Niektóre kwoty roszczeń właścicieli lub użytkowników działek wobec miast są zawrotne. – Koszty potencjalnych odszkodowań z tytułu zmiany sposobu zagospodarowania terenu mogą osiągnąć 7 mld zł – poinformowała nas Kamila Chlebińska z warszawskiego ratusza. Poznań ogólną wysokość zgłoszonych roszczeń szacuje na ponad 900 mln zł. Z kolei Gdańsk tylko w związku z planami uchwalonymi w latach 2013–2014 spodziewa się odszkodowań z tytułu wykupu gruntów na kwotę 78 mln zł. Wiele miast nawet nie podejmuje się podobnych szacunków, jednak można założyć, że skala roszczeń w całym kraju sięga kilkunastu miliardów złotych.
Zdaniem samorządów wszystkiemu winna jest uchwalona 11 lat temu ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Jak wskazuje Związek Miast Polskich, uchyliła ona ogromną liczbę wcześniej istniejących planów miejscowych i wprowadziła możliwość lokalizacji inwestycji w drodze decyzji administracyjnych dla terenów nieobjętych gminnymi planami.
Problem pojawia się, gdy uchwalony przez radnych plan różni się od wcześniej wydanej decyzji. Taka sytuacja możliwa jest np. wtedy, gdy deweloper buduje osiedle w oparciu o uzyskaną decyzję, a potem plan miejscowy zakłada, że bloki będą musiały być niższe.
Sprawy często kończą się w sądach. – Z tytułu ograniczeń co do możliwości zagospodarowania zgłoszonych jest kilkanaście wniosków na łączną kwotę ok. 15 mln zł, w tym dwie sprawy na ok. 3 mln zł toczą się w sądzie – mówi Tomasz Klek z urzędu miejskiego w Szczecinie. W jednej z takich spraw doszło do rozstrzygnięcia. Jak tłumaczy szczeciński urząd, plan miejscowy ograniczył możliwości inwestycyjne, jakimi deweloper dysponował na podstawie decyzji o warunkach zabudowy z marca 2008 r. – Sąd zasądził w 2013 r. odszkodowanie i wypłacono łącznie ponad 270 tys. zł – twierdzi Tomasz Klek.
Reklama
Podobne problemy występują w Poznaniu, który musiał wydać już 25 mln zł. – Kwota ta została wypłacona jednemu podmiotowi, który posiadał decyzję o warunkach zabudowy sprzeczną z przeznaczeniem wynikającym z planu miejscowego – przyznaje Julia Tritt z biura prasowego urzędu miasta.
Deweloperzy skarżą się, że część samorządów podejmuje uchwały o opracowaniu planu miejscowego po to, by zawiesić postępowanie w sprawie wydania decyzji. – Ale nie mogą w nieskończoność sprawy odwlekać. O ile nie uchwalą planu, muszą wyrazić zgodę na lokalizację inwestycji. Nawet wtedy, gdy wydaje się nieracjonalna – mówi Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD).
Samorządy namawiają rząd do całkowitej likwidacji decyzji o warunkach zabudowy. Wygląda na to, że Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju aż tak daleko się nie posunie. Jedna z propozycji MIR zakłada ograniczenie wydawania decyzji o warunkach zabudowy na terenach nieprzystosowanych do urbanizacji. Bardziej kompleksowe zmiany, np. w postaci nowelizacji ustawy, mają nastąpić do końca 2015 roku.
Branża budowlana obawia się zmian. – Wycofanie czy radykalne ograniczenie decyzji bez alternatywnego rozwiązania oznaczałoby zapaść budownictwa w Polsce, bo ogromna liczba inwestycji powstaje dziś w trybie tych decyzji – mówi Konrad Płochocki.
Samorządy ripostują: na terenach już objętych planami (ok. 1/3 Polski) mogłoby zamieszkać 62,4 mln Polaków, tak więc już jest „zapas” na niemal 24 mln osób.