Gotowanie to sztuka – zgodzi się z tym każdy. Trzeba dobrać odpowiednie składniki. Kontrolować warunki, w jakich zachodzi proces, m.in. temperaturę. Liczy się precyzja, bo niewielki błąd – np. za mało czy za dużo soli – często prowadzi do klapy. Podobnie jest w przypadku reakcji chemicznych przeprowadzanych na przemysłową skalę.
Przez lata udoskonalano je, majstrując przy przepisach – dodać czegoś więcej, czegoś mniej, użyć innej „wody”, podkręcić lub zmniejszyć temperaturę. Profesor Marian Paluch z Uniwersytetu Śląskiego (UŚ) wraz ze współpracownikami chcą wywrócić ten paradygmat do góry nogami. Ich zdaniem mieszanie chemiczną chochlą jest już passé. Lepiej podkręcić ciśnienie. – Wiele zespołów na całym świecie skupia się na doskonaleniu chemicznej zupy. Wciąż szukają np. nowych katalizatorów, czyli związków przyspieszających reakcje. My chcemy to wszystko uprościć. Zamiast katalizatorów korzystamy z ciśnienia – tłumaczy prof. Kamil Kamiński z UŚ.
O jakich reakcjach mowa? Przede wszystkim takich, w których powstają polimery. Są wszędzie wokół nas, chociaż kojarzymy je raczej jako „tworzywa sztuczne” (do tej klasy zalicza się np. PET...
Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.
Reklama