Nauczyciele rzutcy, nieszablonowi, uczący z przekonaniem i nietrzymający się kurczowo instrukcji, których przestrzegania oczekują urzędnicy, działają w naszych szkołach. I nie jest ich mało, dzięki Bogu. Są i działają jednak pomimo przyjętego w kraju modelu narodowej edukacji, a nie dzięki niemu.
Nie ma żadnego powodu, dla którego wysokość płacy różnych nauczycieli ma zależeć od decyzji MEN, podobnie jak mały ma sens, aby to resort edukacji decydował, czy uczniowie mają się uczyć angielskiego czy rosyjskiego. Pracujący w szkole historyk, geograf czy nawet, właśnie tak, polonista musi być dydaktykiem bodaj trzeciego sortu, aby nie wiedzieć, czego ma uczyć bez instrukcji z pieczęcią Centrum. Jednak właśnie taki pedagog pasuje jak ulał do wizji państwowej, hieratycznej edukacji.
Pewien wspólny kod kulturowy szkoła powinna dawać wszystkim. Nikt rozsądny nie podważa takiego poglądu. Zarazem szkoła musi przekazać uczniom potrzebną prawdę – to my, ludzie, którzy was uczą, ponosimy odpowiedzialność za sens i jakość waszej edukacji, zatem to my podejmujemy istotne decyzje. Tęsknota za ładem, porządkiem i urzędniczą sprawnością da się pojąć oraz usprawiedliwić. Zapewne niejednokrotnie, widząc, jak szybko i jak dziwnie zmienia się świat, sami takiej tęsknocie ulegamy. Nie czyńmy jednak szkół zakładnikiem tego marzenia. Taka szkoła dobrze kształciła robotników i pokornych urzędników, ale młodzież opuszczająca „budę” w XXI w. zazwyczaj nie rozpocznie kariery tego typu, bo świat się zmienił. Polska nauczycielka przemawiająca do swoich podopiecznych słowami odczytywanymi z kartki przysłanej jej przez ministerstwo („Wdrożyć natychmiast! Nie psuć roboty Mądrych z Warszawy”) będzie w klasie bezradną paprotką. Każda reforma edukacji, która ma dawać jej pracownikom więcej odpowiedzialności, więcej sprawczości i więcej decyzyjności, służy przyszłości Polski. Każda, która tych postulatów nie realizuje, szkodzi.
Reklama
Jak pokazują ostatnie tygodnie i lata – ZNP, Solidarność i liczni, przystosowani do złego, odtwórczego modelu edukacyjnego nauczyciele – o głębokich zmianach nawet nie myślą. A właściwie jakie jest uzasadnienie ustalania wysokości płac nauczycielskich przez MEN?