Zwłaszcza jeśli porównamy liczbę tych wydrukowanych z orzeczeniami, które się w publikatorze nie znalazły, widać, że chodzi tylko o incydenty. To samo z ustawami ‒ muszą się państwo zdecydować. Najpierw narzekanie, że w Dzienniku Ustaw publikuje się tyle nowych aktów prawnych (w ubiegłym roku prawie 22 tys. stron), że na ich przeczytanie trzeba by poświęcać prawie trzy godziny dziennie, a teraz, jak Rządowe Centrum Legislacji jednej uchwalonej ustawy nie publikuje, to wielki raban. Przecież wszystkie inne są publikowane. Zresztą zaraz będzie nowa ustawa, prawie taka sama jak ta „zaginiona”, więc nie kłóćmy się o drobiazgi.
Polska nie ma problemów z praworządnością. Przecież przeprowadziła wielką reformę wymiaru sprawiedliwości. Może sądy nie działają szybciej i bardziej sprawiedliwie, za to w imię walki z bezprawiem sędziowskiej kasty minister Zbigniew Ziobro wymienił większość prezesów sądów. I nawet jeśli od początku nie powinien mieć takich uprawnień, to nie zapominajmy, że zgodnie z przepisami przysługiwały mu one tylko przez pół roku ‒ chodziło o to, by następny minister sprawiedliwości nie miał pokusy ręcznego sterowania.