Widział pan mecz?
Ten przegrany, z Kolumbią? No, widziałem.
I co?
Piszemy do siebie z Robertem. Przed chwilą nawet przysłał SMS.
Reklama
Z tym Robertem?
Z tym. Gratulował mi transferu do Los Angeles Clippers.
Pan mu nie ma czego gratulować.
Zapraszam go do mojej drużyny. Chcę, żeby zagrał 21 lipca w Łodzi, w meczu Gortat Team kontra Wojsko Polskie.
Wygwiżdżą go.
Niekoniecznie. Wiem, że jest coś takiego jak szacunek ulicy. Media mogą pisać, że jestem największym burakiem, że się już skończyłem, ale wyjdziemy na ulicę i zobaczy pani, co się będzie działo. Ludzie będą podchodzić, przybijać piątkę, nie przejdziemy dziesięciu metrów bez wspólnego zdjęcia, dania autografu.
Ale pan nie poniósł ostatnio żadnej porażki.
Kiedy ponosiłem, to ludzie też byli życzliwi. W Polsce jest strasznie dużo internetowych kretynów, którzy sami sobie w życiu nie radzą, więc wylewają pomyje na innych i poniżają. Najłatwiej na tych, którzy ciężko pracują i odnoszą sukcesy. Widzę, co wypisują na temat Roberta. To jest polska mentalność, ta żółć, to plucie, ten hejt.
W Stanach też jest.
Jest, ale mniejszy. Tam ludzie się bardziej pilnują. A tu? Sami eksperci od futbolu. Piszą a to, że za dużo reklam chłopaki nagrały, a to że za mało trenują, a to że Krychowiak sklep otwiera i że to są wszystko przyczyny porażki.
No dobrze, pan jest sportowcem, to niech pan powie, dlaczego przegrali, dlaczego odpadli z mundialu?
Znam ponad połowę tych chłopaków z naszej narodowej reprezentacji. Jestem z nimi w regularnym kontakcie. Oglądałem, jak grali na mundialu i...
I?
I brakło jakości, brakło talentu wspólnego grania. Tam jest paru chłopaków na piekielnie wysokim poziomie. Reszta przy nich to...
Patałachy?
Nie, tak bym nie powiedział. Patałachy nie jadą na mistrzostwa świata.



Cała rozmowa w wydaniu weekendowego Magazynu Dziennika Gazety Prawnej.