Europa Środkowa zaś, ze swoją ksenofobią, religijnością czy konserwatyzmem obyczajowym jest w rozwoju racjonalności o stopień niżej. Tymczasem owe rzekome przesądy Europy Środkowej to po prostu kwestia takiej, a nie innej historii narodu i takiej, a nie innej wynikającej z tej historii opowieści.
A więc skąd przychodzimy, kim jesteśmy? Każda wspólnota ma zarys jakiejś opowieści, która wynika z jej kultury i historii i która na te pytania odpowiada. Opowieść taka nie musi być bogata w detal, nie musi być bardzo spójna; może składać się z obrazów i odczuć. Taką opowieść mamy i my, Polacy – niestety nie jedną, lecz dwie.
Nasza opowieść numer jeden to opowieść prawicy. Jej bohaterem jest naród – nie społeczeństwo, nie zbiór jednostek. Narracja ta ma zasadniczo strukturę Odysei: naród tuła się przez nieprzyjazne krainy, co i raz narażony na niebezpieczeństwo ze strony czających się wszędzie wrogów, by powrócić do nieokreślonego duchowego domu. Niekiedy zwycięża, a niekiedy niemal ginie z rąk zazdrosnych łotrów (Niemca i Moskala, targowiczan, Unii Europejskiej, wrogich elit). To opowieść manichejska i moralizatorska, a naród zawsze jest tu zwycięzcą moralnym: duszę ma czystą, serce dzielne, ducha mocnego. Naród nie ginie: nawet jeśli zostanie unicestwiony i pozostanie po nim jedynie pył wyschniętej krwi, to ten pył będzie niósł w sobie naród po drogach wygnania, on będzie naród (by zacytować Herberta). Cel tej wędrówki jest niejasny, lecz na pewno ma naturę eschatologiczną – może panowanie, może ukrzyżowanie, może wniebowstąpienie.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP
Reklama