W grudniu 1974 r. pewien amerykański ekonomista, będąc na lekkim rauszu, naszkicował wykres, który zmienił historię USA. Dzisiaj może on ocalić polski budżet i gospodarkę
ikona lupy />
Krzywa Laffera / Wikimedia Commons
Na pewno wiecie, że nasza płaska Ziemia spoczywa na grzbiecie czterech olbrzymich słoni, które na skorupie wielkiego żółwia przemierzają kosmos. Wiecie też, że magia istnieje. I że znając odpowiednie zaklęcia, decydenci w sprawach polityki gospodarczej państwa mogą jednocześnie obniżać podatki, podnosić wydatki, zwiększać przychody budżetowe i stymulować wzrost PKB. To przecież oczywiste, czyż nie?
Owszem, ale w świecie fantasy. Niestety, o tym, że rzeczywistość naszego łez padołu jest odrobinę bardziej skomplikowana niż dowcipne powieści ze „Świata Dysku” Terry'ego Prachetta, nasz rząd chyba zapomniał. Z jednej strony chce obniżać podatki dochodowe (osobom do 26. roku życia nawet do proc., a reszcie z 18 do 17 proc.) i podnosić koszty uzyskania przychodu. Z drugiej – rozdawać emerytalne trzynastki czy świadczenia 500 plus już na pierwsze dziecko, utrzymując jednocześnie dyscyplinę finansów publicznych. Tyle że tak się nie da. Nie w tzw. długim trwaniu.
Reklama
Chociaż dzisiaj na pierwszy rzut oka wszystko działa bez zarzutu, prędzej czy później ujawnią się słabości wdrażanej strategii. Albo... nie ujawnią. Wszystko zależy od tego, czy nasz rząd wyciągnie właściwą lekcję z najsłynniejszego wykresu w dziejach współczesnej ekonomii – krzywej Laffera.

Medal dla bubka

31 maja prezydent USA Donald Trump ogłosił, że Arthur Laffer – współautor koncepcji ekonomicznych, które ukształtowały trzy dekady amerykańskiej polityki gospodarczej – otrzyma Prezydencki Medal Wolności, jedno z najbardziej prestiżowych odznaczeń państwowych w tym kraju. 79-letni dziś Laffer z pewnością je przyjmie z wielkim samozadowoleniem. Słynie bowiem nie tylko z błyskotliwych analiz ekonomicznych i ciętego języka, lecz także nieprzeciętnego zadufania w sobie. Chociaż jako medialny ekspert ekonomiczny ma na koncie mnóstwo nietrafionych przewidywań, nigdy nie przyznaje się do błędu. Na przykład do dzisiaj nie oddał centa, o którego założył się publicznie z inwestorem Peterem Schiffem w 2006 r. Laffer przekonywał wtedy, że w USA nie będzie żadnego kryzysu finansowego... Niektórzy (zwłaszcza ci znajdujący się na gospodarczej lewicy), uważają, że do katalogu kompromitacji Laffera należałoby zaliczyć także jego słynny wykres przedstawiający zależność między podatkami a przychodami budżetu państwa. Tu jednak posuwają się zbyt daleko.
Akurat krzywa Laffera opisuje rzeczywiste zjawisko i obrazuje jedną z najbardziej pouczających obserwacji w dziejach powojennej ekonomii. Amerykański ekonomista stworzył przedstawiający ją wykres w grudniu 1974 r. w trakcie zakrapianego winem spotkania ze współpracownikami prezydenta Geralda Forda, m.in. Dickiem Cheneyem (po latach wiceprezydentem USA skarykaturowanym w filmie „Vice” z Christianem Bale'em w roli tytułowej).
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP