Na ostatniej prostej kampanii Andrzej Duda chce wzmocnić rolę rodziców w szkole. To oni mają decydować, które organizacje i stowarzyszenia będą współpracować z placówkami oświatowymi – zakłada projekt nowelizacji prawa oświatowego (Dz.U. z 2020 r. poz. 910). Zdaniem ekspertów i prawników zawiera on wiele nieścisłości.

Rodzice zamiast rady

Zgodnie z art. 86 prawa oświatowego w szkole i innej placówce oświatowej mogą działać stowarzyszenia i inne organizacje (w szczególności harcerskie), których celem statutowym jest działalność wychowawcza albo rozszerzanie i wzbogacanie form działalności dydaktycznej, wychowawczej, opiekuńczej i innowacyjnej szkoły lub innej placówki. Muszą jednak uzyskać zgodę dyrektora. Ten z kolei musi uzgodnić to z radą szkoły lub radą rodziców i uzyskać ich pozytywną opinię. Jeśli takie rady nie działają w jego placówce, dyrektor sam podejmie decyzję w tej sprawie.
Projekt zakłada, że o tym, czy określona organizacja pojawi się w szkole, ma zdecydować rada szkoły (jeśli jest powołana) i rodzice uczęszczających do niej dzieci. Najpierw do wszystkich opiekunów musi trafić prospekt informacyjny tej organizacji – w formie elektronicznej lub papierowej. Każdy rodzic będzie mógł w określonym terminie się z nim zapoznać (patrz infografika) i wyrazić zgodę lub się nie zgodzić. Jeśli nie ustosunkuje się do prospektu, zostanie to potraktowane jako zgoda na pojawienie się takiej organizacji.
Reklama
– Po co ta cała buchalteria, skoro opiekunów reprezentuje wybrana przez nich rada rodziców? Tam, gdzie nie ma dzienników elektronicznych, trzeba będzie te prospekty i zapytania wysyłać w formie papierowej. U nas jest 814 uczniów i nie wyobrażam sobie liczenia głosów – zastanawia się Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach.
Zwraca uwagę, że projekt nie rozstrzyga, kto ma ostatecznie podjąć decyzję, jeśli głosy rodziców będą podzielone pół na pół.
– Jeśli nie ma między rodzicami porozumienia, w sprawie dziecka musi wypowiadać się sąd, a to wszystko trwa – dodaje.

Nic się nie zmienia

Eksperci potwierdzają, że prezydencki projekt tak naprawdę nie zmienia sytuacji rodziców, którzy sprzeciwiają się obecności jakiejś organizacji w szkole ich dziecka.
– I obecnie, i po zmianach taki rodzic może co najwyżej złożyć oświadczenie, że nie chce, aby jego dziecko uczestniczyło w spotkaniu z przedstawicielem określonej organizacji np. podczas lekcji wychowawczej. Wtedy uczeń może zostać zwolniony z takiej lekcji – mówi Tomasz Malicki, profesor oświaty i wicedyrektor Technikum nr 2 w Krakowie.
Podkreśla, że projekt nikomu nie pomaga, a jedynie angażuje czas opiekunów i dyrekcji, która musi zliczyć głosy i podjąć ostateczną decyzję.
Prawnicy mają też wiele innych wątpliwości.
– Ten projekt pozbawia rady rodziców ich podmiotowości. Skoro o kluczowych sprawach ma decydować referendum, możemy je zlikwidować – mówi Robert Kamionowski, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.

Zmiana modelu

Robert Kamionowski zwraca uwagę, że prezydenckie propozycje dotyczą stałej, a nie doraźnej działalności organizacji.
– A na stałe współpracują ze szkołami najczęściej organizacje harcerskie. Paradoksalnie więc ten projekt chroni dzieci przed harcerzami. Wciąż bowiem będzie można organizować w szkole jednorazowe pogadanki i prelekcje osób zapraszanych przez dyrektora np. na temat tolerancji – zauważa ekspert.
Zgadza się z nim Łukasz Łuczak, adwokat, ekspert ds. prawa oświatowego. Tłumaczy, że projekt prowadzi jedynie do zmiany modelu nawiązywania współpracy przez szkołę z danym stowarzyszeniem czy organizacją, wprowadzając wymóg uzyskania zgody rodziców.
– Projekt pozostaje bez wpływu na incydentalne wydarzenia lub spotkania organizowane w danej szkole lub placówce, gdyż tu uzyskanie zgody rodziców nie będzie konieczne – wyjaśnia.

Naciągana teza

Łukasz Łuczak zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię. – W uzasadnieniu projektu wskazuje się, że zasadniczym jego celem jest umożliwienie rodzicom wychowywania dziecka zgodnie z ich przekonaniami. Należy jednak zauważyć, iż o tym, czy dane stowarzyszenie lub organizacja będą prowadziły swoją działalność w szkole, będzie decydowała większość rodziców, a nie każdy z nich pojedynczo – tłumaczy prawnik.
Uważa też, że teza przedstawiona w uzasadnieniu projektu, jakoby zdarzały się przypadki, że rodzice nie mają pełnej wiedzy na temat treści przekazywanych ich dzieciom podczas organizowanych w szkole lub placówce zajęć dodatkowych, nie została w żaden sposób uprawdopodobniona.
– To kwestia tego, w jakim stopniu rodzic angażuje się w życie szkoły. Z pewnością ten opiekun, który aktywnie uczestniczy w życiu dziecka, wie, na jakie dodatkowe zajęcia ono uczęszcza oraz czego one dotyczą – przekonuje Łukasz Łuczak.

Wzmocnienie roli rodzica

Tomasz Elbanowski ze Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców twierdzi, że projekt idzie w dobrym kierunku.
– Ważne, aby w szczegółach przepisów zagwarantować konstytucyjne prawo do wychowania dziecka zgodnie z własnymi przekonaniami – podkreśla.
Uważa, że powinna zostać przyjęta uniwersalna zasada, analogiczna do lekcji religii, że zgoda na uczestnictwo ucznia w zajęciach na temat światopoglądu czy obyczajów jest wymagana od rodzica na piśmie każdorazowo, a nie domyślnie, jak to jest obecnie w przypadku zajęć z wychowania do życia w rodzinie.
– A to prawo gwarantuje nam rodzicom wprost art. 18 konstytucji – podkreśla Elbanowski. ©℗