Dodajmy do tego następstwa, które odczujemy dopiero długofalowo – np. spadek jakości edukacji od szkół podstawowych po studia doktoranckie, wynikający z wdrażanych w pośpiechu form zdalnego nauczania. To nie tylko ryzyko większej liczby wypadków, zawinionych przez gorzej wykształconych inżynierów, ale i coraz większa podatność społeczeństw na manipulację i agresję informacyjną.
A nawet jeśli aktualną pandemię wreszcie uda się zdusić, to po niej pojawią się następne, przed czym wielokrotnie przestrzegła już Światowa Organizacja Zdrowia. Może za kolejną plagą będą stały przyczyny naturalne, a może będzie ona wynikiem ludzkiego błędu podczas badań nad bronią biologiczną (zakazaną przecież tylko na papierze). Albo celowego działania? Wysoce prawdopodobne. I to niejedyne novum w kanonach myślenia o bezpieczeństwie.
COVID-19 stał się czynnikiem przyspieszającym przebudowę ładu międzynarodowego. Dotychczasowy charakteryzował się stopniowo rosnącą rolą aktorów innych niż państwa narodowe; coraz więcej ludzi wiązało swoje poczucie bezpieczeństwa – a więc i polityczną lojalność – ze społecznościami lokalnymi, korporacjami, dla których pracowali, a także wspólnotami nieformalnymi
Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.
Reklama