Zysk netto był największy w ponad 20-letniej historii kalifornijskiej firmy – i wyniósł 845 mln dol. W IV kwartale 2018 r. Netflix chwalił się, że ma już 139 mln subskrybentów.
Na tym przykładzie można prześledzić efekty obniżki podatku dochodowego dla firm, które przeforsował prezydent Donald Trump. Ustawa, podpisana przez niego pod koniec 2017 r., obniża CIT z 35 proc. do 21 proc. Początkowo „ceną” za ten prezent miało być zlikwidowanie licznych ulg podatkowych, które sprawiały, że realne obciążenia vdla amerykańskiego biznesu były faktycznie sporo niższe. W Kongresie do gry włączyli się jednak republikanie, którzy ocalili wiele firmowych przywilejów. W efekcie Trump dostał swoją obniżkę, a sporo ulg pozostało. Teraz amerykańskie korporacje zaczynają przedstawiać podatkowe rozliczenia za ubiegły rok (dla płatników CIT rok podatkowy pokrywa się z kalendarzowym) – i widać w nich faktyczne rozmiary republikańskich cięć w podatkach z grudnia 2017 r.
Kilka tygodni temu pojawił się jeszcze sondaż (sygnowany przez Narodowe Stowarzyszenie Ekonomii i Biznesu), z którego wynika, że nadzieje administracji Trumpa jakoby obniżki podatków dla biznesu miały przyczynić się do wyraźnego ożywienia koniunktury, trzeba włożyć między bajki. Zdecydowana większość przedsiębiorców (84 proc.) nie zamierza w najbliższym czasie dokonać nowych inwestycji. A przecież to miał być właśnie cel trumpowych działań. Zatrudnienie, owszem, wzrosło nieznacznie. Ale i przed reformą nie było z nim w Ameryce większych problemów. Wygląda więc na to, że na razie obniżki podatków przyniosą tylko to, co zazwyczaj. Zmniejszają budżetowe wpływy, zwiększą zadłużenie publiczne i jeszcze bardziej uniemożliwią prowadzenie sensownej polityki gospodarczej w ramach obowiązujących reguł ekonomicznej gry.
Pozytywną stroną opisywanej przez Gardnera historii jest to, że Netflix zapłaci za 2018 r. podatki za granicą. W sumie efektywna stawka opodatkowania globalnego giganta ma wynieść ok. 15 proc. To i tak więcej niż średnia (13,6 proc.) płacona przez Kalifornijczyków przez ostatnie osiem lat w Stanach. Wciąż jednak sporo mniej niż przewiduje nawet obniżona trumpowska stawka. Nie mówiąc już o starych 35 proc.
Reklama
Powstaje pytanie, czy akurat firmy takie jak Netflix powinny być beneficjentami obliczonych na rozruszanie gospodarki cięć podatkowych. Czy potrzebują zmniejszenia obciążeń fiskalnych, żeby zwiększać zatrudnienie i odważyć się na nowe inwestycje? Odpowiedź na te wszystkie pytania brzmi „nie”. I nie trzeba być ekonomicznym geniuszem, by dostrzec bezsens obecnych posunięć. Problem tylko w tym, że ten bezsens jest już od dłuższego czasu codziennością globalnej gospodarki.