W środę politycy Lewicy: wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty, wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka i Adrian Zandberg w przekazanych m.in. PAP krótkich nagraniach odnieśli się do protestu części prywatnych mediów pod hasłem "Media bez wyboru". Akcja jest odpowiedzią na zapowiedź przygotowania przez rząd projektu ustawy, której konsekwencją będzie wprowadzenie składki z tytułu reklamy internetowej i reklamy konwencjonalnej, z której połowa ma trafić m.in. do NFZ. Od rana telewizje TVN24 i Polsat News zamiast programu nadają specjalny komunikat. Na portalach, m.in. TVN24, Onet i Interia czytelnicy nie przeczytają żadnego artykułu. Do akcji przyłączyły się również niektóre stacje radiowe i dzienniki.

Morawska-Stanecka podkreślała, że w środę obywatele mogli się przekonać, jak wyglądałaby sytuacja, gdyby spełnił się "sen Jarosława Kaczyńskiego na jawie, sen o Budapeszcie w Warszawie". "Włączyliście państwo telewizory i nie było tam nic, poza mediami narodowymi. To chce nam zafundować ta władza" - mówiła, podkreślając, że na Węgrzech, rządzonych przez Victora Orbana, de facto nie ma już wolnych mediów. Zaznaczała, że obecnie rządzący podjęli już kroki, by do podobnej sytuacji doprowadzić też w Polsce; jako przykład takich działań wskazała przejęcie przez PKN Orlen grupy Polska Press.

"My, politycy, sprzeciwiamy się atakom na wolne media (...) Wolne media to dla państwa możliwość, by dowiedzieć się, jak naprawdę wygląda świat - nie ten świat, który jest iluzją PiS, tylko ten, który jest w rzeczywistości, tu i teraz" - podkreśliła.

Do tego, że w środę dostępna dla odbiorców była telewizja publiczna, bez większości nadawców prywatnych, nawiązał szef SLD Włodzimierz Czarzasty. Ocenił, że to sytuacja "jeden fuehrer, jedna partia, jeden naród, jedna telewizja, każdy musi być taki sam". "Lewica jest za pluralizmem, mówimy: +dajcie żyć nam i dajcie żyć wolnym, prywatnym mediom+" - oświadczył.

Reklama

"Lewica nie ma alergii na podatki sektorowe, ale propozycja rządu jest kuriozalna. Sprowadza się do tego, żeby wyjąć pieniądze z tych mediów, których władza nie kontroluje, i przelać je na konta mediów, które się władzy podobają. Lewica oczywiście czegoś takiego nie poprze. Śmieszy mnie, kiedy słyszę przedstawicieli partii rządzącej twierdzących, że to jest ich odpowiedź na opodatkowanie gigantów, bo w Polsce spadają nakłady gazet, lokalne radia zwykle cienko przędą i bardziej niż biznesy przypominają inicjatywy społeczne. Traktowanie ich jak Google'a czy Facebooka jest po prostu niepoważne" - powiedział z kolei Adrian Zandberg.

Według niego w tej sprawie nie chodzi o sprawiedliwe podatki, tylko "o zwykłe nadużycie władzy" i w związku z tym Lewica oczywiście takiego rozwiązania nie poprze. "Jeśli rząd chce naprawdę opodatkować cyfrowych gigantów, to ma prosty sposób, bo w Sejmie od wielu miesięcy leży projekt ustawy zgodnej z zasadami proponowanymi przez UE" - powiedział. Dodał, że chodzi o opodatkowanie podmiotów, których obroty są powyżej 75 milionów euro. "Wystarczy nadać projektowi nr druku i przegłosować" - mówił.

Media, które przyłączyły się do akcji "Media bez wyboru", na swoich stronach internetowych publikują list otwarty do władz RP i liderów ugrupowań politycznych. List został podpisany m.in. przez Agorę S.A., Dziennik Wschodni, Edipresse Polska, Grupę Eurozet, Kino Polska TV S.A., Polska Press Grupę, Ringier Axel Springer Polska, TVN S.A. i Telewizję Polsat.

Według nich wprowadzenie podatku będzie oznaczać osłabienie, a nawet likwidację części mediów działających w Polsce, a także ograniczenie możliwości finansowania jakościowych i lokalnych treści. Nowe przepisy, zdaniem autorów listu spowodują też "pogłębienie nierównego traktowania podmiotów działających na polskim rynku medialnym, w sytuacji, gdy media państwowe otrzymują co roku z kieszeni każdego Polaka 2 mld złotych, media prywatne obciąża się dodatkowym haraczem w wysokości 1 mld zł". Inny problem podnoszony w liście, wynikający z nowych regulacji, to faktyczne faworyzowanie firm, które nie inwestują w tworzenie polskich, lokalnych treści, kosztem podmiotów, które w Polsce inwestują najwięcej.

Rzecznik rządu Piotr Müller podkreślał w środę na antenie w TVP Info, że projekt ws. składki od reklam został wpisany już kilka dni temu do wykazu prac legislacyjnych rządu i obecnie trwa etap prekonsultacji, który potrwa do 16 lutego. Podkreślił, że to jest opłata, "która została wprowadzona w wielu innych krajach Unii Europejskiej", m.in. we Francji i Belgii. "Inne kraje Unii Europejskiej wprowadziły tę daninę, ponieważ mamy taką sytuację, że bardzo często cyfrowi giganci, duże firmy unikają opodatkowania i ten podatek, który teraz jest w fazie konsultacji, w fazie projektowej, zakłada, że będzie od 2 do 15 proc. - zależnie od tego, jakie będą przychody danej firmy, jaki to będzie towar reklamowany i wszystkie te środki finansowe mają pomóc m.in. działaniu Narodowemu Funduszu Zdrowia, czyli mają być przeznaczone na zdrowie oraz na Fundusz Zabytków, w związku z tym to jest taka opłata solidarnościowa, która obowiązuje w wielu krajach Unii Europejskiej" - przekonywał Müller.

Ministerstwo Finansów jest otwarte na dialog z przedstawicielami mediów - poinformował w środę resort PAP. MF liczy, że w sprawie projektu dotyczącego składki od reklam, wspólnie z rynkiem zostaną wypracowane rozwiązania akceptowalne dla wszystkich.