Pomimo geograficznej bliskości, Białoruś jest dla Polaków dość tajemniczym krajem. O państwie rządzonym przez reżim Łukaszenki niewiele wiedzą również pozostali obywatele UE. Wschodni sąsiad Polski należy bowiem do tych krajów Starego Kontynentu, które odwiedza najmniej turystów. Z punktu widzenia naszych rodaków, ciekawe wydaje się np. porównanie warunków życia w Polsce oraz na Białorusi.

Białorusin dłużej niż Polak musi oszczędzać na lokum

Osoby zainteresowane sytuacją Europy Wschodniej zapewne wiedzą, że ostatnie lata nie były szczególnie pomyślne dla Białorusi. Kraj mocno odczuł gospodarcze kłopoty Rosji, czyli swojego najważniejszego partnera handlowego (48 proc. eksportu i 56 proc. importu w 2016 r.). Białoruska gospodarka dopiero w 2017 r. wróciła na ścieżkę powolnego wzrostu, a przez poprzednie dwa lata jej rozmiar skurczył się o 3,8 proc. (2015 r.) oraz 2,6 proc. (2016 r.). Jak zauważa portal RynekPierwotny.pl, trudno się dziwić, że w takich warunkach szybko spadały średnie ceny mieszkań obliczone dla całej Białorusi. W 2017 r. były one aż o 26 proc. niższe od wyniku sprzed dwóch lat. Informacje przedstawione na wykresie wskazują, że o wiele większa różnica (42 proc.) dotyczyła cen mieszkań z 2012 r. i 2017 r. Bardzo dobra koniunktura gospodarcza na Białorusi na początku bieżącej dekady w ciągu dwóch lat wywindowała z kolei koszty zakupu metrażu o połowę. Ten przykład pokazuje, jak niestabilny cenowo jest rynek nieruchomości u naszego wschodniego sąsiada.

Białorusini nie bez przyczyny narzekają na ceny mieszkań. Dane BelStatu, czyli miejscowego urzędu statystycznego wskazują, że w 2017 r. za 1 mkw. przeciętnego lokum trzeba było zapłacić około 1470 nowych rubli białoruskich - BYN (około 2900 zł). Nie wydaje się to małą sumą w relacji do zarobków Białorusinów, które są o wiele niższe od polskich płac. Jeżeli zgodnie z danymi BelStatu przyjmiemy średni miesięczny dochód dyspozycyjny gospodarstwa domowego na poziomie 962 BYN, to okaże się, że wspomniana kwota w 2016 r. wystarczała do zakupu 0,62 mkw. typowego mieszkania. Analogiczny wynik dla Polski (0,86 mkw. w 2016 r.) jest znacznie lepszy.

Reklama

>>> Czytaj też: UE wzywa Białoruś do wprowadzenia moratorium na karę śmierci

Spadki cen białoruskich mieszkań nie dotyczą Mińska

Na ceny mieszkań szczególnie narzekają mieszkańcy Mińska. Białoruska stolica, będąca gospodarczym motorem całego kraju, stanowi wyjątek od ogólnokrajowych trendów dotyczących cen lokali. Dane portalu Realt.by wskazują, że koszt zakupu mieszkania w Mińsku od początku 2014 r. do końca 2016 r. wzrósł o prawie połowę. Obecnie za 1 mkw. mińskiego lokalu przeciętnie trzeba zapłacić około 2500 nowych rubli białoruskich (ok. 4800 zł). To bardzo wysoka stawka dla większości mieszkańców białoruskiej stolicy. Pod względem dostępności cenowej mieszkań Mińsk osiąga wyniki o mniej więcej jedną trzecią gorsze niż Warszawa oraz Kraków. Sytuację nabywców mieszkań z Mińska i pozostałej części Białorusi na szczęście poprawiły obniżki stóp procentowych i oprocentowania kredytów hipotecznych. Warto pamiętać, że jeszcze na początku 2016 r. białoruski bank centralny w ramach walki z inflacją utrzymywał swoją główną stopę wynoszącą 25 proc.
Na białoruskiej wsi łazienka wciąż jest luksusem

Białoruski urząd statystyczny publikuje informacje świadczące m.in. o tym, że przeciętna powierzchnia lokalu i domu w przeliczeniu na jedną osobę wynosi 27 mkw. Bardzo zbliżony wynik obecnie jest notowany w Polsce. Jak zauważają eksperci portalu RynekPierwotny.pl, spora różnica dotyczy jednak jakości i nowoczesności zasobu mieszkaniowego. Potwierdzają to informacje, które trudniej znaleźć. Oficjalne statystyki wskazują, że standard sanitarny domów na białoruskiej wsi nadal pozostaje bardzo zły. Pod koniec 2016 r. tylko 39 proc. wiejskich domów z Białorusi posiadało łazienkę albo prysznic. Analogiczny wynik dotyczący Polski znacząco przekracza już 80 proc. Białoruś niestety zmaga się z problemem, który mają również pozostałe kraje Europy Wschodniej. Mowa o bardzo dużym zróżnicowaniu warunków życia (również mieszkaniowych) pomiędzy dużymi miastami oraz prowincją.

Rząd mocno kontroluje białoruską „mieszkaniówkę”

Warto zdawać sobie sprawę, że nie tylko warunki sanitarne na białoruskiej wsi przypominają o czasach Związku Radzieckiego. Swoistym reliktem wydaje się również polityka mieszkaniowa Białorusi. Bazuje ona na bardzo dużej roli państwa i centralnym planowaniu (w ramach tzw. „pięciolatek”). Państwo zdecydowanie wkracza w sferę prywatnych transakcji mieszkaniowych. Przykładem jest ustawowy limit prowizji pobieranych przez białoruskich pośredników rynku nieruchomości.

O roli rządu na białoruskim rynku mieszkaniowym świadczy fakt, że firmy powiązane z państwem budują około 90 proc. nowych lokali. W praktyce liczba powstających mieszkań okazuje się znacznie mniejsza od potrzeb. Wystarczy wspomnieć, że prezydent Łukaszenko w ramach planu na lata 2011 - 2015, obiecywał budowę 10 mln m kw. powierzchni mieszkaniowej rocznie. Trudności gospodarcze i organizacyjne sprawiły, że ten cel udało się zrealizować tylko w połowie. Nie wydaje się jednak, by opisywane niepowodzenie mogło zmienić ugruntowane przez lata zasady polityki mieszkaniowej na Białorusi.

>>> Polecamy: Komornicze Allegro. Łowcy okazji mogą się sparzyć na zakupie zajętego mieszkania