Czy prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego powinien mieć możliwość odesłania sędziego wojewódzkiego sądu do pracy w NSA? Na takie pytanie odpowie już niedługo Trybunał Konstytucyjny.
Złamanie wielu norm konstytucyjnych, w tym m.in. prawa do sądu, zarzucił obywatel przepisowi, który pozwala prezesowi NSA delegować sędziego wojewódzkiego sądu administracyjnego, za jego zgodą i na czas określony, do orzekania w NSA. Skarżący chciał także, aby TK zbadał uprawnienie ministra sprawiedliwości do delegowania do sądów administracyjnych sędziów sądów powszechnych (patrz: grafika). Trybunał uznał jednak, że w tej części skarga jest niedopuszczalna.

Zarzuty konstytucyjne

Zdaniem autora skargi przepisy o delegacji sędziów sądów administracyjnych są de facto nieuprawnionym scedowaniem na inne podmioty (ministra sprawiedliwości i prezesa NSA) wyłącznych konstytucyjnych uprawnień prezydenta do powoływania sędziów na określony urząd, w ściśle wskazanym w akcie nominacji sądzie. Mówiąc prościej: sędzia, jeżeli otrzymał od prezydenta powołanie do określonego wojewódzkiego sądu administracyjnego, nie może być później skierowany przez inne podmioty do pracy w innej jednostce.
Ponadto w skardze postawiono również zarzut naruszenia konstytucyjnego prawa do rozpoznania sprawy przez „właściwy sąd”. Nie można bowiem mówić o sądzie właściwym w sytuacji, gdy wymiar sprawiedliwości sprawują osoby nieposiadające odpowiedniej nominacji prezydenckiej, a powołane do tego przez inne organy niż wymienione w ustawie zasadniczej.
Reklama
TK uznał skargę za częściowo dopuszczalną. Nie zgodził się na nadanie jej biegu w zakresie, w jakim odnosiła się ona do przepisów pozwalających ministrowi sprawiedliwości delegować sędziów sądów powszechnych do orzekania w sądach administracyjnych. A to dlatego, że w sprawie, która stała się przyczynkiem do wniesienia skargi konstytucyjnej, w składzie orzekającym znalazł się sędzia WSA, a nie sędzia sądu powszechnego.

Stary problem

Instytucja delegacji sędziego budzi spory nie od dziś. Zazwyczaj jednak mówiło się o niej w kontekście sądów powszechnych. Tam bowiem prawo do delegowania sędziów do pracy w innych jednostkach przysługuje tylko i wyłącznie ministrowi sprawiedliwości, a więc organowi władzy wykonawczej. Nie dziwi więc, że przepisy na to pozwalające były już zaskarżane do TK. W 2009 r. trybunał nie dopatrzył się złamania ustawy zasadniczej (sygn. akt 45/07). Zauważył jednak, że do zachwiania równowagi między władzą wykonawczą a władzą sądowniczą mogłoby dojść „na przykład w razie: wpływania przez ministra sprawiedliwości na funkcje orzecznicze sądów i trybunałów za pomocą delegowania i swobodnego odwoływania z delegowania, jeśli od tego uzależniona była jakość i sposób wykonywania funkcji orzeczniczych”.
Po raz drugi przepisy o delegacji dotyczące sędziów sądów powszechnych zawędrowały przed TK w 2016 r. Wniosek w tej sprawie złożyła Krajowa Rada Sądownictwa. A pretekstem do tego było połączenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.
‒ W ustawie brak jest jakichkolwiek przesłanek czy kryteriów, jakimi powinien kierować się minister przy podejmowaniu decyzji o doborze sędziów przewidzianych do delegowania. Nie zdefiniowano również reguł określających zasady odwołania sędziego z delegacji. Dzięki temu minister sprawiedliwości pełniący urząd prokuratora generalnego może mieć wpływ na skład orzekający w konkretnych sprawach i w konsekwencji na przebieg i wynik postępowania – tłumaczył powody złożenia wniosku ówczesny rzecznik prasowy rady Waldemar Żurek.
Ostatecznie TK nie miał możliwości rozstrzygnąć tego problemu, gdyż KRS, po tym, jak do trybunału trafili tzw. sędziowie dublerzy, wycofała swój wniosek.