Nowy właściciel zamierza postawić na produkcję specjalistycznych pojazdów dla energetyki.
Czy sanocka fabryka, której korzenie sięgają XIX w., wróci do dawnej świetności? Tak przed wyborami obiecywał prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Ogłosił, że firmę należącą od ponad dwóch lat do Polskiej Grupy Zbrojeniowej przejmie inny gigant kontrolowany przez Skarb Państwa – Polska Grupa Energetyczna. Szef PiS dodawał, że w zakładzie powinny być produkowane ekologiczne autobusy na prąd.
PGE konsekwentnie odmawia informacji w tej sprawie. – Nie komentujemy potencjalnych i trwających transakcji w obszarze fuzji i przejęć – mówi Maciej Szczepaniuk, rzecznik PGE. DGP z pewnego źródła dowiedział się jednak o planach energetycznego koncernu wobec Autosana.

Koledzy kupią

Spółka wkrótce wybierze doradców do badania ksiąg sanockiej firmy. Kreślony jest też scenariusz przejęcia i harmonogram działań. Według naszych źródeł PGE chce iść drogą Deutsche Post DHL, największego koncernu logistycznego na świecie. Gigant zza Odry postanowił samodzielnie skonstruować flotę elektrycznych pojazdów. To m.in. samochody dostawcze, których flota liczy już ponad 10 tys. i wciąż się rozwija.
Reklama
PGE zamierza wzorować się na tym modelu. Jest zainteresowana przejęciem Autosana, bo ma on stanowić bazę do rozwinięcia produkcji pojazdów elektrycznych. To da możliwość wejścia na atrakcyjny rynek wewnętrzny. Chodzi głónie o specjalistyczne pojazdy dla państwowych spółek. W pierwszej kolejności odbiorcami fabryki z Sanoka byłyby firmy energetyczne z tzw. wielkiej czwórki – oprócz PGE Tauron, Energa i Enea. W branży energetycznej jest teraz ok. 20 tys. pojazdów specjalistycznych, które są wykorzystywane np. przy naprawach i utrzymaniu linii dystrybucyjnych. Auta co kilka lat trzeba wymieniać.

Marzenie producentów

Jeśli jeden samochód kosztuje 150–200 tys. zł, to mowa o 3–4 mld zł przychodów, co trzy – pięć lat. – Taki rynek zbytu to marzenie producentów – słyszymy od naszego informatora. W następnej kolejności pojazdy trafiłyby także do Lasów Państwowych, straży pożarnej, policji czy Straży Granicznej.
Tylko w PGE jest 4,5 tys. samochodów do 3,5 tony oraz ok. 500 większych pojazdów. W firmie nie wykluczają, że w wachlarzu ekologicznych pojazdów produkowanych przez zakład znalazłyby się także elektryczne autobusy, które woziłyby pracowników do kopalń czy elektrowni. Nie byłby to jednak priorytetowy produkt. PGE rozmawia już z dostawcami technologii.

Obiecali, pomagają

Pomysł PGE na Autosana chwali podkarpacki poseł PiS Bogdan Rzońca, szef sejmowej komisji infrastruktury. – Polskie firmy energetyczne potrzebują setek pojazdów. A w Sanoku mają wspaniałe hale i świetne warunki do rozwinięcia dużej produkcji. W kampanii wyborczej obiecywaliśmy pomoc fabryce. Propozycja PGE się w to wpisuje – mówi DGP poseł Rzońca.
Autosan znany w PRL-u z produkcji autobusów podmiejskich i dalekobieżnych dla PKS kupiła w latach 90. Grupa Zasada. Firma zbyt powoli unowocześniała autobusy, co zbiegło się z upadkiem kolejnych PKS-ów. Zbankrutowała w 2013 r., a trzy lata później zdecydował się ją ratować rząd Beaty Szydło. Od syndyka firmę odkupiły spółki z Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Autosan miał produkować pojazdy dla wojska. Ale w przetargu na autobusy dla armii sanocka firma nie złożyła oferty (przedstawiciel spóźnił się o 20 minut). Wygrał niemiecki MAN. Niedawno zrezygnowała zaś z wygranego przetargu na 15 autobusów dla związku gmin podrzeszowskich. Mimo to zaczęła poprawiać wyniki. Po stratach rzędu 12 mln w 2017 r. w tym roku spółka ma wyprodukować 170 autobusów i wyjść na delikatny plus.
Na rynku autobusów panuje ogromna konkurencja. W Polsce swoje fabryki mają najwięksi zachodni producenci, m.in. MAN, Volvo czy Scania. Produkcję rozwijają też rodzime firmy. Na autobusy elektryczne postawił Ursus. Ta ostatnia firma wpadła jednak w kłopoty. Musiała m.in. płacić kary za opóźnienia dostaw dla Warszawy.
Znacznie gorsze wyniki odnotował też Solaris, lider sprzedaży w Polsce autobusów miejskich. Firmę wykupił niedawno hiszpański CAF. Tuż przed transakcją dogadał się z Polskim Funduszem Rozwoju, który ma przejąć 25 proc. udziałów w spółce.