Z Ronaldem Inglehartem rozmawia Agnieszka Lichnerowicz
Czy to rewolucja?
Proces odchodzenia od religii nie zachodzi wszędzie, choć zachodzi w większej części świata. Poza tym ma raczej charakter ewolucyjny. Z drugiej jednak strony w ostatnim czasie sekularyzacja przyspiesza w takim tempie, że można mówić pewnie nawet o rewolucji.
Twierdzi pan, że niemal we wszystkich bogatszych państwach obserwujemy odwrót od religii.
Reklama
W ramach World Value Survey gromadzimy dane od 1981 r., które dziś dotyczą już ok. 100 krajów, zamieszkanych przez 90 proc. ludności. Jeszcze w 2007 r., gdy robiliśmy analizę religijności, w większości państw ona rosła, szczególnie w społeczeństwach postkomunistycznych. Można to częściowo wiązać z załamaniem poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego w następstwie upadku systemu. Pod tym względem religia wypełniała pustkę po komunizmie. Marksizm można zresztą uznać za formę religii – zakłada przecież jasny podział na dobro i zło oraz proste wytłumaczenie świata. Jednak od 2007 r. widzimy wyraźne przyspieszenie trendu spadku religijności. I to nie tylko w najbogatszych krajach, ale również w wielu uboższych społeczeństwach i byłych państwach komunistycznych. Na 49 krajów, które analizujemy od początku, tylko w pięciu religijność nie spada. Są to m.in. Indie i Rosja. Polska do wyjątków nie należy.
Religia będzie zanikać?
Przez większość znanej nam historii ludzkości religia była wszechobecna, stanowiła ważny czynnik kształtujący kultury i społeczeństwa. Nie wszędzie, bo np. Chiny miały sekularny system wierzeń, czyli konfucjanizm, który nie przewidywał innych światów, ale był silnie powiązany z systemem moralnym. Człowiek po prostu potrzebuje w coś wierzyć. Myślę, że to część ludzkiej natury. W wyniku ewolucji ludzie stali się istotami poszukującymi wzorów i powiązań, a więc także odpowiedzi na pytania, o co w tym wszystkim chodzi, jaki jest sens życia, co to dobro, a co zło. Tyle że to nie musi być religia w tradycyjnym znaczeniu. Nasza potrzeba wiary będzie ewoluowała. Teraz zaczynamy erę, w której te wykrystalizowane religie tracą na znaczeniu.
I w centrum tej zmiany jest prokreacja?
To niejedyny czynnik wpływający na zmianę społeczną, ale może najważniejszy. Niemal wszystkie religie – co zbadaliśmy z Pippą Norris – są ściśle związane z płodnością i oparte na pro rozrodczych normach. Mają one status absolutnych zasad moralnych.
Ronald Inglehart politolog, profesor emeritus Uniwersytetu Michigan. Zajmuje się badaniem m.in. procesów modernizacji, demokratyzacji i sekularyzacji. Dyrektor globalnego projektu badawczego World Values Survey, od czterech dekad analizującego wartości i przekonania mieszkańców ok. 100 krajów świata. Autor wielu publikacji, m.in. „The Silent Revolution”, „Sacred and secular” (wraz z Pippą Norris). W lutym ukazała się jego nowa książka „Religion's Sudden Decline: What's Causing it, and What Comes Next?”

Cały wywiad z przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.