200 sklepów otworzą w tym roku sieci budowlane i z wyposażeniem wnętrz. Powstaną w małych miastach i wymuszą obniżki cen na lokalnych rynkach.



Przynajmniej 100 mniejszych miast Polski zyska własny sieciowy market z artykułami budowlanymi i wyposażeniem wnętrz. Firmy handlowe nie chcą już inwestować w dużych miastach, gdzie konkurencja jest ogromna.

Plany sieci

Reklama

Sieć Komfort, licząca już około 140 sklepów w kraju, planuje uruchomić swoje nowe markety m.in. w Malborku, Pruszkowie, Wieluniu, Nysie, czy Bolesławcu. W sumie ma ich powstać w tym roku 28. Z kolei RuckZuck, specjalizująca się w panelach podłogowych, skrzydłach drzwiowych oraz akcesoriach, chce zaistnieć m.in. w Zduńskiej Woli, Białogardzie, Radomsku, Wrześni, Krotoszynie, Głogowie, Pruszczu Gdańskim czy Legnicy. – Chcemy otworzyć w tym roku około 20 nowych placówek – informuje Katarzyna Śliwińska z RuckZuck.

Koncept skierowany do małych miast oferuje też sieć Dobre Dla Domu, która chce rozwijać się w miastach liczących już 10 tys. mieszkańców. W sumie w tym roku sieć wzbogaci się o 20 salonów, z których każdy to koszt około 300 tys. zł. Małych miast nie brakuje też na mapie inwestycyjnej Glazury Królewskiej, dystrybutora płytek i materiałów wykończenia wnętrz. Firma, która ma 24 salony, myśli o rozwoju w Świnoujściu, Tczewie, Kaliszu i Pile.

Podobnie jest w przypadku Bricomarche, który póki co planuje skupić się wyłącznie na miastach liczących od 20 do 70 mieszkańców. Co więcej, chce w tym roku przyspieszyć w nich swój rozwój. – Otworzymy w tym roku 17 nowych sklepów. Stawiamy na małe miasta, bo w nich naszym zdaniem potencjał jest największy – mówi Bartłomiej Tarłowski ze spółki ITM Polska, właściciela sieci Bricomarche, liczącej już 70 placówek. Otwarcie każdego sklepu to koszt kilku milionów złotych.

Teren do zdobycia

Małe miasta to na razie rynki, gdzie dominują niezależni handlowcy. I to oni powinni najbardziej czuć się zagrożeni w związku z ekspansją sieci. – Bo sieć dysponuje większą siłą przetargową w negocjacjach z dostawcami – przypomina Patrycja Nalepa, analityk w firmie PMR.

Sieć więcej kupuje, przez co dostaje większy rabat u producentów i dostawców. Operuje również na niższych marżach niż działające w pojedynkę sklepy. Potrafią być one nawet o połowę niższe. Zatem kilkuprocentowy spadek cen na lokalnym rynku jest nieunikniony. Na czym zyskają klienci, bo będą mieli dostęp do większej oferty i do tańszych produktów. Stracą natomiast lokalni kupcy, będą musieli dostosować swój poziom cen do konkurencji, by nie stracić klientów. Choć, jak przyznają sieci, nie każdej grupie asortymentowej ujednolicają ceny w całym kraju. – Są pewne produkty, które różnią się ceną w zależności od tego, gdzie są oferowane. W ich ustalaniu patrzymy na lokalny rynek oraz konkurencję – mówi Bartłomiej Tarłowski ze spółki ITM Polska, właściciela sieci Bricomarche.

Największą szansę na sukces w mniejszych miastach mają jednak te sieci, które specjalizują się w produktach do remontu domów jednorodzinnych oraz pielęgnacji ogrodu. Mniejsze miasta to przede wszystkim zabudowa jednorodzinna. Dlatego, jak zauważa Bartłomiej Tarłowski, najlepiej pod względem wartości sprzedają się panele podłogowe, cement i gładź szpachlowa.

Ceny będą spadać

Nie wszyscy się jednak obawiają o swoją przyszłość. Sieć Belvisco z tekstyliami domowymi jest przekonana, że nie straci na wejściu dużych zagranicznych firm na lokalne rynki. – Jesteśmy grupą producencko-handlową. Rozwijamy naszą sieć sklepów, by mieć gdzie sprzedawać produkowane wyroby. Na razie z naszych analiz wynika, że wciąż mamy niższe ceny niż konkurencja, nawet taka w postaci największych w Polsce sieci z materiałami wyposażenia wnętrz – mówi Andrzej Broniewski, prezes zarządu spółki Galtex, rozwijającej sieć Belvisco.

Przyznaje jednak, że konkurencja na rynku się zaostrza i walka na ceny staje się coraz bardziej prawdopodobna. – W ciągu ostatnich dwóch, trzech lat, według danych GUS, w tej branży powstało około 1 tys. nowych placówek handlowych. W kolejnych latach można oczekiwać podobnego rozwoju, bo rynek wciąż jest perspektywiczny – uważa Andrzej Broniewski.



ikona lupy />
Sieci handlowe liczą na wzrost popytu / DGP