Z Błażejem Kmieciakiem rozmawia Magdalena Rigamonti

Ma pan pokusy?

Pewnie, dzisiaj to już trzecia kawa.

Serio pytam.

Reklama

A ja serio odpowiadam. Bo o pokusach możemy mówić tylko w ten sposób, a nie w kontekście pedofilii, potwornego czynu skrzywdzenia dziecka.

Ale tak mówił ostatnio o. Tadeusz Rydzyk.

Tak mówił.

Autorytet wielu prawicowych polityków, ludzi z pana środowiska.

Nie wiem, kto jest czyim autorytetem.

Pana dobry kolega, rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak, był na urodzinach Radia Maryja – i po tych słowach o „pokusie” wznosił ręce do oklasków. I po tych, że bp Edward Janiak, który tuszował pedofilię, to „męczennik medialny”.

Nie wznosił. Powtarza pani nieprawdę. Za Mikołaja Pawlaka mówić jednak nie będę. A wypowiedź o. Rydzyka przede wszystkim obraziła ludzi skrzywdzonych.

Mnie też obraziła.

Mnie również. Tego dnia byłem po rozmowie z kobietą, której syn był wielokrotnie krzywdzony przez ojca. I gdy usłyszałem potem słowa duchownego: kto nie grzeszy i że każdy ma pokusę, to...

To co? Redemptoryści powinni nałożyć na o. Rydzyka zakaz wypowiadania się, jak marianie na ks. Adama Bonieckiego? Powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej za mowę nienawiści, za nakłanianie do przestępstw?

Nie jestem karnistą. Ale wszyscy są równi wobec prawa, więc jeśli to, co powiedział o. Rydzyk, było złamaniem prawa, to powinien zostać – jak każdy – pociągnięty do odpowiedzialności karnej. A społeczeństwo powinno dostać jasny sygnał, jakie są konsekwencje takich czynów.

Co pan mówi? Nie ma przecież żadnych konsekwencji.

Są, tylko Kościół ich nie ujawnia. To paradoks – z jednej strony Kościół jest instytucją, która od lat szczegółowo opisuje procedury postępowania z duchownymi stosującymi przemoc seksualną wobec osób do 18. roku życia, a z drugiej wiele takich postępowań nie jest ujawnianych.

Również z tego powodu ks. prof. Andrzej Kobyliński, z którym pan współpracował na uczelni, mówi, że często nie nosi koloratki, bo nie chce być wyzywany od pedofili.

Dochodzi do takich sytuacji właśnie z powodu braku jawności w Kościele. Wciąż trudno sobie wyobrazić, że jakiś biskup zorganizuje konferencję i publicznie ujawni, że przekazał sprawę księdza pedofila do prokuratury i będzie opinię publiczną informować, co dalej z tą sprawą.

Dlaczego nie z ambony? Księża w czasie mszy mówią o polityce, o tym, na kogo głosować, o tym, co to jest tęczowa zaraza.

Z ambony księża mówią też, że pedofilia jest grzechem, że to zabijanie człowieka na raty. Pamiętam w Łodzi nabożeństwo, w którym kilkudziesięciu duchownych, a wśród nich abp Grzegorz Ryś, słuchało w postawie klęczącej słów ofiary osoby noszącej koloratkę. Dopóki jednak nie będzie jawności, pełnej informacji o tym, jak został ukarany konkretny ksiądz pedofil, Kościół w Polsce będzie miał ogromny problem.

Pan jest teraz blisko polityki.

Niezbyt.

Kieruje pan polityczną komisją.

To błędna opinia. Komisja została wybrana przez polityków, ale w jej skład nie weszli politycy, tylko eksperci.

Po długich targach. Nie chciano nikogo, kto realnie działa w tej dziedzinie, więc wybrano pana, człowieka związanego z Ordo Iuris, człowieka bliskiego Kościołowi.

Dlaczego pani tak twierdzi? Przecież pani zna moje doświadczenie. Mój epizod współpracy z Ordo Iuris trwał ledwie dwa i pół roku, a pracuję zawodowo lat prawie 20.

To nie jest epizod.

Jest, proszę raz jeszcze spojrzeć na moje CV. Jest tam współpraca z Niebieską Linią, z Fundacją im. Księdza Jana Kaczkowskiego, z Helsińską Fundacją Praw Człowieka – i tych organizacji jakoś pani nie wymienia. Ani tego, że praw człowieka uczyli mnie Andrzej Rzepliński, Ewa Łętowska i Marek Safjan. Współpraca z Ordo Iuris była zaś bardzo mocno związana z prawami dziecka. Wcześniej prawami dzieci zajmowałem się przez blisko 10 lat w szpitalach psychiatrycznych jako rzecznik praw pacjenta. To chyba bardzo realne działanie w tej dziedzinie, prawda? Patrzę na problem pedofilii nie z perspektywy Kościoła, tylko globalnie, a przede wszystkim uczciwie – i zawsze biorę pod uwagę perspektywę ofiary. Komisja, którą kieruję, ma pomagać tym, którzy cierpią, którzy dzwonią do nas, pytają, w jaki sposób mogą zgłosić sprawę, jak im pomożemy. Pani w tej rozmowie chce zaś się skupiać na o. Rydzyku.