Jak wskazał Bartosz Turek z HRE Investments, na razie zmiany stawek za wynajem mieszkań nie są nadmiernie wysokie. "Relatywnie najmocniejszymi przecenami zostały dotknięte mieszkania wynajmowane na pokoje" - wskazał. Dodał, że to właśnie na ten segment rynku najmocniej wpłynęły wyjazdy cudzoziemców i studentów. Na drugim biegunie, jak zaznaczył, są kawalerki i mieszkania trzypokojowe. W pierwszym przypadku stawki są wciąż wyższe niż przed rokiem, a w przypadku mieszkań z trzema pokojami cena najmu przez ostatnie trzy miesiące prawie się nie zmieniła.

Zwrócił uwagę, że na początku epidemii obawiano się odpływu imigrantów zarobkowych, połączonego z zalewem rynku poprzez mieszkania dotychczas wynajmowane na doby. Problemy okazały się jednak znacznie mniejsze niż sądzono. Nie doprowadziło to ani do gwałtownych przecen, ani do tego, że mieszkania masowo stoją puste - wskazał.

Według niego dla poziomu stawek za wynajem mieszkań druzgocące nie okazały się też problemy rynku najmu krótkoterminowego. "Mieszkań wynajmowanych na krótki termin jest w Polsce co najwyżej kilkadziesiąt tysięcy, a tych na rynku tradycyjnym jest ponad milion" - podkreślił. Dodał, że klienci zaczęli powoli wracać na rynek najmu krótkoterminowego.

Turek zaznaczył, że poziom pustostanów wynosi obecnie 9,8 proc. To znaczy, że na 1 tys. mieszkań przeznaczonych na wynajem 98 czeka na najemców. Takich mieszkań jest o dwie trzecie więcej niż przed rokiem. "Na koniec maja 2019 roku poziom pustostanów wynosił bowiem 5,9 proc., a w kwietniu 2020 roku 8,6 proc. mieszkań stało pustych" - wskazał.

Reklama

Przypomniał, że powodami spodziewanego wzrostu liczby pustostanów były np. wyjazdy imigrantów zarobkowych, opuszczanie mieszkań przez studentów, utrata pracy przez dotychczasowych najemców czy oferowanie na wynajem w tradycyjnej formule (długoterminowej) lokali dotychczas oferowanych na wynajem krótkoterminowy.

>>> Polecamy: Rosja uznała dwóch czeskich dyplomatów za osoby niepożądane. Mają dwa dni na opuszczenie kraju

"Pomimo upływu 3 miesięcy od wybuchu epidemii, sytuacja nie jest jednak tak zła, jak wiele osób wieszczyło" - ocenił Turek. Wskazał m.in. przesadzone szacunki dotyczące eksodusu imigrantów zarobkowych. "GUS wyliczył, że w okresie epidemii z Polski wyjechało tylko 10 proc. imigrantów. Według urzędu ich liczba zmalała z 2,1 mln do około 1,9 mln" - zaznaczył.

Ekspert wskazał też na planowane przez rząd rozszerzenie dodatków mieszkaniowych. Mowa jest o kwocie do 1,5 tys. zł miesięcznie. Pieniądze mają trafiać nie tylko do najemców całych mieszkań, ale też pojedynczych pokoi. "W efekcie jest to program wspierający rynek najmu - zarówno najemców, jak i właścicieli" - zaznaczył. Dodał, że dopłaty oznaczają, że mniej prawdopodobne będą spadki czynszów.

Turek zaznaczył, że statystyczne mieszkanie jest wynajęte przez prawie 11 miesięcy w roku. "Nie jest to wynik zły jeśli uwzględnić, że do wyliczania potencjalnej rentowności wynajmu mieszkania przyjmuje się, że lokal stoi pusty przez 1-2 miesiące w roku" - wyjaśnił. Zastrzegł, że nie jest pewne, czy kolejne dwa miesiące przyniosą dalsze pogorszenie statystyk, czy wręcz przeciwnie – ze względu na postępujące odżywanie gospodarki chętnych na najem będzie więcej. Dodał, że choć obecnie dostępnych lokali jest więcej niż przed rokiem, to sytuacja jest lepsza, niż można się było tego spodziewać jeszcze w marcu czy kwietniu.

Ekspert podkreślił, że o tym, jak dalej rozwijać się będzie sytuacja na rynku najmu, w dużej mierze zaważy sytuacja epidemiczna w kraju. "O ile nie dojdzie do nawrotu epidemii, a tym bardziej nakładanych przez rząd ograniczeń, to już na przełomie lipca i sierpnia czeka nas gorący okres tzw. najmu studenckiego" - zaznaczył. Jego zdaniem może być on wzmacniany trudniejszym dostępem do kredytów mieszkaniowych.

"W efekcie osoby, które mieszkanie w normalnych warunkach by kupiły, mogą być zmuszone do zasilenia grona najemców mieszkań" - ocenił.

>>> Polecamy: Lewica przedstawiła projekt ustawy reprywatyzacyjnej