Gdyby duet kobiet rozpoczął kampanię polityczną pod hasłem, powiedzmy, „inne PO” i zmusił przewodniczącego Platformy do ustąpienia w tak ważnej sprawie, jak warszawska lista wyborcza, satysfakcja Nowackiej byłaby zrozumiała. Tyle że nie było takiej kampanii, nie było starcia z okopanym na swoich pozycjach Grzegorzem Schetyną, nie ma też żadnego sukcesu, poza wygraną Schetyny, który mianował na listach w całej Polsce, kogo chciał. Nowacka nie rozumie, przynajmniej na głos, że „awans” Kidawy-Błońskiej na premiera jest skutkiem tego, że jest ona człowiekiem zgody i porozumienia ze Schetyną.
Nie może dziwić, że Schetyna chciał w Warszawie Kidawy-Błońskiej. Wiceszefowa PO nie jest osobą samodzielną w wymiarze politycznym (ma za małe poparcie) ani w wymiarze intelektualnym. Proszę mnie dobrze zrozumieć: nie napisałem w wyszukany sposób, że Kidawa-Błońska „jest głupia”, i nie mam powodu myśleć, że jest.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP