Dworczyk, zapytany w czwartek na konferencji prasowej, czy szczepionka Astra Zeneca, w związku z tym, że wiele osób odmawia zastrzyków tym preparatem, będzie dostępna dla innych chętnych, odpowiedział, że wymagałoby to zmiany rozporządzenia regulującego kolejność szczepień. Przyznał jednocześnie, że taka zmiana nie jest dla rządu problemem.

"Nie podjęliśmy jeszcze żadnych decyzji. Chcemy elastycznie dopasowywać się do sytuacji. Na takie decyzje będzie czas jutro, kiedy będziemy wiedzieli, ile osób z grupy wiekowej 67 i 68 lat zdecydowało się na rejestrację i zapisało na konkretny termin " – dodał Dworczyk.

Przyznał też, że prowadzony jest monitoring punktów szczepień pod kątem absencji pacjentów, którzy się nie zgłaszają na zastrzyki. Jest ich – jak podał – od kilkunastu do kilkudziesięciu procent.

Reklama

"Przyglądamy się tej sytuacji i jutro ewentualnie będziemy podejmować decyzję, czy nie zmieniamy dotychczasowych przepisów, harmonogramu i planu działania, czy uwzględnić nowe propozycje" – zakończył szef KPRM.

Dworczyk: zwiększenie zakupów preparatu AstryZeneki nie jest analizowane

Racjonalnie podchodzimy do zaistniałej sytuacji w związku z wątpliwościami dotyczącymi preparatu AstryZeneki; w Polsce mamy szereg osób, które zaczęły się obawiać przyjęcia tego preparatu; zwiększenie zakupów AstryZeneki nie jest analizowane - podkreślił w czwartek szef KPRM Michał Dworczyk.

Dworczyk pytany, czy rząd planuje zwiększenie zakupu szczepionki firmy AstraZeneca, odparł, że jeśli producenci spełnią swoje zobowiązania, to w drugim kwartale do Polski trafi ponad 15 mln szczepionek, z czego część to szczepionki jednodawkowe.

"Biorąc te wszystkie czynniki pod uwagę, dodatkowe działania mogłyby być ocenione po prostu jako nadmiarowe" - zauważył minister. Jak dodał Polacy również mają obawy przed przyjmowaniem szczepionki firmy AstraZeneca.

"Staramy się tłumaczyć i racjonalnie podchodzimy do zaistniałej sytuacji, ale bez wątpienia mamy przede wszystkim w UE do czynienia z pewną paniką i działaniami, które nie są oparte na faktach, rekomendacjach lekarzy i naukowców, tylko decyzjach politycznych" - podkreślił Dworczyk.

"W Polsce też mamy szereg osób, które zaczęły się obawiać przyjęcia tego preparatu. Zwiększenie zakupów dzisiaj AstryZeneki, biorąc to wszystko pod uwagę, nie jest analizowane" - powiedział szef KPRM.

Dworczyk zapewnił, że rząd w stosunku do preparatu AstryZeneki i innych szczepionek będzie stosował się do zaleceń i rekomendacji polskich instytucji oraz Europejskiej Agencji Leków i WHO.

W drugim kwartale do Polski trafi o wiele więcej szczepionek; szczepienia gwałtownie przyspieszą

W drugim kwartale najprawdopodobniej nastąpi gwałtowne przyspieszenie szczepień, do Polski trafi o wiele więcej szczepionek i trzeba będzie zastanowić się, czy utrzymywać skomplikowany system szczepień, czy rozpocząć sczepienia populacyjne - powiedział w czwartek szef KPRM Michał Dworczyk.

Dworczyk był pytany na konferencji prasowej w czwartek o sytuację osób, które nie zgodzą się na zaszczepienie preparatem firmy AstraZeneca. Dworczyk mówił, że w wypadku tych osób po zakończeniu pierwszego etapu szczepień, w czasie którego szczepione są głównie osoby powyżej 60 r.ż., osoby przewlekle chore i przedstawiciele służb mundurowych, podjęta zostanie decyzja, jak będzie wyglądał dalszy proces sczepień.

Szef KPRM zaznaczył, że w drugim kwartale br. najprawdopodobniej nastąpi gwałtowne przyspieszenie szczepień, ponieważ do Polski trafi o wiele więcej szczepionek. "W konsekwencji będziemy musieli odpowiedzi sobie na pytanie, czy dalej utrzymywać - a może tworzyć jeszcze bardziej skomplikowany - system, gdzie różne grupy, podgrupy będą w określonych momentach uruchamiane do szczepień, czy też może rozpocząć szczepienia populacyjne dla wszystkich, które będą prowadzone bardzo szybko i w bardzo klarowny sposób" - powiedział szef kancelarii premiera. Jak dodał, jedynym wyznacznikiem byłyby wtedy rok urodzenia.

"Takie decyzje są jeszcze przed nam i dzisiaj byłoby zbyt wcześnie, by jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć. Natomiast oczywiście analizujemy sytuację, bo na ostateczne decyzje ma wpływ szereg czynników" - zaznaczył szef kancelarii premiera.