Choć statystyki czytelnictwa są alarmujące, to Polacy wciąż zaliczają się do najwięcej czytających narodów w Europie. I to pomimo tego, że po 1989 r. zlikwidowano w kraju prawie co czwartą bibliotekę publiczną.
Biblioteka Narodowa opublikowała coroczny raport na temat czytelnictwa – w 2018 r. było jeszcze gorzej niż rok wcześniej. Odsetek Polaków, którzy przeczytali przynajmniej jedną książkę w ubiegłym roku, spadł z 38 proc. do 37 proc., a tych, którzy „połknęli” siedem lub więcej – utrzymał się na poziomie 9 proc.
Na pierwszy rzut oka to przygnębiająca wiadomość, więc raport BN stał się okazją do kolejnych rytualnych ubolewań nad intelektualnym upadkiem społeczeństwa. Jednak nie bijmy się zbyt mocno w piersi, bo w porównaniu do innych nacji nie czytamy wcale tak mało. Poza tym spadek jest efektem nie tylko świadomej rezygnacji ze spędzania czasu z książką, lecz także wygaszenia infrastruktury – w tym komunikacyjnej, w wyniku czego mieszkańcy prowincji stracili łatwy dostęp do bibliotek.

Polacy nie gęsi

Czytanie książek staje się coraz bardziej niszową formą spędzania wolnego czasu – to fakt. Jeszcze w 2004 r. aż 58 proc. badanych przez BN odpowiedziało, że przeczytało przynajmniej jedną książkę – różnica 20 pkt proc. to przepaść. Na początku XXI w. niemal co czwartego Polaka można było uznać za regularnego czytelnika, obecnie – już tylko co dziesiątego.
Reklama
Ale to nie znaczy, że przestaliśmy czytać, tylko że zdecydowanie rzadziej sięgamy po książki. Przemiany technologiczne, społeczne i polityczne sprawiły, że wolimy teksty krótsze, a szukamy ich głównie w sieci – i bardzo często robimy to podczas pracowitego dnia (a jesteśmy jednym z tych narodów w Europie, który pracuje najwięcej). Na dodatek temperatura sporu politycznego sprawiła, że chętniej sięgamy po publicystykę, która stała się dla nas ważniejszym niż książki źródłem potwierdzania tożsamości ideowej. Można na to utyskiwać – w końcu z definicji książka może nam zaoferować trwalszy i spójniejszy zbiór wartości niż polityczna „bieżączka”. Ale podobne przemiany nie są tylko naszą specyfiką.
Z danych Eurostatu wynika, że mimo wszystko jesteśmy jednym z tych społeczeństw w UE, które najwięcej uwagi poświęcają książkom – przeciętny Polak czyta je dziennie 12 minut. To może się wydawać śmiesznie mało, ale to drugi wynik we Wspólnocie (ex aequo z Finlandią) – po Estonii (13 minut).
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP