"Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że Polacy wydają rocznie 100 mln zł na podrobione leki" - powiedziała PAP dr Daśko. Zdaniem ekspertki w Polsce jest wiele do zrobienia w kwestii wykrywania oraz karania przestępstw związanych z podrabianiem towarów, a szczególnie leków.

"Cały czas w środowisku funkcjonariuszy, prokuratorów i przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości utrwalony jest mit, że podrabianie towarów uderza tylko we właścicieli praw do określonych znaków towarowych, którzy na skutek podróbek tracą pieniądze. Wielu policjantów i prokuratorów nie dostrzega aspektu związanego z zagrożeniem życia i zdrowia konsumentów, zagrożeniami dla środowiska, a także olbrzymimi stratami, które z tego tytuły ponosi budżet państwa. Możliwe, że setki milionów złotych, ale nikt nie umie tego oszacować" - wyjaśniła Daśko.

Przyznała, że Polska jest niezwykle atrakcyjnym krajem dla podrabiających leki i inne towary. Wynika to z faktu położenia geograficznego, jak również braku odpowiadającym skali procederu rozwiązań legislacyjnych.

"Podróbki głównie produkowane są na wschodzie – w Azji, a także w krajach leżących bliżej polskiej granicy. Ich wytwórcy chcą dotrzeć do rynków, na których otrzymają najwyższą cenę, czyli do Europy Zachodniej. Wiele szlaków przemytniczych wiedzie przez nasz kraj. Ruch odbywa się jednak również w drugą stronę - z Panamy czy Nikaragui na Ukrainę bądź Białoruś" - wyjaśniła ekspertka.

Reklama

Daśko wskazała, że Polska poza tym, że jest punktem tranzytowym, to również w coraz większej mierze dotknięta jest problemem podróbek – domowej roboty. Obecnie nie "chałupniczej" i związanej z koszulkami czy płytami, jak w latach 90., ale przybierającej formę znacznie bardziej profesjonalnego procederu.

"Podrabianie towarów czy leków przejęły grupy przestępcze. To one organizują miejsce produkcji. Takich spraw przez nasze organy ścigania ujawnianych jest sporo, ale kończy się na skazaniu pojedynczych osób (handlarzy), doniesieniach medialnych czy dobrej pracy dziennikarskiej, a w ślad za tym nie idą surowe kary i wyroki. Często są one bardzo niskie – od grzywien wartości kilkuset złotych po kary pozbawienia wolności w zawieszeniu. Nie znam przypadku procesu, który zakończyłby się wyrokiem bezwzględnego więzienia. Są one niezwykle rzadkie" - dodała.

Według danych, który zebrała dr Daśko w ramach swej pracy naukowej w UMK podrabiane są bardzo często leki przeciwbólowe, jak również te, które mają poprawiać sprawność seksualną bądź przyspieszać proces odchudzania.

"Pamiętajmy, że sięgając po takie produkty, często kupowane przez internet narażamy życie swoje i swoich bliskich. One nie przechodzą rygorystycznych procesów badawczych i mogą doprowadzić do nieodwracalnych skutków zdrowotnych" - zaapelowało Daśko.

Udowodnienie wpływu takich leków na zdrowie i konkretne choroby bądź zgony nie jest przed sądem proste, bo często skutki są rozłożone w czasie, a ludzie wstydzą się przyznać, że stosowali leki z nielegalnego źródła.

Jako zagłębie handlu podróbkami w Polsce dr Daśko wskazała Wólkę Kosowską.

Dr Daśko jest wykonawcą grantu OPUS Narodowego Centrum Nauki, który jest kierowany przez prof. Andrzeja Adamskiego. Toruńscy prawnicy dostali na trzyletnie badania poświęcone podrabianym towarom – w tym m.in. praktyce karania i prowadzenia postępowań w tych sprawach w Polsce – 410 tys. zł.

"Chcemy w ramach tego projektu zmierzyć się z mitami w tym zakresie oraz prześledzić różnice w procesach wykrywania, jak również karania tego rodzaju przestępstw" - wspomniała Daśko. "Moim marzeniem jest, żeby wynikiem tego grantu była zmiana podejścia do tej kwestii. Pamiętajmy bowiem, że podrobiona płyta z muzyką nie zabija, ale leki z nielegalnego źródła, które są nieprzebadane są śmiertelnym zagrożeniem dla naszego życia. Rocznie na świecie, jak wynika z niektórych szacunków, życie przez ten proceder może tracić 200 tysięcy osób. W Nigerii 2,5 tysiąca osób zmarło w latach 90. na skutek zażycia podrobionych szczepionek" - zakończyła.