Zatrudnieni w administracji zyskują podwójnie na nowych uprawnieniach związanych z narodzeniem dziecka. Płatna opieka została wydłużona z sześciu miesięcy do roku, lecz szefowie urzędów rzadko decydują się na zatrudnienie w tym czasie osób na zastępstwo.

Wynagrodzenia rodziców pobierających zasiłek macierzyński z ZUS wolą podzielić na pozostałych urzędników. Potwierdza to sonda DGP. Już w ubiegłym roku, gdy urlopy macierzyńskie były krótsze, w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Warmińsko-Mazurskiego wygospodarowano w ten sposób ponad 1,6 mln zł. W stołecznym ratuszu do podziału było 1,5–2 mln zł.

W przeliczeniu na jednego urzędnika to kwota od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Dzięki wydłużeniu urlopów, a więc i okresów pobierania zasiłków, w stolicy może być to nawet 500 zł na jedna osobę. Podobnie jest w ministerstwach. W resorcie gospodarki w 2012 r. z tytułu korzystania przez urzędników z urlopu macierzyńskiego zyskano 666 tys. zł, a w Ministerstwie Skarbu – 356 tys. zł.

>>> Czytaj też: Biurokracja w Europie: jak kraje radzą sobie z armią urzędników (mapa)

Reklama

Dodatkowe pieniądze w funduszu wynagrodzeń mają też mniejsze jednostki. Urząd miasta w Częstochowie zaoszczędził 257 tys. zł. Biorąc pod uwagę brak podwyżek w administracji rządowej i nieregularny wzrost płac w samorządach, pieniądze te będą cennym kaskiem dla pracujących tam osób. – W 2012 r. sumę odpowiadającą kwocie wypłaconych zasiłków macierzyńskich, czyli ok. 567 tys. zł, przeznaczono na dodatki zadaniowe i nagrody dla pracowników, którzy przejęli zadania osób przebywających na urlopach macierzyńskich, oraz na zatrudnienie na zastępstwo – mówi Monika Frenkiel, rzecznik prasowy wojewody małopolskiego.

Jej zdaniem dla urzędu nie są to wcale oszczędności, bo nieobecność pracownika generuje koszty związane np. z rekrutacją osoby zastępującej go i zwykle prowadzi do niższej efektywności wykonywanych zadań. – Zaoszczędzenie rocznej pensji urzędnika, a w każdej jednostce jest ich od kilku do kilkuset, to spory zastrzyk gotówki. W instytucjach tych wciąż są przerosty zatrudnienia, wiec szefowie jednostek nadal rzadko będą decydować się na zastępstwa – zauważa dr Stefan Płazek, adiunkt w katedrze prawa samorządu terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.

>>> Czytaj też: Biurokracja po liftingu. Polacy pokochali urzędników