Nie rozumiem kto i po co wpadł na pomysł, by organizować spotkanie V4 w Jerozolimie, wskutek różnych błędów głównie polskiej dyplomacji, zamiast V4, gdzie Polska odrywała wiodącą rolę, mamy dzisiaj grupę V3, w której miejsce Polski zajął w jakimś sensie Izrael - ocenił b. premier Donald Tusk.

"Nie rozumiem kto i po co wpadł na pomysł, żeby organizować spotkanie Polski, Czech, Węgier i Słowacji w Jerozolimie, w Izraelu. Wiem jedno, że wskutek różnych błędów i potknięć, niestety głównie polskiej dyplomacji, dzisiaj zamiast V4, grupy, gdzie Polska odrywała przez lata wiodącą rolę, rolę niekwestionowanego lidera, mamy dzisiaj grupę V3, w której miejsce Polski zajął w jakimś sensie Izrael" - powiedział w środę w TVN24 Tusk.

Mówił, że mamy dzisiaj władzę, która "poprzez różne nierozsądne gesty, choćby tę słynną ustawę IPN-owską, z jednej strony zbudowała wrażenie, że pojawiają się jakieś takie smugi, wątki antysemityzmu w polskim życiu publicznym, a z drugiej strony, w ułamku sekundy zdecydowała się na to, aby wspólnie z Izraelem pisać ustawę dla polskiego Sejmu".

Tusk postawił pytanie, czy do wyobrażenia jest sytuacja, aby za czasów, kiedy stał na czele rządu, premier Izraela przyjeżdżał do Warszawy i "mówił takie rzeczy o Polsce albo żebyśmy wysyłali ludzi do Izraela, żeby tam pisać ustawę dla polskiego Sejmu". "Przecież to są rzeczy - powiem szczerze - zupełnie niewyobrażalne" - powiedział Tusk.

Pytany o rezultaty ubiegłotygodniowej konferencji bliskowschodniej w Warszawie, Tusk powiedział: "Nie wiem, jaka była intencja polskiego rządu, że zdecydował się tę usługę dla Waszyngtonu w Warszawie zrealizować". "Usługę, tak, co do tego nie ma wątpliwości, interesu Polski tutaj nie widzę, może poza tym, że liczono na jakieś względy u prezydenta (USA Donalda - PAP) Trumpa w związku z tą usługą" - powiedział Tusk.

Reklama

Dziennik "Jerusalem Post" poinformował w ubiegłym tygodniu, że podczas pobytu w Warszawie, gdzie odbywał się szczyt bliskowschodni, premier Izraela Benjamin Netanjahu miał powiedzieć, że Polacy kolaborowali z nazistami w Holokauście. Informację tę zdementowała później ambasador Izraela w Polsce Anna Azari oraz kancelaria premiera Izraela. Według przedstawionych przez stronę izraelską wyjaśnień, w rzeczywistości szef izraelskiego rządu podczas rozmowy z dziennikarzami mówił o Polakach, nie o polskim narodzie ani państwie i odnosił się jedynie do tych Polaków, którzy współpracowali z nazistami.

Izraelski p.o. ministra spraw zagranicznych Israel Katz, odnosząc się w niedzielę do słów przypisanych przez media izraelskie premierowi Netanjahu, stwierdził: "Nasz premier wyraził się jasno. Sam jestem synem ocalonych z Holokaustu. Jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami i - tak jak powiedział Icchak Szamir (b. premier Izraela - PAP), któremu Polacy zamordowali ojca, +Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki+".

Polski rząd określił tę wypowiedź jako "haniebną i rasistowską". Po wypowiedzi Katza premier Mateusz Morawiecki odwołał wyjazd polskiej delegacji do Izraela na szczyt Grupy Wyszehradzkiej w Jerozolimie. Szczyt został odwołany, zamiast spotkania V4 w Jerozolimie zaplanowano rozmowy dwustronne premierów Grupy.

>>> Czytaj też: Ambasadorowie państw Unii poparli dyrektywę gazową nt. Nord Stream 2