Pytanie brzmi: jaką część kupowanych pick-upów będą stanowiły pojazdy elektryczne, które odpowiadają obecnie za zaledwie 2 proc. amerykańskiego rynku, a zdecydowana większość sprzedanych elektryków to auta Tesli. Połączenie luźnych przepisów dotyczących ochrony środowiska i obaw Amerykanów o małą żywotność baterii sprawiają, że USA znajdują się daleko w tyle za Chinami i USA na drodze do porzucenia silników spalinowych.
Z czego wynika tak duża popularność pick-upów? Amerykańskie rodziny uświadomiły sobie, że auta tego typu gwarantują dobre wyniki spalania. Doskonale nadają się też do transportu holowanych kamperów, łodzi i innych weekendowych „zabawek”. A to bardzo często wykorzystywana funkcja. W ubiegłym roku Amerykanie kupili 280 tys. łodzi, co jest drugim najlepszym wynikiem od 2007 roku.
Optymistycznie do elektryfikacji nastawione są tamtejsze motoryzacyjne potęgi, na przykład Ford Motor Co. – Myślę, że przejście dokona się szybciej niż myśli większość ludzi. Nie będzie to liniowy proces i uważam, że w ciągu kilku najbliższych lat doświadczymy znacznego odbicia – powiedział szef działu rozwoju produktów firmy Hau Thai-Tang.
Ten rynkowy spec uważa, że rynek pickup-ów charakteryzują dwie rzeczy, które będą sprzyjały elektryfikacji: jest duży i stosunkowo lukratywny. Czynniki te przekładają się na większą zyskowność niż w przypadku innych typów aut, przykładowo kompaktowych elektrycznych sedanów.
Nie wszystkie specjalizujące się w rozwoju elektrycznych pickup-ów startupy przetrwają. Szczególnie zagrożone są Nikola i Fisker. Te, którym się nie powiedzie, zostaną zapewne rozebrane na części przez bardziej uznanych producentów, którzy będą chcieli skorzystać na marketingowym sukcesie, który udało się osiągnąć ich młodym konkurentom.