Szeregi związków zawodowych w Polsce topnieją. Pogarszająca się sytuacja gospodarcza powoduje, że pracownicy nie garną się do nich i nie liczą, że w ten sposób chronione będą ich etaty. Podobny trend dotyczy wszystkich państw Zachodu – wynika z danych OECD przeanalizowanych przez DGP.
W rekordowym pod tym względem 1993 r. do związków należało 33 proc. pracujących Polaków. W 2010 r. było ich już tylko 15 proc. To jeden z najniższych wskaźników wśród rozwiniętych gospodarek.
W minionej dekadzie Polska znalazła się na czwartym miejscu pod względem tempa spadku wskaźnika uzwiązkowienia wśród państw Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), grupującej obecnie 34 najsilniej uprzemysłowione państwa świata. Szybciej niż u nas spadały wpływy związków jedynie na Słowacji, w Czechach, na Węgrzech i w... Szwecji. Na Słowacji omawiany wskaźnik spadł w ciągu dekady o 19 pkt proc., w Polsce – o 9 pkt proc.
– Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy w naszym regionie był upadek dużych przedsiębiorstw przemysłowych, które nie poradziły sobie w nowych warunkach rynkowych – komentował słowacki socjolog Milan Katuninec. – Ludzie, którzy zostali zwolnieni w jednym miejscu, nie wstępowali ponownie do związków po znalezieniu nowego zatrudnienia, ponieważ stracili do nich zaufanie – dodawał ekspert z uniwersytetu w Trnawie. Średni spadek udziału związkowców w ogóle pracowników dla 33 państw objętych badaniami OECD (wszyscy członkowie poza Izraelem) wyniósł w tym czasie 2,4 pkt proc. Tylko w czterech krajach świata – we Włoszech, w Norwegii, Belgii i Chile – związki urosły. Wzrost nigdzie jednak nie przekroczył 2 pkt proc.
Reklama
Z danych OECD wynika, że wpływy związków zawodowych na świecie zaczęły maleć w latach 80. W Wielkiej Brytanii punkt kulminacyjny został osiągnięty w 1981 r., gdy do związków należał dokładnie co drugi pracownik, a syndykaty toczyły bój na śmierć i życie z rządzącą od dwóch lat premier Margaret Thatcher. Zmarła niedawno Żelazna Dama wygrała wojnę, co odbiło się na statystykach. Gdy odchodziła w 1990 r., do związków należało 38 proc. Brytyjczyków.
Trend spadkowy utrzymał się do dzisiaj – także ze względu na spadek znaczenia przemysłu na rzecz sektora usług, w którym związki zawodowe nigdy nie były szczególnie silne. Inne wytłumaczenie ma Chris Edwards z prawicowego Cato Institute. – Unie straciły na sile w sektorze prywatnym ze względu na coraz silniejszą konkurencję między pracownikami, globalizację oraz to, że nie wnoszą one żadnej wartości dodanej do wydajności pracy – komentował w rozmowie z telewizją CNN.

Związki zawodowe wchodzą w jesień życia

Liczba związkowców spada na całym świecie. Ale nawet małe organizacje mogą być skuteczne, czego przykładem jest Francja.

Dane OECD pokazujące kurczenie się związków zawodowych w Polsce potwierdzają niedawne wyniki badań CBOS. Z sondażu wynika, że do członkostwa w nich przyznaje się 6 proc. ankietowanych, co przekłada się na 12 proc. pracowników. Prawie połowa deklarowała przynależność do NSZZ „Solidarność”, 3 proc. do OPZZ, a 2 proc. do Forum Związków Zawodowych. W porównaniu z 1991 r. popularność największej polskiej centrali związkowej spadła z 10 proc. do 2 proc. (te konkretne dane dotyczą odsetka członków „S” wśród ogółu ankietowanych, a nie jedynie pracowników).
– W państwach postkomunistycznych zmniejszenie liczby członków związków było urealnieniem ich siły, pierwotny odsetek był spadkiem po poprzedniej epoce, gdy przynależność do tego typu organizacji bywała obowiązkowa – mówi DGP Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk.
Polska jest pod względem spadku wskaźnika uzwiązkowienia w niedoczasie na tle Europy Zachodniej. Analogiczne procesy we Francji zaczęły się na przełomie lat 70. i 80. Od początku lat 60., czyli odkąd OECD przedstawia statystyki na ten temat, współczynnik uzwiązkowienia gospodarki francuskiej oscylował wokół 20 proc. Później zaczął spadać, choć w 1981 r. 14-letnie rządy rozpoczął socjalistyczny prezydent Francois Mitterrand. Era Mitterranda była początkowo erą twardogłowych socjalistów, niecofających się przed nacjonalizacją całych branż przemysłu.
Francja jest przypadkiem wyjątkowym. Odsetek związkowców spadł już do 7,6 proc., i tak zawyżony przez nadreprezentację członków syndykatów w sektorze budżetowym. Spośród państw OECD jedynie w Turcji wskaźnik ten jest nieznacznie niższy. Mimo to stanowią one siłę, z którą władze w Paryżu muszą się liczyć jak w mało której zachodniej stolicy. Związkowcy wyprowadzają na ulice setki tysięcy ludzi (czasem miliony), torpedując zwłaszcza zmiany dotyczące prawa pracy. Ubiegłotygodniowe protesty przyciągnęły 200 tys. ludzi. To sile związków Francuzi zawdzięczają 35-godzinny tydzień pracy, jedną z przyczyn zastoju w gospodarce nad Sekwaną. Przykład Francji pokazuje wyraźnie, że nie liczba wypełnionych deklaracji członkowskich, ale umocowanie prawne decyduje o sile struktur związkowych.
– Liczba protestów ulicznych ma niewiele wspólnego z realną siłą związków. Protesty niekoniecznie muszą być przecież wysłuchiwane przez władze – mówi prof. Henryk Domański, socjolog PAN. – We Francji czy w Hiszpanii panuje atmosfera kontestacji polityki władz i skłonność do podejmowania działań kolektywnych. Polacy są większymi indywidualistami, mniej wierzą w sens podejmowania wspólnych akcji tego typu – dodaje w rozmowie z nami.
ikona lupy />
Związki coraz mniej popularne / DGP