Rekordowa absencja w niedzielnych wyborach lokalnych oraz eksperyment obywatelskiej konwencji na rzecz klimatu (CCC) skłoniły komentatorów do refleksji na temat stanu demokracji nie tylko we Francji.

„Prawna legitymacja wybranych w niedzielę (polityków) jest bardzo podważona” – mówi szef instytutu badań opinii PollingVox politolog Jerome Saint-Marie w wywiadzie dla regionalnego dziennika „La Depeche”

„Zarysował się kolejny filar demokracji. Odnajdujemy tu kryzys reprezentacji politycznej. Obecnie stosunki między władzą i jej konkretną bazą wyborczą są całkowicie zniekształcone. Bardzo to niepokojące zjawisko, kiedy nie czując, że są reprezentowani, niektórzy skłaniają się coraz bardziej do popierania ruchów ulicznych” – diagnozował politolog.

Na portalu internetowym miesięcznika „Causeur” radna Regionu Paryskiego, publicystka Celine Pina napisała: "Przy frekwencji 41,6 proc. pierwszą nauką do wyciągnięcia z tych wyborów jest to, że nasza demokracja nie jest zagrożona: już chyli się ku upadkowi".

Reklama

W telewizji i w radiu liczni komentatorzy i eksperci ubolewają nad „atakami na demokrację”, wskazując na wzrost sił "lewicowej i prawicowej ekstremy”, oskarżając często o ten stan prezydenta USA Donalda Trumpa i ugrupowania „populistyczne”.

W opublikowanym w środę w dzienniku „Le Monde” artykule Sylvie Kauffmann znaleźć można również uwagi pod adresem „demokracji nieliberalnych”, do których autorka zalicza Polskę i Węgry.

„Jeśli UE pokaże stanowczość, miliardy przeznaczone dla Polski i Węgier będą mogły posłużyć jako brakujący dotąd środek nacisku, żeby doszlusowały w kwestii państwa prawa” – pisze komentatorka, systematycznie w swych artykułach przeciwna polskim władzom.

Dziennikarka przytacza wywiad kanclerz Niemiec, w którym Angela Merkel wyraziła żal, że „liberalny model demokratyczny” nie pokazał dowodów swej wyższości. Przyznaje następnie, że ten model, który jak wydawało się, odniósł całkowite zwycięstwo po upadku komunizmu w roku 1989, obecnie nie poddaje się tak jednoznacznej ocenie.

Sceptycyzm spowodowały takie wydarzenia, jak „wojny na Bałkanach, terroryzm islamski, porażka arabskiej wiosny i przede wszystkim wyzwanie chińskie, pokazujące, że totalitarny system polityczny może poprowadzić do sukcesu gospodarczego” – pisze Kauffmann.

A przecież, pisze komentatorka, „pandemia (koronawirusa) pokazała Europejczykom wartość modelu, którego wytrzymałości nawet nie podejrzewali”.

Między totalitarnymi Chinami a USA, „gdzie wolność wypowiedzi nie ma ograniczeń”, Europa proponuje alternatywę: "model, który godzi swobodę debat z siatką bezpieczeństwa” – tłumaczy.

„Wirus wciąż krąży, ale służby zdrowia nauczyły się, jak go wykrywać, izolować i panować nad jego rozprzestrzenianiem się. Zniknął strach i UE znów postawiona na nogi przygotowuje się do historycznego zwrotu, by solidarnie stawić czoło ciężkiemu kryzysowi gospodarczemu, na jaki się zapowiada” – podsumowuje komentatorka.

Alban Praquin, szef firmy konsultingowej Bluenove, specjalizującej się w rozwiązaniach obejmujących aplikacje społeczne i narzędzia informatyczne wspierające rządy i samorządy (civic technology), powiedział, występując w środę w telewizji LCI, że jak wynika z badań, „absencja, choć nie można jej zaprzeczyć, nie oznacza zaniku zainteresowania sprawami publicznymi i życiem społecznym”.

„Konsultacje obywatelskie” (otwarte sondaże prowadzone wspólnie przez specjalistów, stowarzyszenia, media i placówki naukowe) pokazują chęć uczestniczenia w podejmowaniu decyzji politycznych poprzez instrumenty demokracji „bardziej deliberacyjnej”.

Przykładem realizacji takiej demokracji jest zdaniem Praquina właśnie konwencja obywatelska na rzecz klimatu, „zgromadzenie niewybrane, ale wylosowane, którego propozycje przedstawione zostaną parlamentowi, a w sprawie niektórych rozpisane będzie nawet referendum”.

Większość obserwatorów bardzo sceptycznie ocenia jednak rolę CCC i autonomiczność propozycji tej konwencji.