty widzimy w dużych miastach – ocenia Marcin Duma z Ibris-u.

>>> Czytaj też: Rekrutacja 2019. Piontkowski: W szkołach przygotowano 103 tys. miejsc więcej dla absolwentów