Najnowszy sondaż United Survey dla DGP i RMF FM dotyczący preferencji partyjnych pokazuje rosnące poparcie dla czołówki stawki. Od poprzedniego badania dwa tygodnie temu najbardziej wzrosło dla PO – z ponad 25 do ponad 27 proc. Nieco (ok. 1 pkt. proc.) w górę poszły także notowania partii rządzącej i Konfederacji, za to straciły Lewica i Trzecia Droga. – Te ugrupowania mają problem przez polaryzację. Nie zyskują wyborców, bo w wyniku sprawy lex Tusk PiS i PO zwierają się w swojej epickiej walce – mówi Marcin Duma, autor badania. Zostało ono przeprowadzone w ostatni weekend, więc widać w nim reakcję na wejście w życie ustawy o komisji do spraw badania rosyjskich wpływów, ale jeszcze nie ma reakcji na wczorajszą manifestację w Warszawie. – W sondażach jej efekt zobaczymy po dwóch czy trzech tygodniach, tak było z dyskusją o Janie Pawle II. Wówczas się okaże, czy są przetasowania w opozycji, czy nie, bo jeśli PiS straci, to nie z powodu tego marszu, a ciągnącego się w tle kryzysu rolnego, który nie został rozwiązany, czy ustawy o komisji o wpływach rosyjskich i pogubienia się głowy państwa w tej kwestii – uważa politolog Rafał Chwedoruk.

Opozycja anty-PiS słabnie

Przeliczenie na mandaty obecnego badanie pokazuje, że opozycja anty-PiS słabnie w porównaniu z poprzednim badaniem. – PiS niezmiennie utrzymuje prowadzenie, jednak bez szans na przedłużenie samodzielnych rządów. Większość mogłaby zostać utworzona przez koalicję dzisiejszej partii rządzącej z Konfederacją. Przewaga po tej stronie jest jednak niewielka (jedynie dwa mandaty ponad większość), więc nawet niewielkie zmiany nastrojów społecznych lub struktury poszczególnych elektoratów mogą całkowicie zmienić sytuację – podkreśla politolog Maciej Onasz.

Reklama

Nieco inny wynik daje przeliczenie kalkulatorem prof. Jarosława Flisa. Tam KO, Trzecia Droga i Lewica mają łącznie 231 mandatów, ale to 11 mniej niż jeszcze dwa tygodnie temu. O ostatecznym wyniku może zadecydować to, jak podzielą się sympatie tych wyborców, którzy nie podjęli jeszcze decyzji. – Dziś jest przestrzeń dla Tuska, pytanie, kto przekona niezdecydowanych – mówi nam polityk z PiS.

Politycy PO liczą, że wczorajsza manifestacja okaże się dopalaczem dla notowań PO. – Po stronie opozycji wciąż będzie podkreślona dominacja Donalda Tuska, bo dał twarz temu przedsięwzięciu. To polityk z dużym potencjałem, ale też z dużym elektoratem mu niechętnym, mimo tego on będzie postrzegany jako lider opozycji – podkreśla prof. Ewa Marciniak, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Kampanijna strategia PO

Kampanijna strategia PO opiera się na założeniu zbliżenia się do PiS w notowaniach, a na finiszu przegonienia tej partii. Choć na wczorajszej manifestacji byli liderzy wszystkich ugrupowań opozycyjnych, to marsz otworzył i zamknął wystąpieniami Donald Tusk. – Idziemy do tych wyborów, by zwyciężyć, rozliczyć, naprawić ludzkie krzywdy i pojednać ludzi. Ślubuję wam zwycięstwo, rozliczenie zła, zadośćuczynienie i pojednanie między Polakami – mówił wczoraj lider PO. Podał katalog wartości, do których chce się odwoływać w kampanii. – Wszyscy chcemy Polski wolnej, samorządnej, bezpiecznej, uczciwej, czystej, zielonej, samorządowej i europejskiej – podkreślał, zapowiadając rozliczenie obecnej władzy. Kilkukrotnie w trakcie wystąpienia mówił o rekordowej półmilionowej manifestacji w Warszawie. Ocena, ile faktycznie osób uczestniczyło w marszu, jest trudna, bo wiele osób było nie tylko na trasie, lecz także na sąsiednich ulicach czy w parkach. Pojawiły się tradycyjne w takim przypadku rozbieżności – Onet na godz. 15 szacował, że udział w manifestacji wzięło ok. 300 tys. osób; „Wyborcza” podawała pół miliona. Wedle nieoficjalnych danych policji podanych przez PAP w marszu szło 100–150 tys.osób.

PiS z rezerwą podchodzi do manifestacji. – Nawet jak jest 150, 200 tys. to mniej, niż głosuje na PiS w Warszawie. Zresztą był wielki marsz przed wyborami do PE, a mimo to opozycja je potem przegrała – zauważa jeden z polityków rządzących.

Zdaniem politologa Rafała Chwedoruka tego typu masowa manifestacja ma przynieść PO dwie korzyści. – To manifestacja siły. A istotna część polskich wyborców lubi być w zwycięskiej drużynie. Druga konsekwencja – po tym marszu trudno będzie liderom pozostałych ugrupowań opozycyjnych wytłumaczyć, czemu nie ma jednej listy, skoro na manifestacji wszyscy są razem – podkreśla Rafał Chwedoruk. To może powodować, że wyborcy będą odpływać od nich do PO. ©℗

ikona lupy />
Gdyby w najbliższą niedzielę odbywały się wybory parlamentarne, czy wziąłbyś w nich udział? / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe