Szefowie dużych pośredników na rynku nieruchomości nie mają wątpliwości, że trudne warunki na rynku i problemy z finansowaniem transakcji będą sprzyjały konsolidacji branży.
– Część samodzielnych, lokalnych biur zniknie lub będzie mieć wąską specjalizację. Pozostałe połączą się w większe, współpracujące grupy lub przystąpią do sieci franczyzowych – przewiduje Piotr Sumara, prezes Północ Nieruchomości, które otworzyło w tym roku 10 biur franczyzowych i przygotowuje się do otwarcia kolejnych siedmiu.
Także inni sieciowi gracze wykorzystują coraz trudniejszą sytuację małych, samodzielnych pośredników. Jako elementy przewagi nad lokalnymi firmami wymieniają m.in. dostęp do dużych baz danych nieruchomości na sprzedaż i potencjalnych klientów, szkoleń, pomoc w zakresie marketingu i reklamy oraz specjalistycznej wiedzy związanej z tym rynkiem.
– Jestem przekonana, że duże sieci pośrednictwa będą sukcesywnie zdobywać coraz większy udział w polskim rynku. Dla małych, samodzielnych biur, szczególnie w obecnej sytuacji na rynku, koszty działalności, promocji i utrzymania biura są zbyt wysokie – ocenia Joanna Sójka, dyrektor regionalny Re/Max Polska Północ, które w tym roku otworzyło cztery biura franczyzowe i w 2013 r. chce zwiększyć tempo rozwoju sieci.
Reklama
Ambitne plany na przyszły rok ma też Metrohouse. Firma chce zwiększyć liczbę własnych biur o osiem do 10 placówek, ale stawia głównie na rozwój sieci franczyzowej. W końcu 2013 r. chce mieć sto placówek działających w tym systemie. To oznacza, że otworzy niemal 60 nowych punktów. W 2012 r. sieć franczyzowa Metrohouse powiększyła się o 18 oddziałów.
Sieciówki mają o co walczyć. Szef Północ Nieruchomości szacuje, że w ramach dziesięciu największych sieci pośredników (wyłączając firmy działające w dużych grupach finansowych) na koniec III kw. 2012 r. działało ok. 300 placówek. Reszta rynku jest ciągle bardzo rozdrobniona. Dla porównania tylko we Wrocławiu działa ok. 400 pośredników.
Ale sieciowi pośrednicy nie ograniczają rozwoju jedynie do dużych miast. Na ich celowniku znajdują się też bardzo małe miejscowości. Re/Max zainteresowany jest np. otwieraniem biur franczyzowych w miastach, w których liczba mieszkańców przekracza 20 tys. osób.
– Powód jest prosty. Tam łatwiej i szybciej można uzyskać znaczący udział w rynku – mówi Joanna Sójka.
Sieciówki rozwijają sieć głównie przez franczyzę. To rozwiązanie szybsze i bardziej korzystne finansowo, bo koszt rozwoju biura ponosi franczyzobiorca, który płaci też za wejście do sieci.
Pęd do zwiększenia udziału w rynku spowodował jednak, że niektóre sieciowe firmy nie uchroniły się przed wpadkami. W tym roku rozwój franczyzy musiało spowolnić KNC Global Real Estate, bo wymagania firmy wobec partnerów okazały się za niskie. Po tym jak w 2011 r. otworzyła aż 20 oddziałów franczyzowych, nie wszyscy poradzili sobie z prowadzeniem biur.
– Przede wszystkim jednak pojawiły się kłopoty z finansowaniem biur na początkowym etapie działania w sieci. Efekt był taki, że w tym roku rozwiązaliśmy kilka umów franczyzowych. Teraz chcemy budować sieć na bazie jakości, a nie ilości – deklaruje Rafał Stec, prezes i współwłaściciel KNC, które od początku 2012 r. otworzyło sześć takich oddziałów.
Obecnie spółka w przypadku biur wchodzących do sieci w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców wymaga m.in. środków własnych na poziomie 40 tys. zł i na 2013 r. planuje rozbudowę sieci franczyzowej o 10–15 placówek.