Zdarzenie na pozór błahe, nie warte aż poematu. Ale przyjaciółka, świadek owego zdarzenia, opowiedziała mi o nim nie ze względów politycznych, lecz estetycznych: „Wyglądali wprost fantastycznie” — powiedziała. Zdziwiło mnie to, nie powiem. W końcu taki Czarnecki to nie Russell Crowe (mówię to bez złośliwości, ze mnie także żadna Julia Roberts). Okazało się, że nie o piękno przyrodzone jej chodzi, a o to nabyte. Panowie mieli cery zdrowe i poliki rumiane, włosy w nosach i uszach cudnie przycięte, zęby ładne, fryzury porządne. Ziemskie ich powłoki obleczone były w garnitury przedniej jakości, bez wątpienia uszyte na miarę. W ich butach niebo się mogło lepiej przejrzeć niźli w pobliskiej kałuży. Tak wykwintna była ich aparycja, że (podobno) wyraźnie odróżniali się nawet od przyzwoicie ubranego tłumu Żoliborza.
Brzmi to prawdopodobnie dla tych, którzy widują członków dobrze umocowanej, nieefemerycznej klasy politycznej, polityków długotrwałych i zawodowych, zwłaszcza mężczyzn (wśród kobiet nader zadbany wygląd jest mniej zaskakujący). „Socjoestetyka” tych panów jest wyjątkowa. W dużej większości mają polityczny syndrom gładzi. Inaczej niż większość plebsu, brwi mają przystrzyżone, okulary eleganckie, nogawki dokładnie do ziemi. Nie są może tak piękni jak celebryci; ich ubrania nie kosztują tyle za kilogram, co odzienie finansowej arystokracji. Wyglądają po prostu jak zwykli Polacy – miewają tusze, łysiny i naddatki narządu węchu. Ale to Polacy po kuracji witaminowej i korekcie konfekcji, filmowani przez gęstą pończochę, bliscy znajomi fryzjera i dentysty.
Gładź nie ma sympatii politycznych. Grzegorz Schetyna ma piękny uśmiech, Jarosław Kaczyński z bliska też prezentuje się nader „porządnie”. Raz na przykład szłam za Romanem Giertychem po ulicy i mało nie wpakowałam się na słup, podziwiając, jak czysto wygląda w porównaniu z otoczeniem. Nie da się tego dostrzec na ekranie telewizora. Kiedyś znów zaproszono mnie i paru innych rozczochranych publicystów do radia, z którego wychodził właśnie Jarosław Gowin – na widok jasnej czystości od niego bijącej od razu posklejały nam się rozdwojone końcówki włosów. Ta estetyczność i czystość wciąż mnie zaskakują.
Reklama
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP