Wskazują na tę możliwość jako sposób pożyczenia przez rząd gromadzącego się w gospodarce nadmiaru oszczędności i wydania ich na inwestycje publiczne, oświatę, zdrowie i ochronę klimatu.
Walcząc z COVID-19, rządy i tak muszą zwiększać dług publiczny, ale boją się, że w którymś momencie rynki przestraszą się jego wielkości i zaczną sprzedawać obligacje. Wywołałoby to spadek ich cen, a tym samym wzrost długoterminowych stóp procentowych, co zwiększałoby koszty obsługi długu. Ekonomiści mówią, że nie trzeba się bać spadku cen obligacji, ponieważ nadchodząca zima sekularnej stagnacji, będąca efektem starzenia się społeczeństw i niskiej kapitałochłonności inwestycji w nowoczesnych branżach gospodarki, jeszcze długo będzie generowała nadmiar oszczędności w przedsiębiorstwach, co sprawi, że obligacje skarbowe będą miały u inwestorów nieustające wzięcie.