Dyrektor generalny Volkswagena Herbert Diess przewiduje, że w ciągu 5-10 lat najbardziej wartościową firmą świata stanie się producent aut. Biorąc pod uwagę, jak mocno inwestorzy licytują akcje Tesli i innych producentów pojazdów elektrycznych, może to nastąpić wcześniej.

Wartość rynkowa Tesli wzrosła w tym tygodniu do ponad 540 mld dol., co odpowiada 250-krotności prognozowanych tegorocznych zysków firmy – wynika z danych Bloomberga. Notowane na giełdzie w Nowym Jorku trio chińskich producentów elektrycznych aut - Nio Inc., XPeng Inc. and Li Auto Inc. – ma łącznie wartość 154 mld dol. Żaden z nich nie przynosi zysków, a w ostatnim kwartale dostarczyły na rynek poniżej 30 tys. aut, co stanowi nieco ponad 1 proc. wolumenu sprzedaży Volkswagena.

Startup Arrival Tld., który ma siedzibę w Wielkiej Brytanii i specjalizuje się w produkcji elektrycznych autobusów, przygotowuje się do wejścia na giełdę poprzez fuzję ze specjalną spółką typu SPAC (special purpose acquisition corporation) i jest wyceniany na prawie 16 mld dol., po tym jak akcje drugiej z nich niemalże podwoiły swoją wartość w ciągu tygodnia. Arrival zacznie produkować pojazdy dopiero pod koniec przyszłego roku.

Elektryczna rewolucja jest faktem, a proces odchodzenia od silników spalinowych nabiera tempa. Znakomite z perspektywy klimatu jest, że inwestorzy inwestują w ten sposób kapitał. Abstrahując od tego, giełdowe wyceny wskazują na potężną bańkę. Istnieje ogromna szansa, że inwestorzy doświadczą wielkiego rozczarowania, szczególnie grupą młodych producentów aut elektrycznych, które nie generują jeszcze znaczących przychodów.

Reklama

Podobnie jak w przypadku wszystkich baniek finansowych, ta również jest napędzana marzeniami o ogromnym bogactwie.

Elon Musk wyprzedził Billa Gatesa i stał się drugim najbogatszym człowiekiem na świecie.

Szkocka firma inwestycyjna Baillie Gifford & Co., która od początku wspiera Muska, spieniężyła ostatnio akcje Tesli o wartości miliardów dol., ale zachowała 3,7 proc. udziałów wycenianych na około 20 mld dol. Baillie Gifford ma więcej niż jednego „konia” w tym elektrycznym wyścigu: jego udziały w Nio mają wartość 6 mld dol. Akcje chińskiej firmy notowanej w USA wzrosły w tym roku już o 1235 proc.

Najnowsza historia Nio ukazuje niebezpieczeństwo związane z akcjami producentów aut elektrycznych. W marcu ostrzegano, że istnieją poważne wątpliwości, czy firma będzie zdolna do kontynuowania działalności, po tym jak „spaliła” 4 mld dol. gotówki w ciągu trzech lat. Firma przetrwała dzięki pomocy samorządu. Tesla stawała na krawędzi bankructwa co najmniej dwa razy od 2003 roku.

Osoby, które dołączają teraz do elektrycznego wyścigu, twierdzą że wyciągnęli wnioski z zagrażających istnieniu firm problemów, ale niewiele wskazuje na to, by ich los miał się okazać mniej nieprzewidywalny.

Konkurencja jest zażarta i chociaż silniki elektryczne są prostsze w budowie od spalinowych, to opracowanie pojazdu, który będzie bezpieczny, niezawodny i ekscytujący jest niezwykle trudne. Dominujący na rynku giganci tacy jak Volkswagen i General Motors są znacznie lepiej dokapitalizowani oraz mają znacznie większe doświadczenie (od młodych konkurentów – przyp. red.) w zarządzaniu łańcuchami dostaw i tworzeniu marek. Po powolnym starcie postawili wszystko na EV. Nie da się ich łatwo wypchnąć z rynku.

Za osiągnięcie zawrotnych cen akcji elektryków odpowiada kilka czynników. Amerykańska Rezerwa Federalna podsyciła spekulacyjny szał, obniżając stopy procentowe do zera, a znudzeni millenialsi handlujący akcjami w domu na platformie Robinhood, złapali bakcyla EV. Firmy zajmujące się elektryczanymi autami wiedzą, jak pokazać się temu tłumowi w dobrym świetle: Workhorse Group Inc. twierdzi, że jego samochody dostawcze można łączyć z dronem, podczas gdy XPeng podkreśla wdrażanie funkcji autonomicznej jazdy. Model Solo firmy ElectraMeccanica Vehicles Corp. ma tylko trzy koła.

ikona lupy />
Bloomberg

Przede wszystkim to jednak najbardziej modne finansowe narzędzie 2020 roku – SPAC. Wiele z tego typu spółek połączyło się z firmami produkującymi pojazdy elektryczne, a szczególną cechą tych fuzji jest to, że powstałe twory mogą publikować szczegółowe wieloletnie prognozy finansowe w przeciwieństwie do firm ze zwykłą pierwszą ofertą publiczną. Prognozy te są często wyjątkowo „bycze”. Tak jak w przypadku Arrivala czy Fiszer Inc. – oparte o działalność serwisową biznesy z sektora producentów samochodów elektrycznych, których ceny akcji poszybowały w górę, nie rozpoczęły nawet sprzedaży komercyjnej. Nawet Musk martwi się o SPAC, chociaż nie powiedział, którą ze spółek.

Wspomniane młode firmy twierdzą, że znalazły rozwiązanie na problemy produkcyjne i z ogromnymi nakładami inwestycyjnymi, które prawie zatopiły Teslę. Naśladując Apple’a, które zleciło produkcję telefonów Foxconn Technology Group, Fisker planuje scedować produkcję swojego modelu Ocean kanadyjskiemu dostawcy części samochodowych Magna International Inc. Producent ciężarówek elektrycznych i wodorowych Nikola Corp. zamierza natomiast wdrożyć podobną strategię we współpracy z GM oraz CNH Industrial NV.

Konkurenci mają inne podejście. Startup Lordstown Motors Corp., który specjalizuje się w produkcji elektrycznych pickup’ów, zakupił fabrykę od GM i uzyskał licencję na technologię od Workhorse, by przyśpieszyć swoje wejście na rynek. Aby nie zostać w tyle, Arrival twierdzi, że na nowo odkrył linię montażową. Planuje budować mniejsze i tańsze „mikrofabryki” położone blisko miejsc sprzedaży aut. Wzrost automatyzacji obniży według firmy zapotrzebowanie na ludzką pracę.

Niezależnie od tego, jak produkujesz pojazdy, jest wiele rzeczy, na których możesz się „wyłożyć”. Ponad jedna trzecia pracowników fabryki Workhorse musiała odłożyć narzędzia z powodu podejrzenia infekcji koronawirusem. Li Auto wycofało wszystkie 10 tys. wyprodukowanych przed czerwcem SUV-ów z powodu wykrycia potencjalnych problemów z zawieszeniem. Workhorse i XPeng ostrzegały ostatnio o wąskim gardle w dostawach baterii.

Wielki test dla nieudolnych naśladowców Tesli nadejdzie, gdy skończą im się pieniądze i będą musieli poprosić inwestorów kapitałowych i dłużnych o więcej, tak jak wielokrotnie zrobiły Tesla i Nio. ElectraMeccanica ostrzegła w swoich ostatnich sprawozdaniach, że „kontynuacja jej działalności będzie zależała od ciągłej zdolności do pozyskiwania kapitału na akceptowalnych warunkach”.

Wszystko to może sprawić, że krótcy sprzedawcy oblizują usta, ale wzrost wartości akcji Tesli pokazuje niebezpieczeństwo obstawiania przeciwko „bańkowym” wzrostom. Nikola stała się obiektem zjadliwego raportu firmy Hindenburg Research, która zakwestionowała technologię producenta i zmusiła jego prezesa do odejścia. Kapitalizacja rynkowa firmy przekracza pomimo tego 11,5 mld dol.

Diess może mieć rację co do tego, że producenci samochodów stają się najbardziej wartościowymi firmami. Nieuniknione jest jednak to, że niektórym z nich się nie powiedzie.