Stan szeroko pojętej demokracji w różnych krajach bada wiele organizacji. Liczne przygotowywane na tej podstawie rankingi budzą wątpliwości metodologiczne (choćby doroczny ranking wolności prasy Reporterów bez Granic), inne wyglądają na solidniejsze. Wśród tych ostatnich wymieniłbym publikowany zwykle na przełomie stycznia i lutego raport „Freedom in the World” (FitW) amerykańskiej fundacji Freedom House.
Ranking ocenia stan przestrzegania praw człowieka, obywatelskich i politycznych we wszystkich państwach świata, włącznie z tymi nieuznawanymi. Na podstawie punktacji dzieli się je na trzy grupy: zniewolone, częściowo wolne i wolne. Dodatkowe kryterium dotyczy regularności, pluralizmu i uczciwości wyborów. Uznanie państwa za demokrację wyborczą nie musi się pokrywać z poprzednimi kategoriami. Wśród demokracji wyborczych są też państwa tylko częściowo wolne.
W obu kategoriach od kilku lat obserwujemy powolny „zjazd”. Liczba państw i terytoriów uznanych za wolne była rekordowa w 2013 r. – było ich wówczas 90, czyli 46 proc. wszystkich. W ostatnim raporcie z 2020 r. (oceniającym sytuację na koniec 2019 r.) ta liczba zmalała do 83 (43 proc.). Najwięcej, bo 125 organizmów uznanych za demokracje wyborcze, mieliśmy w latach 2015–2016. W 2020 r. było ich już o 10 mniej. Oznacza to spadek z 64 do 59 proc. wszystkich ocenianych jednostek politycznych.
Reklama

Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP