Komisja Europejska - która porównywała ustawę o Sądzie Najwyższym i nowelizację ustawy Krajowej Radzie Sądownictwa z przyjętymi w lipcu rekomendacjami wobec Polski - zdecydowała w środę o uruchomieniu wobec Polski art. 7.1 traktatu unijnego. Wiceszef KE Frans Timmermans informując o tej decyzji dodał, że KE daje Warszawie trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji dotyczących praworządności.

"Jest to kolejna, polityczna decyzja Komisji, mająca na celu zdestabilizowanie sytuacji w naszym kraju. Jest to decyzja niepodyktowana troską o Polskę, o prawo i praworządność, ale o to, żeby lewicowo-liberalna Komisja nadal wspierała totalną opozycje w naszym kraju, która aktywnie zabiega od miesięcy o pomoc z zagranicy"- powiedział PAP Poręba. Jak ocenił, "powinniśmy zachować spokój".

Poręba zaznaczył, że "na razie sprawa trafia na Radę Ministrów ds. Europejskich, gdzie propozycja KE musi zyskać poparcie 22 krajów". "Potem ewentualny, kolejny krok, to przekazanie sprawy na posiedzenie Rady UE, czyli szefów rządów UE, gdzie będzie wymagana jednomyślność. Jestem pewien, że w finalnym efekcie dojdzie do kompromitacji Komisji Europejskiej, której postulaty nie będą miały aprobaty wszystkich szefów rządów, jako czysto polityczne i nie mające wiele wspólnego z tym co dzieje się w Polsce"- mówił Poręba.

Art. 7.1 unijnego traktatu mówi, że na uzasadniony wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada UE (składająca się z przedstawicieli wszystkich państw członkowskich) większością czterech piątych, po uzyskaniu zgody PE, może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez kraj członkowski wartości unijnych; przed dokonaniem takiego stwierdzenia Rada wysłuchuje dane państwo i, stanowiąc zgodnie z tą samą procedurą, może skierować do niego zalecenia.

Reklama

Timmermans powiedział na środowej konferencji prasowej, że "Komisja jest gotowa, w konsultacji z PE i Radą, do ponownego rozważenia swojej uzasadnionej propozycji". "To nie jest opcja nuklearna. Prosimy teraz Radę i PE o to, co Komisja robiła przez ostatnie dwa lata: o przeanalizowanie sytuacji i zadecydowanie, czy w opinii tych dwóch instytucji istnieje wyraźne ryzyko poważnego zagrożenia dla praworządności" - powiedział wiceszef KE. (PAP)