Z Ryszardem Piotrowskim rozmawia Piotr Szymaniak
fot. Wojtek Górski
Reklama
Ryszard Piotrowski prawnik konstytucjonalista, profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Sędzia Leon Kieres w swoim zdaniu odrębnym stwierdził, że Trybunał Konstytucyjny nie może zastępować posłów w podejmowaniu kontrowersyjnych decyzji i ponoszeniu za nie odpowiedzialności, a inicjowanie postępowania przed trybunałem z innych powodów niż przewidziane w konstytucji może być kwalifikowane jako obejście lub nadużycie prawa.
Niewątpliwie mamy do czynienia z interwencją TK w trakcie trwającego postępowania ustawodawczego. Przecież projekty zmiany prawa w tym zakresie zostały złożone do Sejmu już ponad tysiąc dni temu i tam na pewnym etapie utknęły. Tym samym mamy do czynienia z obejściem postanowienia konstytucji mówiącego, że to Sejm uchwala ustawy.
Usunięcie przepisu o dopuszczalności przerywania ciąży ze względu na wady płodu tworzy nowy czyn zabroniony. Co do zasady TK usuwa niekonstytucyjne normy z systemu prawa, a nie kreuje nowe.
Trybunał nie jest tylko ustawodawcą negatywnym, mamy jeszcze wyroki interpretacyjne. Czasem oceniając jakiś przepis, nadaje mu wykładnię, która zapewnia mu zgodność z konstytucją. Jednak w odniesieniu do przepisu, który ma konsekwencje represyjne, zastrzeżone do sfery prawa karnego, TK powinien respektować zasadę powściągliwości sędziowskiej. Zwłaszcza że na skutek tego wyroku mamy de facto zmianę prawa karnego poza właściwą procedurą sejmową, która wymaga w odniesieniu do ustaw rangi kodeksowych specjalnego trybu uchwalania.
Sędzia Kieres w votum separatum podawał te argumenty jako przemawiające za tym, że trybunał nie powinien wydawać wyroku. A czy takie przesłanki pozaprawne, jak szczególna sytuacja związana ze stanem epidemii, również mogłyby być powodem do tego, by trybunał nie zajmował stanowiska?
TK w każdej sytuacji powinien brać pod uwagę skutki swoich orzeczeń. To wynika z konstytucji, w szczególności z zasady sprawności działania instytucji publicznych. Przed podjęciem takiej decyzji TK powinien antycypować możliwe następstwa, biorąc pod uwagę warunki, w jakich konsekwencje tego wyroku będą absorbowane przez społeczeństwo. To jest reguła odnosząca się do wszystkich wyroków TK, ale w tym przypadku powinna być szczególnie respektowana. Zwłaszcza że trybunał dość długo zajmował się tą sprawą. Skoro nie spieszył się przed jednymi wyborami ani kolejnymi, to rozstrzygnięcie sprawy teraz nie było racjonalnym postępowaniem – przy założeniu, że kryterium racjonalności determinuje ochrona dobra wspólnego. A skoro tak, to należałoby oczekiwać, że każde inne orzeczenie niż umorzenie postępowania zapadnie w innym czasie.

Czy pana zdaniem TK nadinterpretował art. 38 konstytucji mówiący o ochronie życia?

Moim zdaniem dokonał błędnej wykładni konstytucji. Wyrok jest w oczywisty sposób konstytucyjnie wadliwy, ponieważ stanowi zaprzeczenie istoty konstytucji. Jej istotą jest to, żeby dawać wolność, a nie ją zabierać. Tutaj mamy do czynienia z odebraniem możliwości wyboru kobietom dotkniętym problemem w postaci ciężkich i nieodwracalnych wad płodu. Mamy do czynienia z zamachem na wolność sumienia, a przecież jest to wolność konstytucyjnie gwarantowana. Co więcej, na skutek tego wyroku sumienie indywidualne jest zastępowane sumieniem większości parlamentarnej, czy też posłów wnioskodawców, co jest rozwiązaniem zasadniczo wątpliwym. Mamy do czynienia z zamachem na godność jednostki czy wreszcie wolność od nieludzkiego traktowania porównywalnego z torturami. Wszystkie te elementy są konsekwencją braku holistycznej interpretacji konstytucji, a więc interpretowania jednego przepisu w oderwaniu od innych. Wreszcie trybunał odrzuca wskutek tego wyroku orzeczenie K26/96, odrzuca dorobek orzeczniczy poprzednika.

Wyrok w sprawie aborcji z przyczyn społecznych wydany przez TK pod przewodnictwem prof. Zolla? Przecież to w tym wyroku wprost stwierdzono, że ochrona życia dotyczy także człowieka w fazie prenatalnej.

Wręcz przeciwnie. Przecież nawet w sentencji wyroku z 1997 r. mamy powiedziane, że przepis zezwalający na aborcję ze względów społecznych jest niezgodny z małą konstytucją i wyrażaną w niej zasadą demokratycznego państwa prawnego przez to, że legalizuje przerwanie ciąży bez dostatecznego usprawiedliwienia koniecznością ochrony innej wartości konstytucyjnej. A to oznacza, że trybunał dopuszcza aborcję, jeżeli jest ona usprawiedliwiona ochroną innego dobra chronionego konstytucyjnie. W uzasadnieniu tego wyroku wskazano, że „życie człowieka w każdej fazie jego rozwoju stanowi wartość konstytucyjną podlegającą ochronie”, ale jak trybunał dodał, to „nie oznacza, że intensywność tej ochrony w każdej fazie życia i w każdych okolicznościach ma być taka sama”. Dodał też, że intensywność ochrony prawnej i jej rodzaj nie jest prostą konsekwencją wartości chronionego dobra. A jeśli dokonujemy konstytucyjnej oceny legalizacji przerwania ciąży, to musimy ustalić, czy dobro, którego naruszenie legalizujemy, stanowi wartość konstytucyjną, czy legalizacja znajduje usprawiedliwienie na gruncie wartości konstytucyjnych i czy ustawodawca działa proporcjonalnie. To znaczy, czy dobro, które chronimy, jest rzeczywiście większe niż to, które poświęcamy. Ergo czy godność kobiety jest mniej ważna niż możliwość trwania płodu przez jakiś czas. Co więcej, to właśnie w tym wyroku TK powiedział: przyjęcie, iż życie ludzkie, w tym w fazie prenatalnej, stanowi wartość konstytucyjną, nie przesądza jeszcze kwestii, iż w pewnych wyjątkowych sytuacjach ochrona tej wartości może zostać ograniczona lub nawet wyłączona ze względu na konieczność ochrony lub realizacji innych wartości, praw czy wolności konstytucyjnych. Tak więc filozofia tego wyroku jest taka, że legalizacja aborcji wymaga w każdym przypadku przeprowadzenia testu proporcjonalności. A to zostało zanegowane przez ten ostatni wyrok.

Gdy wyrok zapadał w 1997 r., już było wiadome, że będzie nowa konstytucja.

Tak. Orzeczenie jest z 28 maja, a 25 było referendum konstytucyjne. Ale prof. Zoll mógł nie wiedzieć, czy Sąd Najwyższy stwierdzi jego ważność. Wiedział natomiast na pewno, że intencja „ojców założycieli” była taka, żeby w konstytucji z 1997 r. tej sprawy nie przesądzać. Przecież podczas dyskusji w Zgromadzeniu Narodowym powiedziano wyraźnie: „nie chcemy, by każdy trybunał był już związany koniecznością eliminacji każdego rozwiązania dotyczącego aborcji”. Więc konstytucja nie może być rozumiana w ten sposób, że wynika z niej zakaz aborcji. To odrywa art. 38 od intencji ustrojodawcy. Ponadto art. 2 stanowi, że Polska jest demokratycznym państwem prawnym, a istnieje pogląd, że orzecznictwo przedkonstytucyjne, które dotyczy demokratycznego państwa prawnego, zachowuje aktualność, skoro konstytucja powtarza tę formułę. Skoro więc Rzeczpospolita jest demokratycznym państwem prawnym, to standard Zolla zachowuje aktualność. I tak jak wspomniałem, nie można interpretować art. 38 w oderwaniu od innych przepisów, np. od art. 1.

Mówiącego, że RP jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli.

Zasada dobra wspólnego jest nadrzędną wartością regulującą funkcjonowanie prawa, które nie może być postrzegane przez obywateli, adresatów prawa, jako coś niezrozumiałego i narzuconego, będącego wyłącznie przejawem brutalnej siły władzy i zinstytucjonalizowanej przemocy. Jeżeli nie chcemy poznać poglądów społeczeństwa ani ich rozważyć, odrzucamy drogę ustawowego tworzenia prawa i przyjmujemy metodę działania rękami TK, to ryzykujemy naruszenie art. 1. Jak wskazywałem, doszło też do naruszenia art. 2, a oprócz tego innych wartości, także art. 68 ust. 4, który dotyczy zwalczania chorób epidemicznych. Bo trybunał powinien mieć świadomość skutków swojego orzeczenia. Jest to więc katastrofa prawna, która ostatecznie przesądza o braku legitymizacji TK.

Już teraz dla wielu prawników jest to pseudotrybunał, z uwagi na obecność sędziów dublerów czy prezes Przyłębską wybraną na to stanowisko z naruszeniem konstytucji. Do tej pory można było się łudzić, że naprawienie TK będzie polegać na uznaniu, że dublerzy nie byli sędziami, ale wydane przez nich wyroki pozostaną ważne przez wzgląd na stabilność prawa. Po tym orzeczeniu ta koncepcja legła w gruzach...

A już szykują się kolejne perełki. Niebawem pewnie okaże się, że pełnienie obowiązków rzecznika praw obywatelskich po wygaśnięciu kadencji do czasu wybrania nowego jest niekonstytucyjne. Albo że zgodna z konstytucją jest sytuacja, w której nawet jeden dzień pracy w służbach PRL powoduje obniżenie emerytury. Jeśli rzeczywiście dojdzie do zmiany władzy, co jest bardzo wątpliwe, to trudno będzie zachować ciągłość trybunału. A jeśli chodzi o ostatni wyrok, to do długiej listy zarzutów można też dodać wątek sędzi Krystyny Pawłowicz, która jako posłanka podpisała się pod wnioskiem do TK.

A nie wyłączyła się z orzekania.

Do tego sprawozdawcą był sędzia dubler, a status przewodniczącej składu, sędzi Przyłębskiej jest kwestionowany nawet w jednym z orzeczeń SN, powstaje więc pytanie, czy to był rzeczywiście trybunał. Tych wątpliwości formalnych dotyczących różnych wyroków TK jest mnóstwo, więc automatyczne sanowanie byłoby niemożliwe.

A co pan sądzi o głosach nawołujących do zablokowania wyroku metodami, jakie stosował PiS w stosunku do orzeczeń stwierdzających nieważność wyboru trzech sędziów dublerów? Czyli przez niewydrukowanie wyroku lub przyjęcie uchwały Sejmu, że wyrok był nieważny?

To byłoby absolutnie niezgodne z konstytucją. Poza tym, jeśli premier zablokowałby ogłoszenie wyroku, np. na pół roku, to co wtedy zyskamy? W końcu nawet przedstawiciele PiS mówią, że dopóki nie zostanie ogłoszony, nie obowiązuje. Niby prawidłowo. Ale mamy też orzeczenie TK, które mówi o tym, że przepis traci domniemanie konstytucyjności w momencie ogłoszenia sentencji na sali rozpraw, natomiast przestaje obowiązywać dopiero wtedy, gdy mamy ogłoszenie w Dzienniku Ustaw. Ale gdzie jest gwarancja, że prokurator nie podejmie postępowania w sytuacji, gdy przepis był pozbawiony domniemania konstytucyjności? Gdzie jest gwarancja, że prokurator krajowy nie da wytycznych, że w praktyce należy postrzegać utratę domniemania utraty konstytucyjności jako równoznaczną z utratą obowiązywania? Przecież to jest kwestia interpretacji. Tak więc wyrok należy ogłosić, a następnie przywrócić stan sprzed niego, czyli uchwalić ustawę przywracającą przesłankę embriopatologiczną w starym brzmieniu.

Ale zaraz... Przecież wyrok TK uznał za niekonstytucyjne istnienie takiej przesłanki w ogóle. Ustawodawca nie powinien uchwalać przepisów, o których wie, że są niezgodne z konstytucją.

Ponowne uchwalenie takiego przepisu byłoby wyrazem przekonania, że zakwestionowana przesłanka w istocie nie narusza konstytucji. To wyrok, który doprowadził do jej usunięcia, został wydany w sposób niekonstytucyjny. Jeśli dochodzimy do przekonania, że trybunał źle rozumie konstytucję, to nie musimy jej zmieniać, lecz po prostu uchwalić jeszcze raz ten sam przepis. To jedyne wyjście, tylko że w istniejących warunkach politycznych jest nierealistyczne. To wszystko, o czym teraz mówimy, jest absolutnie niedopuszczalne, ponieważ prezes Kaczyński stwierdził już, że wyrok jest zgodny z konstytucją. ©℗