"Shengnu" to nowe słowo w języku chińskim, wymyślone przez internautów i wprowadzone przez resort edukacji do oficjalnego słownika w 2007 roku. Określa przedstawicielki coraz liczniejszej grupy nowoczesnych chińskich kobiet, które odnoszą sukcesy zawodowe, ale z różnych względów nie mogą znaleźć mężów i w związku z tym nie są akceptowane społecznie. Według chińskiej encyklopedii internetowej Baidu Baike w samym Pekinie w 2009 roku było 550 tys. takich kobiet.

Zjawisko "shengnu" to efekt uboczny wprowadzonego przez komunistów równouprawnienia płci oraz dokonujących się współcześnie przemian światopoglądowych związanych z otwarciem Chin na świat. Coraz więcej Chinek otrzymuje wyższe wykształcenie i zajmuje wysokie stanowiska w pracy. Kariery zawodowej nie sposób jednak pogodzić z rolą oddanej żony i matki, przypisywaną kobietom przez wciąż bardzo silną tradycję. Do obowiązków żony należy nie tylko dbanie o dom i rodzinę, ale również podtrzymywanie kontaktów rodziny z innymi rodzinami.

Koleżanki z młodości, które wyszły już za mąż, nie znajdują czasu dla "kobiet, które pozostały", a żonatym mężczyznom nie wypada się z nimi spotykać. Często więc "shengnu" bez reszty oddają się pracy zawodowej.

Reklama

"Chiny to kraj, w którym wciąż bardzo liczy się tradycja. Starsi ludzie uważają, że dziewczyna, która ma ponad 20 lat, powinna już mieć męża. Teraz, w XXI wieku, dziewczyny często idą na studia, dlatego granica przesunęła się do 25. roku życia. Powyżej tego wieku niezamężne dziewczyny określa się już jako +shengnu+" - powiedziała PAP 30-letnia Chinka Pan Jiayi. Choć jest atrakcyjna, wykształcona, ma dobrze płatną pracę, własne mieszkanie i samochód, od lat bezskutecznie poszukuje męża.

Wielu Chińczyków nie chce się wiązać z kobietami, które odniosły sukces, ponieważ zgodnie z przyjętą konwencją to mąż powinien przewyższać żonę, a nie odwrotnie. Atuty "shengnu" stawiają poprzeczkę zbyt wysoko. "W Chinach tradycyjnie mężczyzna powinien mieć wyższy status niż jego żona. Powinien być albo lepiej wykształcony, albo mieć większą władzę, albo lepszą pracę. Inaczej może w towarzystwie stracić twarz" - powiedziała PAP inna 30-letnia "shengnu" Gao Junlan.

"Mówi się, że dziewczyny klasy C szukają chłopaków klasy B, dziewczyny klasy B - chłopaków klasy A. Co więc pozostaje dziewczynom klasy A?" - pyta retorycznie Gao. Na klasę w tym ujęciu składa się szereg czynników, przede wszystkim pochodzenie, zarobki, wykształcenie, wygląd i światopogląd. O wiele wyżej cenione są osoby pochodzące z dużych miast, aniżeli te z terenów wiejskich.

Takie kobiety jak Pan i Gao spotykają się na co dzień z bardzo silną presją społeczną. "Część społeczeństwa nie rozumie naszego podejścia do życia. Niektórzy się z nas śmieją, inni traktują nas jak dziwaków. Zwłaszcza starsi nie mogą nas zaakceptować. Moja matka przy każdej okazji przypomina mi: +powinnaś znaleźć chłopaka+, +powinnaś jak najszybciej wyjść za mąż+. Najgorsze jest to, że wszystkim znajomym notorycznie powtarza: +moja córka jeszcze nie ma męża, jeśli znacie kogoś, kto się nadaje, przedstawcie go jej, może coś z tego wyjdzie+" - powiedziała Gao.

W encyklopedii Baidu Baike pod hasłem "shengnu" znajduje się nieformalny podział tej grupy na kategorie. Pierwszą z nich, nazywaną "początkujące shengnu" lub "wojowniczki", stanowią kobiety pomiędzy 25. a 28. rokiem życia, które wciąż aktywnie starają się znaleźć partnera. "Średnio zaawansowane shengnu" lub "te, które muszą pozostać", mają po 28-32 lat i w związku z pracą najczęściej nie mają czasu na szukanie męża. Samotne kobiety w wieku 32-35 lat encyklopedia określa jako "królowe tych, które pozostały". Ostatnią kategorię stanowią "shengnu najwyższego stopnia", powyżej 35. roku życia, "pozostałe w takim stopniu, w jakim niebo jest wielkie".

"Shengnu" zarzuca się najczęściej, że ich wymagania wobec kandydatów na mężów są wygórowane. Przyznaje to również wiele kobiet należących do tej grupy. Ich zdaniem wysokie wymagania są jednak konieczne, gdyż większość mężczyzn w Chinach nie jest w stanie uszanować poglądów wyzwolonych kobiet. "Dziewczyny na wysokim poziomie nie boją się myśleć. Mają własne poglądy, a to często przeraża mężczyzn. Mężczyźni, zwłaszcza z niższych warstw, często są przekonani, że to facet powinien być władcą, że wszystko co mówi jest najważniejsze i cała rodzina powinna go słuchać. W Chinach nie ma zbyt wielu mężczyzn, którzy zaakceptowaliby kompromis z dziewczyną" - oceniła Pan.

W przeciwieństwie do zachodnich "singielek", które świadomie wybierają wolność, chińskie "shengnu" pragną wyjść za mąż i założyć rodziny, ale nie spotkały jeszcze właściwych mężczyzn. W związku z przyjętymi tradycyjnie normami wieku zamążpójścia ich szanse maleją jednak z każdym rokiem. "Czasem patrzę na moje koleżanki, które mają mężów, i zazdroszczę im - wyznała Pan. - Nasza wybredność oznacza niestety wielką samotność".