Prawdziwi zwycięzcy nadwiślańskiej transformacji i zwolennicy społecznego oraz ekonomicznego status quo. Ci, którzy zapytani o poglądy na gospodarkę odpowiedzą: „takie normalne, zdroworozsądkowe, wolnorynkowe”. Ci, którzy w minionym 27-leciu polską lewicę najpierw obłaskawili, a potem kęs po kęsie pogryźli, przeżuli i strawili.
Zagrożenie jest o tyle większe, że liberałowie wyglądają (poza kilkoma wyjątkami) niegroźnie. Są dobrze ubrani. Mają dobre maniery. Umieją też spokojnie wykładać swoje racje. Często podpierając się terminami takimi jak wolność, zjednoczona Europa i demokracja (równość czy sprawiedliwość niestety pojawiają się dużo rzadziej). Co właściwie przez te pojęcia rozumieją? Tego nie wiadomo. Gdy się ich o to pyta, odpowiadają lekko zniecierpliwieni, że to nie czas na filozoficzne rozważania. Najpierw trzeba oderwać od władzy PiS. A potem się zobaczy.
Pichcenie przystawki już się zaczęło. Kierowana przez Grzegorza Schetynę Platforma pragmatycznie przesuwa się w kierunku centrum, odbierając głosy PiS. To ci, którzy w 2015 r. uwierzyli w dobrą zmianę, a teraz żałują, bo Trybunał Konstytucyjny, Misiewicz i religia smoleńska to dla nich jednak zbyt wiele. Do tego PO ma nadzieję, że Kaczyński i spółka przez najbliższe dwa lata się jeszcze trochę zużyją. Wtedy w 2019 r. możliwy jest parlamentarny remis. Kto będzie wtedy rządził? To zależy od przystawek. PiS pracuje nad tym, jak wchłonąć swoją, czyli ruch Kukiz’15. Liberałowie (nieważne, czy to jako PO, czy jako Nowoczesna) w ten sam sposób próbują wypiec sobie lewicę.
Oczywiście zjadany nie może mieć świadomości, że leży na patelni. Obóz mieszczańsko-liberalny musi więc tak zaaranżować polityczną narrację, by przystawka sama poczłapała w kierunku palnika. Przekonana, że to najrozsądniejsze wyjście. Wehikuł do tego liberałowie mają, bo nadal kontrolują sporą część środków przekazu. PiS wprawdzie trochę ograniczył ich wpływy, ale zdobytymi przyczółkami bynajmniej się z lewicą nie podzielił (nie miał w tym żadnego interesu). Tak czy owak lewica pozostaje bez przychylnych sobie mediów. Musi sobie więc radzić podgryzaniem POPiS-owego duopolu metodami partyzanckimi. I choć pod tym względem jest i tak lepiej niż 10 lat temu, to trzeba pamiętać, że muzykę politycznych narracji ciągle gra ktoś inny.
Jedną z takich melodii graną przez liberałów konsekwentnie od lat jest piosenka o strasznym PiS reprezentującym najciemniejsze siły tkwiące w naszym społeczeństwie (nacjonalizm, antysemityzm, antyinteligenckość, rasizm etc.). Ta melodia powtarza się w formie różnych coverów. Były hity takie jak „Małpa z brzytwą” (o Lechu Wałęsie), „Spoceni mężczyźni w pogoni za władzą” (to o PC) czy „Jarek dyktatorek” (wiadomo o kim). Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie mówię, że PiS nie robi i nie mówi rzeczy fatalnych, bo je robi i mówi. Kontestuję jedynie przekonanie, z którym w obozie liberalnym w zasadzie dyskutować dziś nie wolno. Czyli dogmat, że starcie PiS i PO to wojna kulturowa. Pojedynek rycerza bez skazy z diabłem, złem wcielonym (kto rycerzem, a kto diabłem, zależy od politycznych preferencji).
>>> Czytaj też: Krauze: Polska prawica nie ma gustu [WYWIAD]
Ta piosenka powtarzana była już tyle razy, że brzmi głośno również w lewicowych uszach. Przystawka myśli więc, że nie ma wyboru. Musi wejść na patelnię. Potem to sobie oczywiście racjonalizuje. Tak jak ostatnio w kilku tekstach Michał Sutowski z „Krytyki Politycznej”. Autor przekonuje, że lewica musi liczyć siły na zamiary. Jeśli więc chce zakończyć w 2019 r. czas pozaparlamentarnego limbo, to musi stworzyć centrolewicowy blok. Mają się nań składać niedobitki po Ruchu Palikota i masa upadłościowa po SLD (oba te projekty spajać może Barbara Nowacka) i oczywiście Razem. Taki sojusz pomaga centroliberałom (Nowoczesna i PO) w odsunięciu od władzy straszliwego „Kaczora”. A potem zaczynamy rozmawiać dalej.
Mainstreamowi obrońcy status quo oczywiście zacierają ręce. Bo przecież na to liczyli. Powtarza się więc ten sam scenariusz, który przerabiamy od początku transformacji. I to na różnych poziomach. Niepewni swego postkomuniści dogadują się z „niespoconą” częścią Solidarności, czemu patronuje „Gazeta Wyborcza”. Unia Pracy wchodzi w koalicję z SLD. Ikonowicz i paru innych lewicowców rozpuszcza się w liberalnym projekcie Ruchu Palikota. Skutkiem jest utwierdzenie gospodarczej hegemonii neoliberałów, zepchnięcie lewicy do światopoglądowego skansenu i oderwanie od słabych oraz przegranych, którzy powinni stanowić naturalnie rację istnienia każdego lewicowego ruchu (inaczej po co komu lewica?). Emancypacja zaś wielkiego koła zamachowego postępowej polityki zmienia się w zabawkę dla uprzywilejowanej klasy średniej. Czy to nie dokładnie przeciw temu zjawisku zbuntowało się w ostatnich latach paru co bardziej postępowych publicystów? Czy to nie z oporu przeciw dniu świstaka powstała Partia Razem bądź rozrabiający temat mafii reprywatyzacyjnej Jan Śpiewak i Miasto Jest Nasze? Co się takiego zmieniło, że niektórzy lewicowcy głoszą, że „tym razem to już na pewno będzie inaczej”. Jak to było z tą definicją obłędu według Einsteina? Powtarzanie w kółko tego samego w celu osiągnięcia innych rezultatów?
Co w zamian? Jest pewien pomysł. Wyobraźmy sobie ugrzecznionego prymusika, takiego maminsynka, który choć już trzydziestka na karku, zawsze wraca do domu punkt 22. To właśnie polska lewica ostatnich lat. Zawsze pierwsza w potępianiu antyrynkowego populizmu (żeby nie posądzili o komunizm), integracji europejskiej (żeby nie mówili, że prowincjonalizm) i indywidualizmu (żeby nie posądzili o komunizm). Jak taki prymusik może dorosnąć kiedykolwiek do roli suwerennej lewicy? Lewicy, która z zasady musi być antysystemowa. Która musi podważać kapitalistyczną bezalternatywność. Musi wreszcie (o tak!) robić tak, żeby „się elitom pod d... zapaliło”. Czyli zwracać uwagę na niesprawiedliwy rozdział bogactwa ekonomicznego, na patologiczną akumulację, na wyzysk i na kołtuństwo.
Ale żeby to zrobić, lewica nie może siedzieć w pokoiku u mamusi mieszczki. Trzeba się trochę powycierać po imprezach. Posłuchać innej muzyki, popić i pozażywać. Albo przespać się z tym i owym. W praktyce trzeba zejść w świat, który (zgodnie z liberalną narracją) uchodzi za twierdzę PiS albo straszliwych narodowców. Dokładnie tam, dokąd liberalno-mieszczańska mamusia nie pozwalała się lewicy przez lata zapuszczać.
Zgoda, że to już trochę się dzieje. Ruchy lokatorskie w różnych polskich miastach jak trzeba blokowały haniebne eksmisje i nagłaśniały systematyczne uwłaszczanie się bogatych na zasobie komunalnym. Pokazywały, że sądy nie są przezroczyste, a ich wyroki zbyt często sankcjonowały bezprawie brutalnej akumulacji. Inne pole to działalność związkowa zderzająca się z nagą przemocą kapitału nad pracą, która charakteryzuje całą III RP. Albo alterkapitalistyczne skrzydło ruchów miejskich odgrzebujących tradycje spółdzielcze i walczące z wszędobylską reklamą czy pożeraniem przestrzeni publicznej przez funkcje komercyjne. Czy wreszcie zainteresowanie dramatem średniej wielkości miasteczek, czego symbolem są takie inicjatywy jak „Miasto Archipelag” Filipa Springera.
Ale trzeba iść jeszcze głębiej. Dużo głębiej. Porzucić klasowe i estetyczne opory i spojrzeć łaskawszym okiem na przykład na kulturę kibicowską (już widzę, jak wielu lewaków łapie się za głowę w geście przerażenia) ometkowaną przez statecznych mieszczan jako siedlisko faszyzmu i ksenofobii. Nie krzywić się na przasność disco-polo i rzekomą prawicowość rapu. Sprawdzić, czy powtarzając tezy o wstecznym obliczu polskiego katolicyzmu ludowego, nie pomijamy jego socjalnego dorobku (zwłaszcza na polskiej prowincji w czasie bezwzględnej transformacji). Dostrzec godność w pogardzanych urzędnikach. Przeprosić się z populizmem i zaakceptować fakt, że lewica musi być populistyczna. Czy wreszcie zawalczyć o przywrócenie godności biedniejszym i słabiej wykształconym. Na przekór cytowanej wykładni Krzysztofa Janika, że „biedni nie głosują”, która zbyt często działa na lewicy jako miłe uchu samousprawiedliwienie. Nie chować, tylko rozwinąć postulaty wzmocnienia samorządu pracowniczego i spółdzielczości, radykalnie bardziej sprawiedliwych podatków, skrócenia czasu pracy (za tę samą płacę), powrotu do solidarnych emerytur i ustanowienia dochodu podstawowego na bazie 500 plus. Więcej Sandersa, Corbyna i Melenchona. Mniej Macrona i Renziego!
Oczywiście, że w wielu tych miejscach lewica napotka rywala w postaci PiS, Solidarności, narodowców czy Kukiza. Ale nie ma się co zrażać. To tylko dowodzi, że (wbrew dictum Janika) jest się o co bić. Efekt będzie trojaki. Po pierwsze, może wreszcie wtedy lewica znowu zacznie być komukolwiek potrzebna, a elity trochę się jej przestraszą (dziś boją się tylko PiS). Po drugie, faktycznie uda się wyłuskać parę nowych grup, warstw i środowisk, wychodząc poza dominującą dziś wśród wyborców i działaczy Razem bańkę lewicowców doktorantów. Po trzecie, taka lewica zacznie może napędzać stracha PiS, który ją na razie ignoruje. Wtedy ewentualne negocjacje na temat współrządzenia nabiorą rumieńców. A lewica przestanie być skazana na liberałów, co tylko zwiększy jej siłę przetargową.
Nie wiem, czy tego typu argumentacja może dziś na lewicy zyskać znaczące poparcie. Proponuję jednak przynajmniej otworzyć się na taką ewentualność. Inaczej przystawka pięknie się liberałom wysmaży, a lewica dalej będzie grała w swój przeklęty dzień świstaka.
>>> Czytaj też: Sawczenko: Na Ukrainie doszło do ekonomicznego ludobójstwa [WYWIAD]
veveveve(2017-05-29 08:01) Zgłoś naruszenie 19284
Cały czas mowa o "słabych i przegranych". A co lewica oferuje ludziom, którzy drogą ciężkiej pracy i wyrzeczeń potrafili coś osiągnąć.
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzEdward(2017-05-29 22:21) Zgłoś naruszenie 515
Pani lub Pana dwuzdaniowa myśl aż prosi o rozwinięcie - dlaczego uważa Pani,Pan że lewica ma oferować coś ludziom sukcesu - tych politycznie obsługiwały przez ostatnie 30 lat Sld, UD, UW, PO, PSL.
ali(2017-05-28 21:24) Zgłoś naruszenie 18012
Lewica by się dostać głosy ludu musi być antyestambliszmentowa. Ale jak to zrobić kiedy tworzą ją dzieci establiszmentu ? Jak "mój tato był w PRLu dyrektorem/kierownikiem/profesorem/badylarzem/Duńczykiem" chce za sobą porwać dzieci robotników ? Rysio Kalisz to nie jest jedyny kamień młyński u szyi lewicy. W zasadzie cała obecna się z takowych składa i właśnie dlatego leży na dnie.
OdpowiedzJJ(2017-05-28 21:55) Zgłoś naruszenie 17569
Ideologia lewicy jest oparta na falszywych, nielogocznych i nierealnych przekonaniach, wiec lewica zawsze bankrutuje predzej, czy pozniej.
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzMakintorz(2017-05-29 22:08) Zgłoś naruszenie 04
Raczej nie bankrutuje, ale to pewnie te z kategorii "później".
komentator(2017-05-29 12:41) Zgłoś naruszenie 1549
"Jeżeli na zebranie partii "reprezentującej pracowników" nie da się zaprosić prawdziwego robotnika, bo co otworzy usta to powie coś seksistowskego i striggeruje działaczki, to partia "reprezentująca pracowników ma problem." - wszystko w temacie, dziękuję, ostatni gasi światło.
Pokaż odpowiedzi (2)Odpowiedzzebra(2017-05-30 01:03) Zgłoś naruszenie 311
Nie ma. To "prawdziwy robotnik" ma problem, bo jako cham niewpuszczany do ludzi pozostanie poza nawiasem, bez wpływu na swój los, którym zajmą sie mniej prymitywni "prawdziwi robotnicy" oraz, przede wszystkim, "prawdziwe robotnice".
Makintorz(2017-05-29 22:10) Zgłoś naruszenie 313
Skoro nie umiesz pokroić chleba, to koniec, umierasz z głodu.
nikt.(2017-05-28 20:20) Zgłoś naruszenie 14364
Lewica w tym kraju zajmuję się tylko gender ,LGBT,multikulti Problemy zwykłych ludzi ich nie interesują.Zresztą na zachodzie to samo przykład upadającej pod rządami lewicy Szwecji.
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzLOL (2017-05-28 21:58) Zgłoś naruszenie 4169
ta Szwecja w waszych urojeniach upada, upada i jakoś złośliwie upaść nie chce (wiem. wiem kucyku – już tej jesieni, tak jak pan Janusz powiedział xD) ile lat ja już słyszę tę zgraną śpiewkę? będzie ze dwadzieścia albo lepiej xD
Pleban(2017-05-28 21:33) Zgłoś naruszenie 13745
Ależ panie redaktorze, lewica ma sie świetnie - przecież jest wlasnie w osobie PiSu u władzy.
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzMakintorz(2017-05-29 22:15) Zgłoś naruszenie 319
PiS jest prawicowe pod każdym względem. Nawet akcja 500+ jest nie programem a rozdawnictwem - czyli jest takie, jak prawica rozumie politykę socjalną: "rozdawnictwo".
Cort(2017-05-29 11:46) Zgłoś naruszenie 13216
Niestety tekst kompletnie ignoruje kluczowy problem: roli nurtu, co po angielsku nazywa się identity politics albo social justice, a po polsku "równościowością", a którego ideologicznym kręgosłupem jest radykalna teoria feministyczna. To jest od pewnego czasu najbardziej intelektualnie prężny nurt światowej lewicy, od czasów czarnego protestu zyskuje także wpływy w partii Razem. No i to jest problem, bo nie da się reprezentować ludu uważając jednocześnie ten sam lud za gromadę patriarchalnych, mizoginicznych, heteronormatywnych, mięsożernych barbarzyńców. Inaczej: populizm polega na mówieniu ludziom: jeśteście fajni tacy jacy jesteście, należy wam się więcej od życia. "Równościowość" natomiast polega na mówieniu: jesteście ukształtowani przez patrarchat, normy wg których żyjecie, to co myślicie i mówicie jest problematyczne, musicie uznać ten stan rzeczy, rozpoznać swój przywilej i podjąć wysiłek poprawy, tzn. pozbycia się seksizmu, mizogonii, homofobii, transfobii, etc. To nie jest strategia budowy udanego ruchu populistycznego, to jest strategia budowy sekty. Jeżeli na zebranie partii "reprezentującej pracowników" nie da się zaprosić prawdziwego robotnika, bo co otworzy usta to powie coś seksistowskego i striggeruje działaczki, to partia "reprezentująca pracowników ma problem.
Pokaż odpowiedzi (2)OdpowiedzCort(2017-05-29 19:15) Zgłoś naruszenie 344
Owszem, lud składa się w większości z osób białych, zdrowych, heteroseksualnych i cis, obojga płci. Osoby te mają zinternalizowaną pewne normy kulturowe, które można (w sensie antropologicznym) określić jako patriarchalne. I lud (dalej płci obojga) sobie te normy ogólnie rzecz biorąc ceni, i nie ma ochoty odczuwać z tego powodu jakiegoś poczucia winy, ani tym bardziej ich demontować w imię takiej czy innej akademickiej teorii. Wymienianie kobiet wśród pozostałych mniejszości jest nieporozumieniem, większość kobiet ma wspomniane patriarchalne normy zinternalizowane dokładnie tak samo jak ich ojcowie, bracia i partnerzy, i wcale nie ma zamiaru przeciw nim występować (wiem że z teorii wynika co innego, co zrobić). Pozostałe wymienione przez Pana/Panią grupy są zbyt małe, żeby wyłącznie na skierowanym do nich przekazie zbudować liczący się politycznie ruch populistyczny. Oczywiście możecie próbować zrobić populizm po swojemu, tylko żeby się to udało to wskazywać przeciwnika trzeba czytelnie - skoro tak naprawdę są nim biali, zdrowi, heteroseksualni mężczyźni (bo przecież globalny kapitalizm to też ostatecznie efekt patriarchatu, obali się go niejako przy okazji, prawda :)? ) to niech to idzie otwartym tekstem, kobiety miast i wsi na pewno gremialnie taki ruch poprą :D
armadyl(2017-05-29 16:41) Zgłoś naruszenie 28
Bo w ludzie, jak powszechnie wiadomo, nie ma ani kobiet, ani osób homosekstualnych, ani niepełnosprawnych, ani chorych psychicznie. Lud składa się wyłącznie z białych, zdrowych, heteroseksualnych mężczyzn, prześladowanych przez feministki.
alternatywa a nie przystawka(2017-05-29 12:15) Zgłoś naruszenie 1318
Przede wszystkim Kukiz15 nie jest przystawką PiSu a wynika to ze skrętu PiSu w socjal oraz przepchnięcia kilku ustaw regulacyjnych i kontrolnych (ustrój rolny, apteki, prepaid) Być może jest tak, że włodarze PiSu zakładają iż sprawy przyschną ale tak nie będzie co jeszcze bardziej dobitnie dowodzi tezie, że zarówno redaktor Woś jak i PiS nie rozumieją wyborców Kukiz15 Obecnie K15 odsuwając na bok Narodowców i budując ciało merytoryczne kształtuje realną alternatywę a nie przystawkę.
Odpowiedzciekawe25(2017-05-29 00:07) Zgłoś naruszenie 12939
Najlepiej w duchu dyktatury proletariatu zacząć wspierać 37% suwerena w jego destrukcji państwa, zgodnie z leninowskim "czym gorzej tym lepiej". Jak już odnowiciele moralni dobrej zmiany zniwelują wszelkie instytucje państwowe, reguły prawne będzie można pomyśleć o likwidacji opresji - państwa, struktury ciągłego wyzysku klasowego, w drodze przejęcia władzy przez kadrową partię wysoko uświadomionego aktywu rewolucyjnego partii kierowników (niech będzie doktorantów...). Wcześniej zniszczeni zostaną wrogowie klasowi - elity, mainstream, mieszczaństwo.... No i ta przebrzydła własność. Każdemu wedle potrzeb, ale przecież żołądki jednakowe... Autor przeniósł się w jakiejś kapsule czasu z Moskwy - Petersburga 1916 roku? Najbardziej pyszne w tym tekście jest kalkulowanie na koalicję z PIS. Po co koalicja - od razu się przyłączcie, (Pani doktor Ogórek...). Będzie jasne o widoczne kto gdzie i z kim.
Odpowiedztyle_wtemacie(2017-05-29 07:31) Zgłoś naruszenie 12196
dla mnie lewica to postkomunizm i tak samo jak faszyzm powinien być ustawowo zabroniony
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzMakintorz(2017-05-29 22:12) Zgłoś naruszenie 348
Lubisz lizać pański trzonek, może twoje dzieci będą inne.
uchodźca z SLD(2017-05-28 21:10) Zgłoś naruszenie 107134
Polska lewica zdradziła ludzi pracy, najsłabszych zostawiła na żer bezwzględnych liberałów.
Pokaż odpowiedzi (1)Odpowiedzseductivebarry (2017-05-28 23:15) Zgłoś naruszenie 413
kurica nie ptica, SLD nie lewica
leszek z Poznania(2017-05-28 23:11) Zgłoś naruszenie 48141
świetny tekst. Działajcie, bo teraz elektorat lewicowy teraz głosuje na na PiS, !!!!!!!!!!!!!!!!!11
OdpowiedzRobol.(2017-05-29 18:13) Zgłoś naruszenie 2320
Nie wiem co jest potrzebne w tym kraju aby narodziła się lewica. Dociskanie śruby przez pracodawców nie powoduje u nas masowych protestów pracowniczych. Ludziom jest dobrze - teki z tego wniosek. Rzadko gdzie pracownicy potrafią zawalczyć o swoje. Podzielone i rozdrobniony związki zawodowe, których szefowie sterowania są jak marionetki przez pracodawców, są u nas w zasadzie antylewicowe, wręcz utożsamiać się z prawicą. Partia Razem jest zbiorem młodych inteligentów, którzy pięknie mówią i pewnie pięknie myślą o socjaliźmie. Kiedyś spytałem Razemów, gdzie są wśród was robotnicy, ci z którymi się zawsze lewica kojarzyła, którzy byli jej motorem. Nie ma tam ich... No może jakiś promil. Najciekawsze jest to, że ci robotnicy nie są zainteresowani. Ani lewicą, ani związkami zawodowymi, ani żadną działalnością. 25 lat dobrobytu swoje zrobiło. ;)... Ciepła woda dalej się sączy... A nam jest miło i błogo.
OdpowiedzKamil Tumu(L)ec(2017-05-28 22:15) Zgłoś naruszenie 2115
Wspaniały artykuł! Zwłaszcza podoba mi się akapit o kibicach. Pięknie to kontrastuje z zasadą "no platform" partii Razem. Uważam że jest ona właśnie na kursie opozycyjnym do tez Wosia. I przez to przegra.
Pokaż odpowiedzi (1)Odpowiedzd.(2017-05-29 18:58) Zgłoś naruszenie 33
"No platform" dotyczy środowisk i partii neonazistowskich i ostro narodowych. A nie kibiców jako całości. Wyobraź sobie np. że ja jestem równocześnie kibicem i członkiem Razem. Naprawdę, nie każdy kto chodzi na mecze jest *******
Endru(2017-05-29 00:35) Zgłoś naruszenie 1716
Bo w Razem nie ma Lepperów. I to jest problem. Bez Lepperów nie ma lewicy w Polsce.
OdpowiedzSmoczyca(2017-05-29 15:22) Zgłoś naruszenie 34
A jak, Szanowny Autorze, lewica ma się integrować z kulturą kibicowską i jednocześnie dążyć do równouprawnienia kobiet? O ile ksenofobię i niechęć do uchodźców można jeszcze uznać za tematy "drugorzędne" (bo przecież statystycznie niewielu w Polsce obcokrajowców), to co z tym feminizmem zrobić? Jak go "sprzedać" facetom, dla których kobieta to albo ta porządna i godna szacunku (zaliczają się: matka, siostra, córka i obecna żona) albo ****** i szmata (zaliczają się: wszystkie pozostałe, a zwłaszcza byłe żony i dziewczyny, te, które odmówiły, lesby i feministki)...
Pokaż odpowiedzi (1)Odpowiedzrównościowiec(2017-05-30 16:58) Zgłoś naruszenie 253
Nijak. Równouprawnienie już się de facto dokonało (oczywiście poza "kompromisowym" prawem aborcyjnym) to, co ruch feministyczny proponuje teraz, to uprzywilejowanie, koncesje na rzecz kobiet i przegięcie wskazówki w drugą stronę. Albo masowość, albo tworzenie sekty opartej na akademickich założeniach stojących w jaskrawej kontrze do przekonań większości społeczeństwa.